DAJ CYNK

Witaj Huawei P40 Pro+, żegnaj lustrzanko!

Lech Okoń

Artykuł sponsorowany

Huawei P40 Pro+ magia fotografii

Telefon zamiast aparatu? Huawei P40 Pro+ pokazuje, że to możliwe i wcale nie musi oznaczać wyrzeczeń. Jest wręcz przeciwnie – poczułem ulgę i robię więcej zdjęć niż do tej pory.

A gdyby tak rzucić wszystko i zostawić tylko telefon?

Dla wielu z Was nie jest to jakaś nowość – telefon to podstawowe narzędzie fotograficzne i… często to jedyne. Sam z racji pracy targałem ze sobą zwykle aparat z profesjonalnymi obiektywami. Przez długi czas nie było innego wyjścia. Miniaturowe aparaty w telefonach nie oferowały zadowalającej jakości zdjęć czy prawdziwego, optycznego efektu bokeh, tak pożądanego w fotografii produktowej i portrecie. Hamowała mnie też pojedyncza ogniskowa obiektywu – za wąsko do pomieszczeń i krajobrazu, a jeśli pojawiał się zoom, to taki niemrawy 2x, mocno na siłę. Poprzednie modele Huawei zachęcały bardzo mocno do przesiadki, nigdy jednak nie zastąpiły mi zupełnie aparatu. Potrzebowałem przełomu, czegoś, co ostatecznie rozprawi się z wewnętrzną barierą. I wreszcie to się udało.

Huawei P40 Pro+ ceramiczna obudowa

Podobny, a jednak zupełnie inny

Huawei P40 Pro+ to doskonalszy brat modelu P40 Pro, o którego możliwościach szerzej przeczytać możecie w poniższych tekstach:

Nowy model ma bliźniaczy niemal design, choć z trwalszą ceramiką zamiast szkła z tyłu obudowy i aż 5 aparatami. W tym, co warto podkreślić, dostajemy zupełnie nowy duet obiektywów z prawdziwym przybliżeniem optycznym 3x i 10x  (pojedyncze 5x w poprzednim modelu). To właśnie w nich kryje się majstersztyk podejścia firmy Leica do projektowania układów optycznych. Główny aparat 50 Mpix, z największym na rynku sensorem 1/1,28 cala i układem pikseli RYYB, dostał zaskakująco potężnych kompanów, „speców” od pięknej plastyki zdjęcia, optycznego bokeh i po prostu – przybliżania tego, co odległe.

Huawei P40 Pro+ jako profesjonalny aparat

Mistyczna plastyka, czyli piękno nieostrości

Powiem Wam szczerze, że nie jestem jakimś wielkim entuzjastą rekordowych zoomów – w razie potrzeby, hybrydowe przybliżenie P40 Pro+ to nawet 100x. Bardziej liczy się dla mnie efekt na nominalnych ogniskowych i mityczna na forach o fotografii plastyka zdjęcia. Każdy na tę ostatnią ma swoją definicję, dla mnie jest to połączenie technicznej jakości i klimatu, jaki jest w stanie uchwycić aparat. Zapewne nieraz już widzieliście, że zdjęcie ma „to coś”, kadr być może jest nie do końca idealny, ale aż czuje się atmosferę chwili i charakterystyczną dla danego aparatu interpretację rzeczywistości.

Huawei P40 Pro+ - zoom x3
Zoom 3x ma klasyczną, "lustrzankową" prezentację nieostrości

Jedną ze składowych plastyki zdjęcia jest sposób prezentacji nieostrości. Szerokokątne aparaty telefonów dają naturalne, efektowne rozmycia, tylko jeśli obiekt trafi bardzo blisko obiektywu, co wiąże się niestety z pewnymi zaburzeniami geometrii. O wiele naturalniejszym w obiorze jest obraz z długich ogniskowych, kochanych przez fotografów specjalizujących się w portrecie. Nie ma w ich przypadku problemu zaburzeń geometrii czy nienaturalnego powiększania głowy, no i nie musimy robić zdjęć przy samym nosie, by tło stało się rozmyte. Oczywiście z pomocą mogą przyjść cyfrowe filtry, które dzięki rozwiązaniom z dziedziny sztucznej inteligencji są u Huawei topowej jakości, nigdy jednak nie będą one mogły w pełni równać się z prawdziwie optycznym efektem bokeh.

Obiektyw z 10x zoomem oferuje nietypowe, prostokątne nieostrości
Obiektyw z 10x zoomem oferuje nietypowe, prostokątne nieostrości

Ten sprzętowy bokeh w Huawei P40 Pro+ jest przy tym o tyle intrygujący, że przyjmuje dwie formy. Teleobiektyw z przybliżeniem 3x oferuje lustrzankową, kolistą prezentację źródeł światła, natomiast korzystający z układu pryzmatów teleobiektyw 10x intryguje prostokątami. W innych telefonicznych zoomach obraz zwykle jest płaski, a tutaj proszę bardzo, jaka genialna separacja scen.

Najlepsze makro w telefonie

Huawei oczarował mnie makro z 1,5 cm w Mate 20 Pro i P30 Pro. Na ich potrzeby wykorzystywany był aparat ultraszerokokątny. Chociaż efekty były świetne, praktycznie nie było szans, by z bliska uchwycić strachliwego owada, a i cień rzucany przez telefon bywał czasem kłopotliwy. Począwszy o modeli Mate 30 Pro, producent postawił na zupełnie nowy aparat szerokokątny, zoptymalizowany pod kątem wideo. Doszukiwałem się tutaj jakiejś makro-straty, póki nie okazało się, że oba telezoomy Huawei P40 Pro+ ostrzą z tak małych odległości, że świat makro stał się bardziej dostępny, niż kiedykolwiek wcześniej. Bez wchodzenia z butami w fotografowany mikrokosmos, uzyskać możemy efekty, co tu dużo mówić, spektakularne.

Huawei P40 Pro+ rozpieszcza trybem makro

Po kilku pierwszych próbach nie mogłem wręcz oderwać się od robienia zdjęć wszystkiego, co w trawie piszczy. Jednocześnie powrót zoomu 3x oznacza, że jako dziennikarz dostałem ponownie ulubioną, konferencyjną ogniskową – idealną do robienia fotek slajdów na prezentacjach, a także najlepszy zoom do zdjęć produktowych. Nie zasłaniasz telefonem światła docierającego do fotografowanego obiektu, nie masz odwiecznych problemów z zachowaniem kątów prostych, a do tego bez cyfrowych sztuczek możesz mieć rozmyte tło. No bomba.

Makro z Huaweia P40 Pro+ nieustannie pozytywnie zaskakuje

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News