DAJ CYNK

1800 MHz: jak rozdać, co zyskać?

Witold Tomaszewski (TELEPOLIS.PL), Wojciech Piechocki (GSMonLine.pl), Łukasz Dec (RPKOM.PL)

Felietony

Nie ma się co łudzić, że nowy operator pojawi się w momencie, kiedy do rozdania jest tylko 25 MHz widma, na dodatek stricte miejskiego w paśmie 1800 MHz. Nowy operator, aby mógł odnieść sukces, musi posiadać także częstotliwości pokryciowe - chodzi głównie o 800 MHz. Aby zbudować biznesplan, powinien jednak mieć możność zdobycia ich obu w jednym czasie. Oznaczałoby to zorganizowanie jednego przetargu na wszystkie wolne częstotliwości (800, 1800 i 2600 MHz) tak, jak to miało miejsce w Niemczech. Alternatywą byłoby przyjęcie kryterium konkurencyjności także w przyszłorocznym przetargu na 800 i 2600 MHz (nowy podmiot, tylko z pasmem 1800 MHz, był w nim faworyzowany), a nie tylko finansowych, jak się o tym teraz mówi. Warunki drugiego przetargu powinny być znane jeszcze przed przyjęciem finalnej dokumentacji na 1800 MHz, aby nowy podmiot, przystępując do pierwszego przetargu, mógł od razu ocenić swoje szanse w kolejnym. Bez tego walka rozegra się wyłącznie pomiędzy czterema polskimi operatorami.

Jak podzielić bloki? O ile można się starać?

25 MHz UKE początkowo chciał podzielić na dwa bloki. Pierwszy - 10 MHz - z wyraźną preferencją dla jednego operatora w celu wyrównania szans rynkowych. Pozostałe 3 x 5 MHz z celem uzyskania jak najwyższej wyceny i zastrzeżeniem, że każdy operator może złożyć ofertę tylko na jeden blok. Teraz jest mowa o 5 x 5 MHz, gdzie punktów za wzmacnianie konkurencji będzie coraz mniej wraz ze wzrostem liczby bloków, które się posiada i o które się stara (czyli ocena konkurencyjna P4 przy staraniu się o 15 MHz byłaby taka sama, jak trzech największych operatorów starających się o 5 MHz - finalnie wszyscy mieliby po 15 MHz i taką samą pozycję w paśmie 1800 MHz).

Gdyby w grę wchodziło wykorzystanie GSM, pasmo można by dzielić nawet co 1-2 MHz (czyli 5-10 kanałów radiowych, tak robią Czesi w najnowszym przetargu). UMTS wymaga już 5 MHz (jedna nośna). LTE na 5 MHz osiąga prędkości porównywalne z HSPA+. Do przepływności 75 Mb/s potrzeba 10 MHz, do 150 Mb/s - 20 MHz. Zbierając to wszystko razem wychodzi, że optymalnym blokiem, którym powinien operować UKE, jest 5 MHz (lub jego wielokrotność).

Jeżeli P4 uzyska 10 MHz w pierwszym przetargu, do rozdania zostaną 3 bloki po 5 MHz. Nie ma co liczyć na obecność Polkomtelu. W jego przypadku realne szanse na pozyskanie częstotliwości wiązałyby się z potężnymi wydatkami, na które tego operatora w tej chwili nie stać - posiadając de facto prawie 30 MHz jako grupa, byłby bardzo surowo oceniony przez UOKiK. Poza tym ma on wystarczająco dużo zasobów na 1800 MHz i nie musi się martwić.

Są więc 3 bloki i trzech chętnych. Aby walka była realna, a wpływy do budżetu odpowiednio wysokie, operatorzy muszą mieć możliwość starania się jednocześnie o dwa bloki radiowe, a nie tylko o jeden, jak pierwotnie planował UKE. Tylko to może sprawić, że walka będzie prawdziwa, a operatorzy będą mogli w pełni wykazać się swoją determinacją w chęci zdobycia dodatkowych częstotliwości.

Czy drenować rynek?

Każdy, komu miły rozwój polskiego rynku telekomunikacyjnego powinien krzyczeć o taki mechanizm przetargu, który nie wymusi wysokich opłat za rezerwację częstotliwości. Lepiej każdą złotówkę włożyć w rozwój nowej sieci radiowej, czy modernizację sieci agregacyjnej. Ale to jest tylko marzenie, bo wiadomo, że minister finansów nie odpuści okazji do wyciśnięcia pieniędzy z przedsiębiorców telekomunikacyjnych. I każdy, komu miłe zrównoważenie budżetu państwa, to zrozumie. Na Ministrze Administracji i Cyfryzacji oraz Prezesie UKE ciąży wielka odpowiedzialność za wypośrodkowanie między potrzebami budżetu a rynku telekomunikacyjnego.

Optymalne byłoby oszacowanie godziwej wartości wystawionego na sprzedaż pasma przez pryzmat cen osiągniętych w innych krajach i wartości polskiego rynku komórkowego (lub mobilnego dostępu do Internetu). Mediana cen w europejskich przetargach dla bloku 5 MHz oscyluje w okolicach 25 mln euro (nie licząc Włoch, gdzie uzyskano bardzo wysokie ceny, dochodzące do ponad 150 mln euro za blok). UKE powinien określić pewną wartość minimalną, jaką chce osiągnąć dla Skarbu Państwa, i zdać się na mechanizmy rynkowe, jeżeli operatorzy znajdą środki i determinację, aby licytować wyżej.

Im niższa cena minimalna, tym lepiej dla P4, które jest relatywnie słabsza ekonomicznie niż pozostali gracze. Z drugiej strony trudno byłoby zrozumieć, czemu akurat jeden z pretendentów miałby uniknąć “zrzutki na ministra Rostowskiego", dlatego warto pomyśleć o wyższej cenie minimalnej niż w ostatnich przetargach, gdzie oscylowała ona w okolicach zaledwie kilku milionów złotych.

Pieniądze i konkurencja. Co jeszcze?

Ze społecznego punktu widzenia deklaracje inwestycyjne zwycięzców przetargu będą równie ważne, co uzyskane dla budżetu państwa wpływy. Prosta metoda przyznawania punktów za samą ilość stacji może być niewystarczająca i nieskuteczna. Z projektu dokumentacji wynika, że maksymalna ilość "punktów inwestycyjnych" przyznawany byłaby za samą deklarację 2,5 tys. stacji bazowych (sporo mniej, niż ma ich teraz sam Centertel). Przy tej metodzie znów pokryte będą duże skupiska miejskie, ale mniejsze miejscowości pozostaną zaniedbane. Nie ma się zresztą co dziwić, bo o tym decyduje logika biznesowa, która nie zachęca do inwestycji tam, gdzie abonentów jest mało. Może warto zastanowić się nad ekstra punktami dla operatora, który zadeklaruje największe inwestycje w małych miejscowościach, w których mieszka nie więcej niż kilka tysięcy osób?

Ten parametr powinien być co najmniej tak samo ważny, jak wyrównanie posiadanych zasobów radiowych pomiędzy wszystkimi operatorami. To może być szansą dla silniejszych ekonomicznie, ale upośledzonych z przyczyn konkurencyjnych zasiedziałych operatorów na pozyskanie częstotliwości. To może być też szansa dla Polski, szczególnie ważna w kontekście realizacji Europejskiej Agendy Cyfrowej, czyli zapewnienia dostępu do Internetu wszystkim Polakom do 2013 roku i dostępu minimum 30 Mb/s do roku 2020.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News