DAJ CYNK

Czy dogonimy Albanię?

Witold Tomaszewski

Felietony

Zawsze myślałem, że mamy gonić Zachód albo być drugą Japonią. A prawda jest taka, że daleko nam nawet do Albanii. Ba, wstydzą się tego nawet sami operatorzy, którzy na dzisiejszej konferencji nawet słowem nie napomknęli, że obok Finlandii i Włoch trzecim, europejskim krajem, który komercyjnie wdrożył DVB-H, jest właśnie Albania…

Zawsze myślałem, że mamy gonić Zachód albo być drugą Japonią. A prawda jest taka, że daleko nam nawet do Albanii. Ba, wstydzą się tego nawet sami operatorzy, którzy na dzisiejszej konferencji nawet słowem nie napomknęli, że obok Finlandii i Włoch trzecim, europejskim krajem, który komercyjnie wdrożył DVB-H, jest właśnie Albania…

Szerzej o konferencji dotyczącej testowego uruchomienia usług DVB-H przez czterech polskich operatorów pisaliśmy w tej wiadomości.

Nie znam żadnego udanego przykładu wprowadzenia choćby jednego standardu czy rozwiązania technologicznego przez wszystkich operatorów komórkowych w Polsce naraz. Teraz ma być podobno inaczej. Mowa oczywiście o podpisanym pod koniec zeszłego roku porozumieniu dotyczącym kodów dwuwymiarowych, płatności komórkowych i telewizji mobilnej. Dwie pierwsze rzeczy to temat na oddzielne felietony, dziś zajmę się tylko telewizją.

Przejście z nadawaniem naziemnej telewizji cyfrowej jest nieuniknione. Wszystkie analogowe nadajniki muszą być wyłączone do 2015 roku. Do tego czasu trwa tzw. okres przejściowy, czyli współistnieć będą kanały analogowe z cyfrowymi, zgrupowanymi w tzw. multipleksach. Dwa z nich będą przeznaczone na testy "dużej" telewizji w standardzie DVB, a jeden - niestety o zasięgu nieobejmującym całej Polski - DVB-H, czyli do odbioru na ekranach telefonów komórkowych. Tylko jeden do 2015 roku, a przynajmniej przez najbliższe kilka lat. Co to oznacza? Ano to, że szykuje się niezła walka o prawa do - jakby na to nie patrzeć - wyłącznego nadawania telewizji dla abonentów mobilnych…

Prawie wszyscy na rynku postanowili się zjednoczyć - nie tylko czterej operatorzy, ale także nadawcy sygnału i dostawcy treści. Czy wspólna spółka, która będzie składać się z firm o tak różnych interesach, polach działania i celach, jest w stanie sprawnie działać? Ba - czy jest w stanie nawet powstać? Już same początki nie wyglądają specjalnie zachęcająco.

Podczas zeszłorocznej, pierwszej debaty o DVB-H pod patronatem UKE, wyszło na jaw, że pod auspicjami Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji powstaje grupa, która jest zainteresowana multipleksem. Choć przedstawiciele Izby zapewniali prezes UKE Annę Streżyńską, że do konsorcjum może przystąpić każdy, to członkowie mają zdecydowaną przewagę czasową nad outsiderami, co może znacznie ograniczyć krąg uczestniczących w przedsięwzięciu.

Kolejnym problemem jest kwestia "wyceny" wkładu poszczególnych podmiotów w przyszłą spółkę zarządzającą multipleksem. Sama budowa sieci nadawczej o zasięgu obejmującym kilkadziesiąt największych miast i aglomeracji to kwota oscylująca w granicach 400 mln zł. To mniej niż dziesiąta część rocznych inwestycji któregokolwiek z operatorów, jeżeli zrzucą się na to we czwórkę. Pieniądze nie są więc problemem i nie będą zapewne decydującym o wielkości udziałów czynnikiem, ale to, jak swoje maszty wyceni TP Emitel, jak dostęp do swoich klientów wycenią operatorzy i jak swoje treści wycenią nadawcy. Dochodzi jeszcze kwestia podziału przychodów…

Nowy i chyba nieoczekiwany zarówno dla UOKiK, jak i UKE, problem podniósł na konferencji Adam Glapiński, prezes Polkomtela. Powiedział, że oczekuje jasnej polityki regulacyjnej oraz określenia czasu wyłączności istnienia mobilnego multimpleksu na rynku. Mimo mojego pytania nie umiał odpowiedzieć precyzyjnie na pytanie co miał na myśli mówiąc jeszcze o potrzebie doprecyzowania kwestii ewentualnego dopuszczania wirtualnych dostawców do infrastruktury nadawczej.

Czy spółka powstanie? Trudno powiedzieć. Tu będzie decydowała polityka, ambicje i chęć posiadania dominującego wpływu na to, co dzieje się w multipleksie i do kogo dociera. Nadawcy medialni będą chcieli uzyskać dostęp do kolejnych odbiorców i serwować im, zapewne, dedykowane reklamy, dodatkowo biorąc od operatorów komórkowych - tak samo jak od operatorów kablówek - pieniądze za możliwość nadawania swoich kanałów. Operatorzy komórkowi będą chcieli z pewnością mieć treści za darmo albo nawet pobierać pieniądze za dostęp do swojej szerokiej bazy klientów, obejmującej w tej chwili prawie 80% społeczeństwa. Czy to się da pogodzić? Moim zdaniem będzie to szalenie trudne. Im dalej od porozumienia, tym więcej zapłacić będą musieli użytkownicy za korzystanie z usługi, a co za tym idzie - ograniczy się krąg odbiorców i wpływy. O ile to wszystko wcześniej nie runie jak domek z kart…

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News