DAJ CYNK

Nuda 2014, czyli dlaczego tegoroczne smartfony nie będą gorące

Lech Okoń (LuiN)

Felietony

Bez większych emocji upłynęły targi CES 2014. Przeżyliśmy zalew inteligentnych zegarków, coraz większych phabletów i zaskakująco duże zainteresowanie Windowsem 8.1 w segmencie tabletów. Zacząłem zastanawiać się jaki będzie najgorętszy telefon 2014 roku i doszedłem do smutnego wniosku - będzie duży i niezwykle wtórny.

Bez większych emocji upłynęły targi CES 2014. Przeżyliśmy zalew inteligentnych zegarków, coraz większych phabletów i zaskakująco duże zainteresowanie Windowsem 8.1 w segmencie tabletów. Zacząłem zastanawiać się jaki będzie najgorętszy telefon 2014 roku i doszedłem do smutnego wniosku - będzie duży i niezwykle wtórny.

Rynek smartfonów dotarł do etapu tłumaczenia się. Coraz częściej producent musi usilnie przekonywać użytkownika, że dana funkcja jest mu do czegokolwiek potrzebna, a coraz mniej istotnych nowości dostrzegamy sami. Jeszcze kilka lat temu innowacje były widoczne gołym okiem - odczuwalną zmianą dla użytkownika było przejście z niedotykowych 2,4 cala na dotykowe 3,5 cala, zamiana 2 Mpix na 5 Mpix z autofocusem czy przeskoczenie z kulawego EDGE-a na HSDPA. Teraz coraz więcej zmian widać na papierze, a coraz mniej w codziennym użytkowaniu.

Absurdalne FullHD

Już w 2010 roku "dowiedzieliśmy się", że niemożliwą do przeskoczenia dla ludzkiego oka jest granica 300 pikseli na cal (przy odległości ekranu od oczu wynoszącej 25-30 cm). Apple iPhone 4 pokonał tę granicę jako pierwszy, osiągając na swoich 3,5 cala zagęszczenie aż 326 pikseli na cal. Warto przypomnieć, że rozdzielczość ekranu wynosiła wtedy 640 x 960 pikseli, a standard 326 ppi utrzymywany jest również we współczesnych smartfonach Apple'a... i nikt nie narzeka na ziarnistość obrazu. W 2012 roku do tego standardu doskoczyła androidowa konkurencja. Rozdzielczość HD wystarcza by oszukać ludzkie oko nawet przy przekątnej 4,8 cala (Galaxy S III, 306 ppi). Więcej pikseli wciskać nie ma sensu - grzmiały jednomyślnie media. W 2013 roku dostajemy jednak 5-calowy standard. Przekątna urosła o całe 5 mm (w porównaniu do S III), więc "na wszelki wypadek" producenci wepchnęli rozdzielczość FullHD. Nasze oczy szoku nie przeżyły, wzrosło jednak zapotrzebowanie na moc obliczeniową, co uzasadniło wprowadzenie wydajniejszych procesorów i chipów graficznych, a te pociągnęły za sobą pojemniejsze akumulatory... by dało się pracować równie krótko jak do tej pory.

Chcę phablet, ale boję się, że na 6 calach FullHD będzie ziarniste - napisał do mnie znajomy. Zbaraniałem. Nie zaskoczyło mnie trzymanie w kieszeni czegoś o wielkości tabletu w roli telefonu (o gustach się nie dyskutuje), lecz skuteczność marketingowego prania mózgu. Bo podobno idealnie ostry obraz to tylko 5 cali o rozdzielczości FullHD - kontynuuje kolega. Aż za ostry odpowiadam (1080 x 1920 pikseli daje 441 ppi). FullHD jest rozdzielczością tak przesadzoną w telefonie (ponad 2 Mpix), że nawet na 7 calach pojedynczego piksela nie zobaczymy (323 punkty na cal, np. w tablecie Asus Google Nexus 7 2013).

Podwajamy absurdalną rodzielczość

W 2014 roku producenci będą próbowali nas przekonać, że ideałem nie jest już wcale mocno przesadzone FullHD, lecz dopiero WQHD - 2560 x 1440 pikseli (prawie 3,7 Mpix). Pierwszy przed szereg wyskoczył chiński Vivo z modelem Xplay 3S, zaprezentowanym w grudniu 2013 roku. Przy 6 calach ekranu, zagęszczenie pikseli wyniosło 490 ppi... i powoli zbliżamy się do dwukrotnego pokonania granicy rozdzielczej naszych oczu. Czekam na popularyzację WQHD i 4K w niedrogich monitorach komputerowych, ale upychanie czegoś takiego w Galaxy S5 czy Xperii Z2 to dla mnie bezsens i mam nadzieję, że producenci ten absurd jednak dostrzegą.

Więcej dodatków

"Dobry smartfon" dostaje od producenta ogrom dodatków, które oczywiście muszą być dostępne dla użytkownika natychmiast. Do pamięci RAM ładowanych jest coraz więcej procesów, a wyższa rozdzielczość obrazu powoduje, że więcej zajmują pliki graficzne czy nawet głupie ikony... Z 2 GB pamięci RAM w Galaxy S4 dla programów zostaje teoretycznie 1,78 GB. Teoretycznie, bo w praktyce przeszło 1,1 GB zabierają aplikacje systemowe i interfejs TouchWiz. Kilka dni bez zabijania procesów i okazuje się, że telefon ma już tylko 200 MB wolnej pamięci. Zgroza. Prawdziwy koszmar czeka nas dopiero w czasie sprawdzenia wolnego miejsca na aplikacje i multimedia - z 16 GB pamięci wewnętrznej, dla użytkownika zostaje... 9,05 GB (po ostatnich aktualizacjach już tylko 8,56 GB). Gdzie te czasy, gdy przy 2 GB pamięci ROM nie brakowało miejsca (np. w Samsungu Galaxy S)?

Ale nie, producent musi nam zainstalować genialny translator, który nie obsługuje języka polskiego, sklep z czasopismami, w którym nie ma polskich tytułów czy aplikacje do obsługi absolutnie wszystkich sieci społecznościowych. Oczywiście wszystkich tych "niezbędnych" dodatków odinstalować się nie da, a przynajmniej nie bez utraty gwarancji. Coś czuję, że roztropni użytkownicy Androida w 2014 roku coraz cieplejszym okiem zerkać będą na Nexusy z "gołym Androidem" oraz na flagowe smartfony w wersji Google Play Edition.

To może więcej Mpix pomoże?

W kwestii liczby megapikseli zdrowy rozsądek producenci smartfonów stracili już dawno. HTC wymyślił w zeszłym roku UltraPiksele. Zamiast 12 Mpix wsadził na matrycę o tej samej wielkości (1/3 cala) 4 Mpix. Efekt? Powrót do jakości zdjęć z czasów gdy standardem było 5 Mpix i również matryce 1/3 cala. O wiele lepszym pomysłem byłoby zastosowanie większej UltraPikselowej matrycy i proporcjonalnie większej rozdzielczości np. 8 Mpix. W modelu One tajwański producent jedynie zamienił drobnoziarnisty szum na... gruboziarnisty. Sony w Xperii Z1 upchał matrycę o wielkości 1/2.3 cala (jak w kompaktach), ale zamiast korzystać z większej powierzchni matrycy i tym samym większych, bardziej czułych pikseli, zabił potencjał sensora obładowując go aż 20,7 Mpix. W efekcie zdarza się, że lepsze zdjęcia robią Galaxy Note 3 i Galaxy S4, o bardziej konwencjonalnej matrycy 13 Mpix (1/3,06 cala). Narozrabiała też Nokia, pokazując kolejne 41 Mpix, jednak upchane w Lumii 1020 na mniejszej powierzchni sensor, niż ten w PureView 808.

Zdrowy rozsądek zachował jedynie Apple, który w iPhone'ie 5s powiększył sensor z 1/3.2 cala do 1/3 cala, z zachowaniem rozdzielczości 8 Mpix. W 2014 roku czekam na cud w postaci 8-12 Mpix na dużej matrycy rzędu 1/2.3 cala. Szanowni producenci, nie dajcie się długo namawiać :-).

Do tego czasu pozostaje nam cieszenie się umiejętnościami oprogramowania. Zarówno Nokia, jak i Sony mają do zaproponowania dopieszczone zdjęcia o rozdzielczości odpowiednio 5 i 8 Mpix. Po skalowaniu ich z pełnej rozdzielczości udaje się pozamiatać szum i uzyskać zdjęcia zbliżone do tych, które otrzymalibyśmy bez bzdurnego przeładowania matrycy pikselami. Na plus wyszła optyczna stabilizacja obrazu, która przede wszystkim korzystnie odbiła się na płynności filmów. Te ostatnie w 2014 roku będą miały już rozdzielczość do 4K (3840 × 2160 pikseli) - to nic, że nie mamy jeszcze na czym ich oglądać w pełnej rozdzielczości. Czymś będzie trzeba przecież zapchać te kilka gigabajtów pamięci wewnętrznej telefonu, które pozostawia nam system. 20 minut nagrań 4K z Galaxy Note 3 zajmuje ponad 7 GB.

64 bity - by można było wcisnąć 4 GB pamięci RAM

Kolejnym niewidzialnym ulepszeniem, którego spodziewać możemy się w 2014 roku będzie przejście z 32- na 64-bitową architekturę procesorów. Jako pierwszy taki procesor wprowadził Apple w iPhone'ie 5s. Po co? By telefon był, jak co roku, dwukrotnie szybszy od poprzednika. Oczywiście już iPhone 5, a wcześniej 4s były promowane jako działające idealnie płynnie (ba, nawet tak działały). Jednak aktualizacje oprogramowania to nie tylko dokładanie nowych funkcji, ale też doskonały sposób na postarzanie smartfonów, które z sezonu na sezon stają się strasznymi ślimakami. Doskonale pamiętam jak wielkie wrażenie zrobił na mnie 3GS - nie było niczego szybszego. A teraz... idealnie szybkie są jednie egzemplarze, które nigdy nie przeżyły aktualizacji oprogramowania. Możemy uparcie nie aktualizować, ale jedna za drugą aplikacje z App Store zaczynają wymagać nowszej wersji systemu i po chwili nieuwagi nasz smartfon zamienia się w " featurephone". Szybki, prosty telefon, bez dostępu do smartfonowych nowości.

Dokładnie te same mechanizmy obserwujemy w przypadku Androida. Ponad rok temu Xperię J opisałem w swojej recenzji jako zaskakująco wydają jak na tę półkę cenową. Gdy niedawno wziąłem ją do ręki, złapałem się za głowę. Jak można było w ciągu roku aż tak zamulić telefon?! No ale przecież są nowe, "lepsze" modele... Czy 64 bity coś zmienią? Dadzą furtkę do wciśnięcia do smartfonu więcej niż 3 GB pamięci RAM i... będą się tak samo starzeć "dzięki" aktualizacjom jak nasze poczciwe 32 bity.

Dwa dni pracy

W 2013 roku, wraz z homogenizacją procesorów (otwieram lodówkę a tam Snapdragon 800), powstał pewien standard czasu pracy. Coraz więcej flagowych smartfonów potrafi pracować z dala od ładowarki przez dwie doby. Zjawisko to jest o tyle ciekawe, że występuje niejako wbrew trendowi do powiększania przekątnych wyświetlaczy, a skrajną postać przyjmuje w phabletach. 5,7-calowy Note 3 z akumulatorem 3200 mAh wymaga ładowania średnio co 3 dni. Jeśli wydaje się Wam, że to maksimum jakie można wycisnąć z urządzenia wyposażonego w Snapdragona 800, to jesteście w błędzie. Microsoft odświeżył w końcu platformę sprzętową Windows Phone, stawiając właśnie na ten chipset Qualcommu. Efekt? Sześciocalowa Lumia 1520 pozwala zapomnieć o ładowarce przez 4,5 doby. I nie jest tu mowa o czasie czuwania, tylko o standardowym użytkowaniu, z godziną rozmów, oglądania filmów i przeglądania Internetu każdego dnia. To właśnie w nowych modelach smartfonów z lekkim, choć pod wieloma względami ograniczonym systemem Microsoftu, widzę nadzieję na długi czas pracy bez wyrzeczeń.

Nadzieja na pełnosprawne mini

Wersje "mini" flagowych smartfonów sprzedają się bardzo dobrze. To taki Galaxy S III, tylko bardziej kompaktowy - przekonuje konsultant w słuchawce. Przychodzi paczka, telefon rzeczywiście wygląda jak ten z reklamy, tylko jest trochę mniejszy. Nasza radość trwa krótko, bo po kilku miesiącach okazuje się, że oprócz gabarytów producent dosyć wyraźnie obciął moc obliczeniową urządzenia. Z tygodnia na tydzień nowy smartfon staje się coraz wolniejszy, mniej stabilny, a aktualizacje oprogramowania zamiast pomagać, dodatkowo obciążają wątły procesor.

A nie można było tylko zmniejszyć ekranu? Za bardzo to wszystko by się grzało, za mała byłaby bateria, jak to wszystko pomieścić... Argumentów przeciw jest wiele. Wbrew nim, Sony zaprezentował w czasie CES 2014 chyba najgorętszą nowość całych targów, smartfon Sony Xperia Z1 Compact. Okazuje się, że wnętrze Xperii Z1 można wcisnąć do obudowy z 4,3-calowym ekranem HD (342 ppi), z tym samym Snapdragonem 800 i aparatem 20,7 Mpix. I pomyśleć, że jeszcze niedawno 4,3-calowy Galaxy S II nazywany był dużym telefonem, teraz taki ekran ma metkę Compact. Jak dla mnie 4,3-calowa rozmiarówka to strzał w dziesiątkę. Bez trudu obsłużę telefon jedną ręką, bez kompleksów uruchomię każdą aplikację. Oby inni producenci również podchwycili temat, a pełnosprawne mini stało się nowym trendem, a nie tylko jednorazowym wybrykiem Sony.

Podsumowanie

Współczesnym smartfonom brakuje przede wszystkim umiaru. Wyścig na cyferki spowodował wyrośnięcie olbrzymich urządzeń, w których absurdalnie olbrzymia rozdzielczość i przekątna ekranu poganiają równie absurdalne liczby megapikseli i rdzeni procesorów. Zamiast skupić się na tym, co realnie wpływa na komfort użytkowania (bateria, optymalizacja oprogramowania), mamy papierowe wojny. Większej rozdzielczości ekranu i tak nie zobaczymy gołym okiem, większej przekątnej nie obsłużymy jedną ręką, a 20- czy 40-megapikselowe zdjęcia i tak pomniejszymy, by nie było widać olbrzymiego szumu i dało się je umieścić na Facebooku bez nagłego pożarcia miesięcznego limitu transferu. Wbrew opiniom o przesadnej zachowawczości, najrozsądniej w moim odczuciu rozwija swoje smartfony Apple, który utknął na kompaktowych 4-calowcach. Jeszcze jakby cenę uciąć o połowę, ale to już science fiction...

O ile ziemią nie zatrzęsie producent, który do 5-calowego telefonu wsadzi komputerowego Windowsa 8.1, to w czołówce zestawienia najgorętszych telefonów 2014 roku zobaczymy przepychankę tłustych sześciocalowców, wbijających sobie wzajemnie stylusowe szpilki. Będziemy zastanawiać się czy 25 Mpix od Sony jest lepsze od 26 Mpix Samsunga, czy akumulator o pojemności 4000 mAh sprosta ośmiu rdzeniom nowego, 64-bitowego procesora, czy 16 GB pamięci wewnętrznej pomieści system oraz czy ekran FullHD w naszym starym smartfonie nie jest już czasem zbyt ziarnisty... Nuda.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News