DAJ CYNK

Rosja. Sen o potędze utopiony w zawilgoconym magazynie

Piotr Urbaniak (gtxxor)

Sprzęt

Rosja. Sen o potędze utopiony w zawilgoconym magazynie
 

Rosjanie fantazjują o produkcji zaawansowanych procesorów już od ponad 15 lat, ale jak na razie bez efektu. Długo brakowało pieniędzy, a gdy finansowanie w końcu znaleziono, temat potraktowano z memiczną wręcz nieudolnością. Poznajcie historię Siergieja Veremeenki i jego tajemniczych cypryjskich mocodawców, którzy obiecywali stworzenie moskiewskiej Doliny Krzemowej – a skończyli z zadłużoną spółką i stertą złomu w magazynie.

Jest rok 2006. Jeden z najbogatszych Rosjan, współwłaściciel węglowego konglomeratu Russian Coal, Siergiej Veremeenko, wybiera się do Drezna. Urodzony w 1955 roku miliarder, który swą fortunę zawdzięcza głównie węglowodorom i branży hutniczej, słusznie zauważył, że XXI wiek wynosi na piedestał surowiec dotąd drugorzędny – krzem. Przypadkiem nadarzyła się doskonała okazja, by w rynek scalaków wejść, i to z przytupem. 

AMD jako drugi główny producent półprzewodników na świecie, przyparte do muru przez narastające trudności finansowe, rozpoczęło zamykanie wybranych fabryk. Po tym, jak w 2001 roku pod topór poszły zakłady w Malezji i Teksasie, nadszedł czas na część kompleksu w Dreźnie. Niedoświadczonemu w dziedzinie chipów, ale ambitnemu Veremeence świecą się oczy. Po raz pierwszy i zdecydowanie nie ostatni, podkreślmy. Na jego nieszczęście zawsze z tym samym efektem, a konkretniej brakiem efektu. 

Nazwa amerykańskiej marki wystąpi w tej zawiłej historii wielokrotnie. Zresztą, podobnie jak Drezno w charakterze punktu wyjścia dla marzeń i ambicji. Ostatecznie z rozmaitych przyczyn niespełnionych czy to z uwagi na opieszałość, czy prawdopodobną korupcję na kolejnych szczeblach. Ale od początku.

Kiedy miliarderowi brakuje pieniędzy

Biznesmen ma w głowie śmiały plan. Chce wykupić niemiecką fabrykę wraz z całym osprzętem i know-how, by przenieść ją do Moskwy i tam, korzystając ze wsparcia lokalnych inżynierów, stworzyć pierwsze wysokowydajne rosyjskie procesory. Podstawy są solidne, bo Drezno ma w portfolio m.in. legendarną mikroarchitekturę K7 (Athlon XP), a przy tym dysponuje aparaturą do budowania układów we wciąż relatywnie sensownym procesie litograficznym klasy 130 nm

Jest tylko jeden problem, za to dużego kalibru. Mimo połączenia sił z Grupą Angstrem, już wcześniej eksperymentującą w temacie procesorów, i majątku szacowanego na blisko 1,5 mld dol., Veremeenki tym razem nie stać na upragnioną zabawkę. Opuszcza Niemcy podpisawszy list intencyjny, ale efektywnie z pustymi rękoma. Planów jednak porzucać nie zamierza, a tylko odkłada w czasie.

Po powrocie do Moskwy, niezrażony wstępnym niepowodzeniem, niedoszły inwestor długimi miesiącami snuje w mediach fantazyjne wizje. Jego oczkiem w głowie staje się budowa fabryki na terenie Zielenogradu, gdzie, jak pewnego razu stwierdzi, w oparciu o technologię AMD powstanie w pełni wyposażone centrum półprzewodnikowe zdatne do obróbki nawet 20 tys. wafli krzemowych typu 200 mm w skali miesiąca. Przy okazji obieca też m.in. budowę wymaganych pomieszczeń czystych i sprowadzenie nowoczesnej aparatury fotolitograficznej.

Wszystko to mówi z pełną świadomością, że sam nie dysponuje środkami, by sfinansować upragnione przedsięwzięcie. Liczy na rządowe dotacje i potencjalnych wspólników.

Marzyciel z tytułem doktora nauk technicznych

Co ciekawe, wielu postronnych komentatorów Veremeence bezgranicznie ufa. I trudno się temu dziwić. Tytuł doktora nauk technicznych zdobyty na Ufijskim Państwowym Naftowym Uniwersytecie Technicznym, a także sukcesywne pięcie się po szczeblach kariery, zamiast błyskawicznej nominacji na wysokie stanowisko, zdecydowanie wyróżniają go na tle lwiej części rosyjskiej oligarchii. 

Siergiej Aleksiewicz Veremeenko obronił doktorat w 1981 roku i dostał pracę jako inżynier w laboratorium Państwowego Komitetu ds. Produktów Naftowych RSFSR. Rozwijał się małymi kroczkami. Najpierw został starszym inżynierem, a następnie kierownikiem laboratorium, by na szerokie wody wypłynąć z pozycji kierownika wydziału Instytutu Naftowego Ufa – dokumentuje jego biografia w serwisie decorx.biz. Nie ukrywajmy, nie jest to życiorys typowego partyjniaka posadzonego na danym stołku w zamian za poglądy. 

Pewnego razu na Cyprze

Być może właśnie z uwagi na potencjał naukowy w 2007 roku następuje przełom. Wsparcie dla rosyjskich procesorów deklaruje cypryjski fundusz inwestycyjny Runica Investments. Miliarder po raz kolejny dostrzega szansę na realizację swych ambicji, jednak zupełnie nieświadomie wbija tym samym pierwszy gwóźdź do trumny swego projektu.

Transakcja z Cypryjczykami odbywa się w niezwykle mętnej atmosferze. Poniekąd typowej dla rosyjskich interesów na wysokim szczeblu, ale już nie dla zachodniej branży hi-tech. Francuska telewizja Cnews, motywowana ciekawością, przeprowadza nawet szeroko zakrojone śledztwo celem ustalenia detali. Nie dowiaduje się jednak niczego szczególnego, kończąc temat chaotycznym zwitkiem pojedynczych informacji.

Veremeenko zbliża się z grupą tajemniczych biznesmenów, których nazwisk ujawniać nie chce. Albo nie może. Dociekliwej prasie rzuca jedynie enigmatycznie, że to bardzo poważni ludzie, jak cytuje Kommiersant. W tym miejscu zaczyna się natomiast jazda bez trzymanki, co do której dokładnego przebiegu pojawiają się dziesiątki, jeśli nie setki, znaków zapytania.

Ruska jazda bez trzymanki

Pewne jest to, że w roku 2009 Runica staje się posiadaczem 100 proc. udziałów w Angstrem-T, czyli w spółce zależnej Grupy Angstrem, wcześniej skojarzonej z Veremeenką i finansowanej częściowo przez rząd rosyjski, której bezpośrednim zadaniem jest produkcja zaawansowanych chipów. Tyle wiemy z raportów giełdowych.

Co pozostaje zaś w sferze domysłów, to chociażby same motywacje rzeczonego funduszu. Zapał do finansowania rosyjskiego procesora okazał się bowiem bardzo sinusoidalny i znikł równie szybko, jak się pojawił.

Zarząd Runica formalnie zatwierdza linię kredytową w wysokości 815 mln euro, by w ciągu niespełna roku z niewyjaśnionych przyczyn ją zamrozić. Rosjanie najmują w tym czasie niemieckiego podwykonawcę M+W Germany GmbH i podpisują umowę na zakup drezdeńskiej linii produkcyjnej od AMD, ale aż do roku 2011, kiedy to rurociąg z pieniędzmi zostanie odetkany, nie mogą transakcji sfinalizować. 

Wobec braku jednoznacznej decyzji inwestorów, cały osprzęt fotolitograficzny zostaje wywieziony do Holandii, gdzie na domiar złego niszczeje w zawilgoconych magazynach. W dodatku szybko się starzeje. Węzeł 130 nm, który w roku 2006 był dla Veremeenki akceptowalny, po połowie dekady staje się technologicznym złomem. Dla odniesienia Zachód zachwyca się równolegle konstrukcjami węzła 32 nm. Więcej chyba dodawać nie trzeba.

Nie wiadomo skąd ten moment zawahania. Jedna z możliwych teorii brzmi, że zawinił brak jednomyślności w zarządzie. Fundusz Runica należy bowiem do tej samej grupy kapitałowej co cypryjski telekom Eventis, a ten z kolei posądzano o bliskie kontakty z Leonidem Reimanem, ówczesnym ministrem komunikacji Federacji Rosyjskiej. Wedle tego scenariusza Reiman miał ostro lobbować za rosyjskimi eksperymentami nad krzemem, w przeciwieństwie do innych osób decyzyjnych, które z góry skazały przedstawiony plan na porażkę.

Tak czy inaczej, Siergiej Aleksiewicz ponownie odchodzi z pustymi rękoma. Podniszczone i przestarzałe maszyny snu o rosyjskiej potędze półprzewodnikowej nie są w stanie spełnić. Potrzebne staje się rozpisanie całkowicie nowej koncepcji. 

No i umarł w butach

Kalendarz wskazuje rok 2012, a więc mija przeszło sześć wiosen od pierwszego podjazdu Rosjan pod drezdeński kompleks AMD i ponoć osiem od narodzin wstępnego planu produkcji rodzimych układów wysokowydajnych, jeśli wierzyć w deklaracje Veremeenki. Tymczasem moskiewski fab istnieje jedynie w głowie pomysłodawcy, który zdaje się porzucać branżę półprzewodników, coraz śmielej inwestując w nieruchomości. 

Trochę nieoczekiwanie, nagle na horyzoncie pojawia się jeszcze jedna szansa i inny podupadający producent poszukujący tlenu – IBM. Firma wstępnie nawiązuje negocjacje w sprawie sprzedaży linii produkcyjnej węzła 90 nm, ale te zostają zerwane przez rząd USA w ramach sankcji po aneksji Krymu. 

Efekt? Dokładnie taki sam jak przy wszystkich poprzednich próbach. W latach 2012-21 rosyjscy inżynierowie będą wprawdzie projektować autorskie i quasi-autorskie procesory Elbrus oraz Bajkał, ale wyprodukuje je tajwańskie TSMC. We własnym zakresie uda im się jedynie uruchomić eksperymentalną linię produkcyjną w totalnie archaicznej technologii 250 nm. Na szybką poprawę, zważywszy jeszcze na kolejne porcje sankcji po pełnoskalowej eskapadzie rosyjskich gierojów na Ukrainę, raczej nie ma co liczyć. 

Z tej perspektywy szkoda może być jedynie tych osób świata nauki, których ambitne i odważne plany rozbijały się o nieudolność reszty spośród zaangażowanych. Dzisiaj odbija się to czkawką również z uwagi na dodatkowe sankcje, odcinające dostawy z TSMC, co jednak smucić powinno wyłącznie Rosjan.

Sam Siergiej Aleksiewicz Veremeenko wrócił do bardziej przyziemnych zajęć, wykupując m.in. udziały w stalowym holdingu Estar i gazecie Pravda.ru. Powrót do krzemowych fantasmagorii wydaje się wątpliwy.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: Shutterstock (Sasa Dzambic Photography)

Źródło tekstu: Decorx, Kommiersant, Cnews, oprac. własne