Kamera samochodowa to coraz powszechniejszy element wyposażenia naszych aut. W ten sposób zabezpieczamy się przed skutkami ewentualnych wypadków lub innych zdarzeń drogowych, za które odpowiedzialność może czasem niesłusznie spaść na nas. Nagranie wideo może dowieść naszej niewinności (ale może też być przeciwnie). Tego typu urządzenia ma w swojej ofercie firma Navitel, której model R1050 trafił w moje ręce. Ile warte jest to urządzenie – na to i inne pytania postaram się odpowiedzieć w poniższej recenzji, do której przeczytania i komentowania zapraszam.
Kamera samochodowa Navitel R1050 ma kolor czarny. W białym kartonowym pudełku oprócz kamery i podstawki znalazł się także zasilacz podłączany do gniazda zapalniczki (5V/1,5A) z nieodłączalnym przewodem z wtyczką mini USB. Od razu widać tu dwie wady. Po pierwsze, jeśli w samochodzie mamy tylko jedno gniazdo zapalniczki (ja tak mam w swoim) i podłączymy do niego zasilacz dołączony do kamery Navitel, możemy zapomnieć o ładowaniu innych urządzeń, na przykład smartfonu. Lepszym rozwiązaniem jest użycie innego zasilacza, na przykład z dwoma lub trzema portami USB. I tu od razu natrafiamy na drugi problem, czyli dosyć rzadko już spotykany standard mini USB. Producent dorzuca też osobny przewód z wtyczką mini USB, ale jest on dosyć krótki. Poza tym producent nie zaleca używania innej ładowarki niż oryginalna, motywując to negatywnym wpływem na działanie baterii.
W zestawie znalazła się też dodatkowa taśma dwustronna do przyklejenia podstawki – na wypadek, jakbyśmy chcieli zmienić jej położenie lub przenieść do innego auta, a także ściereczka z mikrofibry. Kupując tę kamerę samochodową, otrzymamy również roczną licencję na nawigację Navitel Navigator z mapami Europy, Białorusi, Kazachstanu, Rosji i Ukrainy.
Źródło zdjęć: Marian Szutiak