Monitor testuję z MacBookiem Air z 2019 roku. To perfekcyjna maszyna do takich zadań – ma tylko 2 porty USB-C, z czego w domu jeden z nich zawsze zajmuje mi zasilacz. Jest to mój komputer podróżno-przenośny, więc wcale nie chce mi się podłączać do niego nie wiadomo ilu kabli, żeby następnego dnia wszystkie odłączać. To specyficzny rodzaj lenistwa, połączony z zamiłowaniem do pustego biurka. Zwykle kończyło się na tym, że nawet jak miałam pod ręką dodatkowy monitor, pracowałam na 13-calowym ekranie.
Możliwość podłączenia monitora i zasilania jednym kablem to zbawienie, ale jeszcze nie koniec. Philips Brilliance 439P9H/00 ma bowiem z tyłu jeszcze:
I jeszcze wbudowany webcam z podwójnym mikrofonem na górnej krawędzi. Dzięki temu podłączyłam do swojego laptopa:
Złączy akurat wystarczyło na moje potrzeby, musiałam tylko zabezpieczyć dysk, by nie wisiał bezwładnie na krótkim kabelku (zresztą długo tak nie wisiał, o czym później). Na szczęście nie są to rzeczy, które przełączam często, bo złącza są umieszczone wyjątkowo niewygodnie. By coś podłączyć albo przełączyć, trzeba albo wsadzić głowę pod ekran, albo kombinować z lusterkiem (no, chyba że można po prostu stanąć z tyłu :-)). Totalnie brakuje mi tu choć jednego gniazda USB, które byłoby łatwo dostępne, by podłączyć pendrive lub podobny drobiazg. Choć mogę ładować telefon z USB-C, mam problem z podłączeniem w ten sposób dysku SSD. Komputer co kilka podłączeń informował mnie, że urządzenie zużywa za dużo prądu i zostało wyłączone. To zapewne odosobniony przypadek, ale warto go odnotować.
Dysk działa prawidłowo podłączony do gniazda USB-A 3.2, ale prędkość przesyłania danych to około połowy tej, jaką osiąga podłączony bezpośrednio do komputera przez USB-C. Wciąż jest dobrze, ale używam tego dysku przy montażu filmów i potrzebuję najwyższych możliwych prędkości. Mam za to pełen potencjał karty sieciowej i mogę wykorzystać w pełni łącze światłowodowe 1 Gb/s. Transfery sięgają 920 Mb/s przy podłączeniu przez Ethernet.
I znów zauważyłam wadę, która moim zdaniem dyskwalifikuje monitor w pracy na stojąco. To detal, ale dla mnie dość ważny. Chodzi o porządek. Nie ma żadnego sprytnego sposobu na poprowadzenie kabli tak, by nie były widoczne pod ekranem. Opuszczony ekran idealnie je zasłania.
Źródło zdjęć: wł.
Źródło tekstu: wł.