Galaxy A41 ma trzy aparaty z tyłu i jeden z przodu. Konfiguracja sprawia bardzo dobre wrażenie i obiecuje przyzwoitą jakość zdjęć. Widząc potrójny aparat i główną matrycę 48 MPix w telefonie za 1099 zł nie sposób się nie ucieszyć, do tego mamy jeszcze dodatkowy aparat szerokokątny! Całość przedstawia się następująco:
Jak to się sprawdza w praktyce? Moim zdaniem bardzo dobrze. Obiektyw szerokokątny sprawdza się świetnie na wycieczkach, choć geometria pozostawia trochę do życzenia. Na granicy kadru obiekty są rozciągnięte i nie da się uniknąć aberracji chromatycznych (pojawia się fioletowa poświata).
Centralna część kadru prezentuje się dobrze i nie jest nadmiernie wyostrzona. Kolory są bliskie naturalnym, co miło mnie zaskoczyło – Samsung ma tendencje do „podkręcania” palety barw. Da się też zauważyć różnice w kolorach między aparatem głównym i szerokokątnym.
Im ciemniej, tym różnice w kolorach są bardziej widoczne. Aparat Galaxy A41 kiepsko radzi sobie po zmroku. Główny przekłamuje kolory, ale zachowuje szczegóły. Zdjęcia zrobione szerokokątnym są agresywnie odszumane i wyostrzane przez oprogramowanie telefonu, przez co zanikają detale. Nie ma jednak tragedii, jeśli porównamy Galaxy A41 do innych modeli za około tysiąc złotych.
Zoom cyfrowy sprawdza się do poziomu 2-3x. Maksymalny zoom 8x należy potraktować jako ostateczność. Robione nim zdjęcia to festiwal aberracji chromatycznych i cyfrowego dodawania szczegółów.
Mamy sensor głębi, mamy więc możliwość robienia zdjęć Live Focus, na których ostrość ustawia się już po zrobieniu zdjęcia. Ten tryb sprawdza się bardzo dobrze, a efekty rozmycia tła są przyjemne dla oka. To bardzo miły dodatek, jeśli ktoś ma ochotę pobawić się w artystyczne ujęcia. Bardzo podoba mi się możliwość zastosowania tu różnych efektów. Poza rozmyciem można sięgnąć po wir, powiększenie lub odbarwienie.
Z selfie również jestem zadowolona – przynajmniej tych robionych w dzień. W nocy frontowy aparat również niedomaga. Co ciekawe, można zrobić też selfie szerokokątne… a w zasadzie to zawsze robione jest szerokokątne, tylko domyślnie jest nieco przycinane.
Oba aparaty są w stanie nagrywać wideo w rozdzielczości 1080p z prędkością 30 kl./s. Jak na dzisiejsze standardy to wynik marny, na domiar złego na filmach z przedniego aparatu wyraźnie widać efekt opadającej migawki (rolling shutter). Teoretycznie aparat wytrzymałby nagrywanie w 4K. W końcu jest w stanie zrobić zdjęcia w rozdzielczości 8000x6000 px. Filmy zabiłby jednak brak stabilizacji. Nawet ujęcia w 1080p kręcone „z ręki” trzęsą się jak galareta.
Nagrywanie dźwięku nie stoi na wysokim poziomie, ale będzie wystarczające do domowych produkcji. Podobnie jak zdjęcia, nocna filmy nie wypadają dobrze. Występują te same problemy z kolorami i brakiem szczegółów. Zauważyłam też, że Galaxy A41 powoli ustawia ostrość przy kręceniu dynamicznych scen. Szczęśliwie nie zauważyłam żadnych przycięć, nawet przy nagrywaniu dłuższych filmów. W zasadzie jestem z tego modelu zadowolona – jego drobne niedociągnięcia zupełnie nie przeszkadzają w codziennym korzystaniu. Jest przeciętny, ale można na nim polegać i tylko do filmowania się nie nadaje.
Źródło zdjęć: Anna Rymsza (Xyrcon)
Źródło tekstu: wł.