DAJ CYNK

Test telefonu Lenovo Moto Z Play

Lech Okoń (LuiN)

Testy sprzętu

Akumulator

Przy obudowie o grubości 6,99 mm (nie licząc aparatu), akumulator o pojemności 3510 mAh robi wrażenie. Ponadto, dołączona do zestawu 15W ładowarka TurboPower, oferuje nawet 10 godzin użytkowania po 15 minutach ładowania. Naładowany do pełna akumulator oferuje natomiast według producenta do 50 godzin pracy w trybie mieszanym. Moto Z Play służył mi jako główny telefon, ale pomimo intensywnego korzystania z multimediów, najbardziej typowym okazało się ładowanie co drugi wieczór.



Oprócz tego, do testów otrzymałem Incipio offGRID Power Pack - przyczepiany magnetycznie Moto Mod z dodatkowymi 2220 mAh. Moduł ten dobiera jak najbardziej efektywne metody ładowania (4 - 6 W), oferując nawet dodatkowe 22 godziny pracy telefonu (do deklarowanych 50 h). W praktyce pozwalał on wydłużyć pracę telefonu o dobę, bez uciekania się do jakichś dodatkowych opcji oszczędzania energii. Chociaż za sprawą profilowania modułu telefon przyjemnie wtapiał się w dłoń, dodatkowe 79 gramów masy było odczuwalne i na wyjazdy brałem też płaską klapkę, by czasem pozwolić dłoniom odpocząć.

Multimedia

Do aplikacji Google Muzyka Lenovo dołożył jeden istotny dodatek - rozbudowany korektor audio. Dźwiękiem sterujemy oddzielnie dla słuchawek i głośnika telefonu. Na liście predefiniowanych profili znalazło się uderzenie basowe, wokalizer czy ekstremalny bas, ale możemy równie dobrze na własną rękę wyregulować wszystkie częstotliwości. Nie jest przy tym źle z głośnością - chociaż do liderów zestawienia Moto Z Play brakuje, to jednak telefon gra odczuwalnie głośniej na słuchawkach od flagowych Xperii. Samo brzmienie jest czyste, zrównoważone, z niewielką może dominacją tonów wysokich, te jednak możemy łatwo skorygować.



Rozczarują się natomiast osoby szukające telefonu, który bez instalowania czegokolwiek zaoferuje wygodne odtwarzanie filmów. Po zaawansowaną obsługę napisów czy długą listę kodeków udać należy się go Google Play i stamtąd pobrać odtwarzacz klasy np. MX Playera. Preinstalowaną aplikacją włączymy nasze autorskie nagrania, ale już nie pochłoniemy wygodnie seriali czy filmów.



Aparat fotograficzny

Na papierze specyfikacja głównego aparatu jest imponująca: 16 Mpix i piksele o wielkości 1,3 mikrometra, a to oznacza tyle, że matryca jest większa od Sony IMX234 w LG G5. Jej wielkość to około 1/2.3" i w bazie sensorów Sony takiego zestawu póki co nie znalazłem - albo więc jest to coś nowego, albo za produkcję wyjątkowo zabrała się inna firma. Do tego mamy autofokus oparty na detekcji fazy oraz laserze, dwukolorową diodową lampę, filmy 4K i obiektyw o przysłonie F/2.0.



Entuzjazm szybko ostudziły pierwsze zdjęcia. Autofokus jest niestety kapryśny i bardzo dużo zdjęć wychodzi nieostych. Zdarza się, że pomimo ładnej pogody na zdjęciu jest mnóstwo szumu, ale już wykonany chwilę później kadr jest świetny. Dostajemy taki miks zdjęć naprawdę niezłych i bardzo słabych. Co ciekawe, to samo dotyczy przedniej kamerki 5 Mpix wspomaganej diodową lampą - selfies raz wychodzą niesamowicie ostre, innym razem dziwnie ziarniste i rozmazane.



Podoba mi się natomiast praca telefonu z niewielkimi obiektami. Duży sensor, jasny obiektyw i laserowy autofocus są furtką do uzyskiwania atrakcyjnych wizualnie rozmyć tła. Ze zdjęciami nocnymi jest taka sama ruletka jak z dziennymi - po powrocie do domu będziemy zaskoczeni zarówno pozytywnie, jak i negatywnie. Natomiast zdjęcia panoramiczne raczej nikogo nie zachwycą - w pionie mają około 1250 pikseli, co dyskwalifikuje je w wielu zastosowaniach.

W filmach najbardziej odczujemy brak optycznej stabilizacji obrazu. Teoretycznie telefon oferuje cyfrową, ale nie działa ona równie dobrze jak w smartfonach Sony. O ile więc stop-klatki będą efektowne i pełne szczegółów, to już rozedrgane wideo wymaga albo walki od samego początku - jakimś małym statywem, albo w postprodukcji. Miłą niespodzianką jest natomiast obsługa trybu HDR nawet w filmach 4K.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News