Xiaomi 11T w kolorze szarym to świetnie wyglądający smartfon, którego tylna powierzchnia przypomina szczotkowane aluminium. Szkoda, że nie jest taka w dotyku – zamiast tego mamy gładką i śliską taflę szkła, która w dodatku bardzo łatwo się brudzi, a gdy nosimy rękawiczki może się wyśliznąć z ręki. Warto więc korzystać z dołączonego do zestawu etui, które przy okazji ochroni urządzenie przed uszkodzeniami (przynajmniej niektórymi).
Na tylnym panelu wyróżnia się wystająca w dwóch poziomach „wyspa” fotograficzna zawierająca obiektywy trzech aparatów oraz lampę błyskową.
Prawie całą powierzchnię z przodu zajmuje płaski wyświetlacz z zaokrąglonymi rogami. W jego górnej części wycięto otwór na obiektyw przedniego aparatu. W jego okolicy znajdują się również czujniki (zbliżania i oświetlenia), a także podłużny wylot głośnika słuchawki.
Górny głośnik ma również wyloty skierowane w górę. Tam też znajdziemy diodę podczerwieni oraz otwór mikrofonu. Na dole z kolei mamy drugi głośnik (do zestawu stereo), port USB-C, otwór kolejnego mikrofonu oraz wysuwaną tackę na dwie karty nanoSIM.
Przyciski głośności oraz przycisk zasilania producent umieścił na prawym boku. Lewy bok jest pusty.
Xiaomi 11T jest dosyć duży i ciężki, ale dzięki zaokrąglonym krawędziom bardzo dobrze leży w dłoni.
Xiaomi 11T ma czytnik linii papilarnych zintegrowany z przyciskiem zasilania. Może się powtarzam, ale dla mnie jest to najlepsza lokalizacja dla tego elementu wyposażenia. Sam czytnik działa szybko (na ogół) i prawidłowo rozpoznaje przyłożony do niego palec. Do dyspozycji mamy tu również funkcję rozpoznawania twarzy, która działa równie sprawnie. Warto dodać, że telefon pozwala zapisać dwa obrazy twarzy.
Źródło zdjęć: Marian Szutiak / Telepolis