DAJ CYNK

Horizon Forbidden West – gra tak dobra, że fani Xboksa będą płakać

Arkadiusz Bała (ArecaS)

Felietony

Ładnie, ładniej, Horizon

Obok gameplayu najbardziej oczywistą sferą, która doczekała się poprawy, jest oprawa audiowizulana. Mówiąc krótko, ta gra jest PRZE-PIĘ-KNA. Ekipa z Guerilla Games naprawdę odwaliła kawał dobrej roboty, bo gdzie bym nie poszedł, mam ochotę przystanąć i napawać się ślicznymi krajobrazami. Ba, dawno nie grałem w grę, gdzie równie często odpalałbym tryb foto.


Oczywiście grę ogrywałem na PlayStation 5. Ze względu na napięty grafik nie miałem okazji sprawdzić wersji na PlayStation 4, ale mam zamiar zrobić to przy pierwszej okazji. Jeśli prezentuje się choć w połowie tak dobrze, jak na nowej generacji – a z tego co słyszałem, to wygląda nawet lepiej – to czapki z głów, bo twórcy gry naprawdę dokonali cudu.

Ale czy nowy Horizon faktycznie jest najładniejszą grą tej generacji, jak można przeczytać w niektórych hurraoptymistycznych recenzjach? Polemizowałbym. Tutejsza oprawa nadal cierpi na kilka bolączek, chociażby agresywny pop-up oraz momentami nienaturalne animacje, w szczególności tam, gdzie dochodzi do interakcji z otoczeniem. Ale nie zmienia to faktu, że gra prezentuje się fenomenalnie, a wiele aspektów oprawy uległo znacznej poprawie.


Ta ostatnia uwaga dotyczy w szczególności mimiki postaci podczas rozmowy. Bynajmniej nie była to mocna strona pierwszego Horizona. Grymasy postaci często były sztuczne i nie zawsze odpowiadały ich aktualnym emocjom. W drugiej części bohaterowie mogą się pochwalić znacznie lepszą ekspresją: wyrażają emocje, gestykulują... Ba, czasem nawet wyglądają jak ludzie!

Miód dla uszu

Horizon Forbidden West nie tylko znacznie lepiej wygląda od swojego poprzednika, ale także lepiej brzmi. Dźwięki maszyn i otoczenia już w pierwszej części trzymały poziom, podobnie głosy aktorów, wcielających się w swoje role (przynajmniej w angielskiej wersji językowej). Nie da się natomiast ukryć, że soundtrack, choć nastrojowy, był nieco monotonny.

Horizon Forbidden West – gra tak dobra, że fani Xboksa będą płakać

Dwójka rozwiązuje ten problem i to z nawiązką. Choć nowe utwory nadal trzymają się stylu zapoczątkowanego w Zero Dawn, to zespół kompozytorów znacznie chętniej sięga po rozbudowane linie melodyczne i szeroką paletę różnych instrumentów. W efekcie soundtrack jest bardziej zróżnicowany i lepiej oddaje atmosferę tego, co dzieje się w danym momencie rozgrywki lub fabuły.

Historia z rozmachem – aż do przesady

Jeśli mam być szczery, elementem, który póki co podoba mi się najmniej, jest fabuła. Jasne, kawał głównego wątku jeszcze przede mną, jednak póki co nie jestem zachwycony, w jaki sposób rozwija się i w którą stronę zmierza.

Tak jak pierwsza część od początku potrafiła zakorzenić w nas jasny cel i ciekawość do świata, zasypując nas masą pytań bez odpowiedzi, tak Forbidden West rozkręca się bardzo długo. Jasne, wiemy, co trzeba zrobić, ale na jakiekolwiek interesujące zwroty akcji trzeba poczekać dobrych kilka, jeśli nie kilkanaście godzin.


A kiedy już nastąpią? Nie zdradzając zbyt wiele, Horizon Forbidden West bardzo dosłownie bierze sobie stwierdzenie, że stawka w sequelu zawsze powinna być większa niż w poprzedniej części. Historii z pewnością nie brakuje rozmachu, ale jeszcze mocniej zbacza w stronę science-fiction. Czy to źle? Sam jeszcze nie wyrobiłem sobie do końca opinii, ale na pewno jest to krok mocno kontrowersyjny.

No i ważna sprawa – jeśli imiona  Sylens, HADES oraz Ted Faro nic Wam nie mówią, lepiej odpuśćcie sobie Horizon Forbidden West. Zamiast tego odpalcie pierwszą część i wróćcie dopiero, kiedy ją skończycie. Niby sequel próbuje streścić historię jedynki, ale robi to dość nieudolnie. To gra dla osób, które świat Horizona zdążyły już poznać na własną rękę i teraz czekają na ciąg dalszy historii. 

Horizon Forbidden West – gra tak dobra, że fani Xboksa będą płakać

Muszę natomiast przyznać, że póki co jestem zachwycony wątkami pobocznymi. Uniwersum Horizona jest jednym z ciekawszych światów, jakie przyszło mi zwiedzić w grach wideo, a dodatkowe misje pozwalają go lepiej poznać. Spotykamy postacie, które w nim żyją, dowiadujemy się więcej o ich kulturze, a od czasu do czasu uda się nam odkryć urywki historii „starego świata”, który ludzka chciwość i krótkowzroczność skazała na zagładę. I wiecie co? To wszystko naprawdę trzyma się kupy.

Pomaga fakt, że postacie, które spotykamy na swojej drodze, są naprawdę dobrze napisane. W szczególności Aloy, która mocno dorosła na przestrzeni kilku miesięcy dzielących obie gry. Spokojnie, to nadal ta sama chłopczyca o wielkim sercu i ciętym języku. O ile jednak w pierwszej części poznaliśmy Aloy szukającą odpowiedzi i nieco przytłoczoną wszystkim co się wokół niej dzieje, to teraz jest znacznie bardziej pewna siebie i nie daje tak łatwo sobą pomiatać. Zmiana jak najbardziej na plus.


Podsumowanie

No to czas na najważniejsze pytanie – czy warto zagrać w Horizon Forbidden West? I to jeszcze jak! To gra, która wzięła wszystko to, co było dobrego w części pierwszej i poprawiła niemal każdy drobny element. Czy znajdziemy tu coś odkrywczego? Rewolucyjnego? Nie, ale też wcale o to tutaj nie chodziło. Chodziło o to, żeby stworzyć najlepszą grę z otwartym światem, jaka kiedykolwiek trafiła na konsole PlayStation. I wiecie co? Chyba się udało. 

Ocena końcowa: 9/10

Wady

  • Główny wątek długo się rozkręca...
  • ...i zmierza w kontrowersyjnym kierunku
  • Sporadyczny pop-up
  • Walka z ludźmi potrafi być chaotyczna i uciążliwa
  • Wymaga znajomości pierwszej części

Zalety

  • Fenomenalna oprawa graficzna
  • Wiarygodny świat i bohaterowie
  • Masa drobnych usprawnień względem pierwszej części
  • Dużo angażujących aktywności
  • Znacznie ulepszona eksploracja
  • Świetna ścieżka dźwiękowa

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: własne

Źródło tekstu: własne