DAJ CYNK

Najlepsze gry planszowe na urlop. Zmieścisz je w każdym plecaku

Arkadiusz Bała (ArecaS)

Poradniki


Polecamy najlepsze gry planszowe, które bez problemu zabierzecie ze sobą na urlop!

Ah, majówka! Doskonały moment, żeby wziąć kilka dni wolnego, rzucić robotę w diabły i podładować baterie w przyjemnym ciepełku grilla/kołdry/słońca (niepotrzebne skreślić). Ale co zrobić z resztą urlopu, kiedy wygrzewanie kości zacznie się już nam nudzić?

A może by tak, nie wiem, zagrać w planszówkę? Bo wiecie, tak się składa, że jest wiele gier, które potrafią zapewnić masę frajdy, a przy okazji bez problemu zmieszczą się do każdego plecaka. Poniżej postanowiłem przygotować dla Was kilka najciekawszych moim zdaniem propozycji.

Rój – szachy z robalami


Wyobraźcie sobie szachy. Dwóch graczy w płomiennym umysłowym starciu. Sprytne fortele i strategie wybiegające na kilkanaście ruchów do przodu. Satysfakcję, kiedy uda się znaleźć lukę w sprytnym planie przeciwnika i dreszczyk emocji, gdy wreszcie wpadnie w zastawioną przez nas pułapkę. Już? To teraz usuńcie planszę, a nudne pionki zamieńcie na kafelki z wizerunkami różnych gatunków robaków.

Jasne, Rój nie jest może grą równie elegancką co szachy, ale uwierzcie – gwarantuje te same emocje i to w bardziej przystępnym wydaniu.

Rój to gra dla dwóch graczy, w której będziemy umieszczali na planszy i przesuwali heksagonalne kafelki w taki sposób, by zablokować królową przeciwnika. Jak już wspomniałem, do dyspozycji mamy kilka różnych gatunków robaków – każdy z własnymi zasadami poruszania oraz zestawem specjalnych umiejętności; jak szachowe figury. Rozgrywka jest prosta, dynamiczna i potrafi nieźle spocić szare komórki.

Ale zaraz, zaraz, napisałem „na planszy”? Mój błąd. Do grania w Rój nie potrzebujemy planszy. Wystarczy kawałek płaskiej powierzchni i możemy się bawić. Sama gra jest też wyjątkowo łatwa w transporcie, szczególnie w wersji kieszonkowej, dzięki czemu bez problemu znajdzie się na nią miejsce w każdym bagażu.

Dla kogo?

Dla strategów, którzy po raz piąty oglądają Gambit Królowej.

Arboretum – spacer po parku, przy którym warto pomyśleć


Czy może być bardziej relaksującego niż spacer parkową aleją w otoczeniu przepięknych kwitnących drzew? Nie wydaje mi się. Pewnie na tym etapie wcale Was to nie zaskoczy, ale istnieje gra, która ten właśnie temat podjęła. W Arboretum sami będziemy projektować parkowe aleje i wcale nie jest to tak, relaksujące, jak mogłoby się wydawać.

Arboretum to gra, w której naszym zadaniem jest zaprojektowanie jak najwyżej punktującego parku. Będziemy w tym celu układali alejki z kart przedstawiających różne gatunki drzew. Dla każdego z nich w talii znajdziemy dokładnie osiem kart ponumerowanych od 1 do 8. Dlaczego to takie ważne? Ponieważ karty w alejkach układać możemy wyłącznie rosnąco. Mało tego! Rozpoczynając daną alejkę od 1 i kończąc na 8 dostaniemy dodatkowe bonusy punktowe, a żeby za to wszystko zapunktować musimy sobie zostawić kilka kart danego gatunku na ręce i modlić się, żeby łącznie miały wyższą wartość niż karty przeciwnika.

Może z tego krótkiego opisu wcale to nie wynika, ale Arboretum to niesamowicie emocjonująca gra, w której będziemy próbowali przechytrzyć naszych rywali poprzez umiejętne zarządzanie kartami w naszym parku, na ręce i umiejętne szacowanie ryzyka. To solidna, mięsista gra, którą udało się zamknąć w niewielkiej talii przepięknie ilustrowanych kart. No i ma jeden z najfajniejszych sposobów rozstrzygania remisów, z jakim się spotkałem – koniecznie musicie go sami sprawdzić 😉

Dla kogo?

Dla ambitnych graczy, szukających wymagającej gry w małym opakowaniu.

6 bierze! – minimum zasad, maksimum emocji


Kojarzycie Uno? 6 bierze! to gra, dzięki której prawdopodobnie już nigdy po nie tego klasyka sięgnę. To prosta karcianka, której tłumaczenie zajmuje trzy minuty. Potem zostaje dreszczyk emocji i salwy niepohamowanego śmiechu, ile razy któremuś z naszych rywali podwinie się noga.

Ale po kolei. W 6 bierze! każdy z graczy zaczyna z talią kart ponumerowanych od 1 do 104. W trakcie pojedynczej tury każdy w tajemnicy wybiera jedną z nich. Kiedy wszyscy gracze się zdecydują, zaczyna się dokładanie ich do jednego z czterech rzędów w kolejności od najniższej, do najwyższej karty. Haczyk polega jednak na tym, że osoba, która dołożyła szóstą kartę, musi zebrać cały rząd, a wraz z nim punkty karne.

6. bierze! w swoim podstawowym wydaniu to głupia, losowa gra, ale wiecie – jedna z tych fajnych głupich, losowych gier, które wyciąga się na grillu lub w pokoju hotelowym i stanowią doskonały pretekst, żeby się pośmiać i spędzić czas w miłym towarzystwie. Moim zdaniem kompletnie deklasuje w tej kategorii Uno, a jeśli nie wierzycie, to koniecznie sprawdźcie sami. Na pewno nie pożałujecie!

Dla kogo?

Dla każdego, kto lubi dobrą zabawę w fajnym towarzystwie.

 Urbanista – zbuduj własne miasto za miastem


Ja wiem, że urlop jest po to, żeby uciec od wielkomiejskiego zgiełku. Ale co powiecie na to, żeby w wolnej chwili zbudować swoje własne miasto? Tylko wiecie – takie fajniejsze?

Tak się składa, że dokładnie tym będziemy się zajmować w grze Urbanista, czyli malutkiej karciance, gdzie sami lub maksymalnie z trójką innych graczy będziemy układać miasto z kafelków. Jednocześnie w każdej partii czeka nas inny zestaw wyzwań, za których zrealizowanie będziemy punktować. Przekłada się to na regrywalną i bardzo satysfakcjonującą łamigłówkę przestrzenną, której rozwiązanie zajmie nam nieco ponad kwadrans. Tylko wiecie co? Na jednym takim kwadransie pewnie się nie skończy, bo zaraz przychodzi ochota na kolejną partię.

Warto także podkreślić, że wszystko to udało się zamknąć w niewielkim pudełku i na raptem 18 kartach. Dzięki temu Urbanista bez problemu zmieści się w do każdego plecaka, a jeśli się postaramy, to damy radę wziąć go ze sobą nawet w kieszeni.

Dla kogo?

Dla domorosłych architektów, którzy wolne chwile wolą spędzać poza domem.

Tajniacy – GRILL TRZY


Grill, chodzenie po górach, leżenie na plaży, zwiedzanie – podczas urlopu można robić masę fajnych rzeczy. Koniec końców przychodzi jednak taki moment, kiedy większą grupą siedzimy gdzieś w mieszkaniu lub pokoju hotelowym i szukamy czegoś do roboty (tj. przy założeniu, że nie chcemy w nieskończoność poświęcać się degustacji trunków wyskokowych). Na takie sytuacje mam tylko jedną odpowiedź: Tajniacy!

Tajniacy to gra, której przedstawiać chyba nikomu nie trzeba – mówimy tu w końcu o absolutnym klasyku gier imprezowych. Na wszelki wypadek wspomnę jednak, że dobieramy się w niej w dwie drużyny. Każda z nich składa się z szefa, który będzie udzielał wskazówek, oraz graczy, którzy na podstawie tych wskazówek muszą odnaleźć wszystkie karty odpowiadające im kolorem. Drużyna, która dokona tego jako pierwsza, wygrywa.

Oczywiście żeby nie było zbyt prosto, wskazówki muszą mieć określoną formę. Mogą składać się wyłącznie z jednego wyrazu, który kojarzy się z kilkoma spośród wyłożonych pośrodku stołu haseł, oraz liczby wskazującej, do ilu z nich dana wskazówka się odnosi. Czasem znalezienie takiego wyrazu nie jest trudne (np. „jajko dwa”, by połączyć kurę i omlet), a czasem trzeba się nieco bardziej wysilić… i modlić się, żeby pozostali gracze odgadli, o co nam chodzi.

Tajniacy to tytuł z prostymi zasadami, za to gwarantujący masę dobrej zabawy i świetnie spisujący się w niemal każdym towarzystwie. Warto mieć go w swojej kolekcji – nie tylko na urlop.

Dla kogo?

Dla miłośników gierek słownych, którzy doskonale rozumieją się ze swoimi przyjaciółmi (albo tylko tak im się wydaje). 

Zobacz: Azul: Ogród Królowej - klasyka w wydaniu zaawansowanym
Zobacz: Dominion - legendarna karcianka, w którą trzeba zagrać
Zobacz: Wyspa Kotów - spełnienie marzeń każdego kociarza?

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: własne, mat. marketingowe

Źródło tekstu: własne