DAJ CYNK

Mięso z probówki wejdzie do Europy. Na początek kurczak

Anna Rymsza

Nauka

Mięso z laboratorium

Mięso hodowane w laboratorium, a nie na farmie, trafi na rynek w Europie. Zaczynamy od drobiu.

Jeśli jednak chcesz spróbować pieczonych udek, które powstały bez hodowania (często niehumanitarnego) i zabijania ptaków, musisz jeszcze poczekać. Po pierwsze, na razie mięso drobiowe z laboratorium zostało dopuszczone na rynek tylko w jednym kraju Europy: w Wielkiej Brytanii. Trzeba więc wybrać się w podróż poza Unię Europejską.

Pod drugie – ważniejsze – zatwierdzony właśnie produkt firmy Meatly nie jest przeznaczony dla ludzi. Z pewnością jest bezpieczny dla naszych żołądków, ale daleko mu do wykwintnego dania. Meatly będzie bowiem dodawać kurze tkanki, hodowane w laboratorium, do karm dla zwierząt. Jest to więc taka sama sytuacja, jak z białkiem owadów w Polsce.

Produkcja zaczyna się od pobrania małej próbki komórek z kurzego jaja i hodowania ich na odpowiedniej pożywce. Gdy będą dojrzałe, trafią do pojemnika na wzór kadzi w browarze. Tam będą odżywanie i będą się mnożyć, aż wypełnią pojemnik masą przypominającą pasztet. Karmy Meatly trafią do sklepów jeszcze w 2024 roku, w kolejnych latach firma skupi się na skalowaniu i obniżaniu kosztów.

Zobacz: Schabowy przyszłości nadchodzi. Taki sam, ale inny

Osoby, które nie wyobrażają sobie życia bez zwierzęcych towarzyszy i są przeciwne ubojowi innych zwierząt, powinny być zadowolone z nowego prawa. Zawsze to też jakiś krok w ochronie środowiska i pewna oszczędność wody.

Według danych z Uniwersytetu w Winchester połowa właścicieli zwierząt nie ma nic przeciwko laboratoryjnemu mięsu w karmie swoich psów i kotów, a 32% sama by jadła potrawy z takim mięsem. Rząd Wielkiej Brytanii chce to umożliwić jak najszybciej. Mięso z laboratorium zostało dopuszczone do spożycia przez ludzi w Izraelu i Singapurze. Dla porównania, takie stany jak Floryda i Alabama, całkowicie go zakazują.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: luchschenF / Shutterstock.com

Źródło tekstu: The Guardian