DAJ CYNK

Grand Theft Auto Vice City wjeżdża na Nintendo Switch!

Piotr Urbaniak

Gry

Nie jest to niestety oficjalna produkcja Rockstar Games, a fanowski port, tym bardziej jednak wypada docenić kunszt jego autorów.

Nintendo nigdy nie było po drodze z serią GTA i trudno nawet powiedzieć czemu. Kiedyś zrzucilibyśmy to zapewne na barki pro-rodzinnej polityki wydawniczej, ale 2021 to nie lata 90. i Big N nie walczy już przed kongresem o Mortal Kombat, a wprost przeciwnie – wydaje je na swych konsolach. Tak czy inaczej, efekt jest taki, że flagowej serii Rockstar Games na Switchu nie uświadczymy, choć portów podstawowej trylogii doczekały się nawet smartfony, a piątka niebawem zaliczy trzecią kolejną generację sprzętu. 

Gdzie jednak korpo nie może, tam przyjdą entuzjaści. Tak oto na Nintendo Switch trafia właśnie Grand Theft Auto Vice City, przez wielu uważane skądinąd za zdecydowanie najbardziej klimatyczną odsłonę serii. 

Zobacz: Nintendo Switch OLED: patrzcie i uczcie się, jak robić pieniądze

Niestety, nie jest to projekt oficjalny, a co za tym idzie do działania wymaga zmodyfikowanej konsoli, ale to też w pewnym sensie jego atut. Gdyby Nintendo i Rockstar dogadali się w sprawie oficjalnej konwersji, to zapewne byłaby to wersja zaczerpnięta ze smartfonów, a tymczasem fani przenieśli na pstryczka wydane pecetowe, rozszerzone dodatkowo o wodotryski dostępne pierwotnie tylko na pierwszym Xboksie. 

Gra wywodzi się z projektu reVC, opartego z kolei na re3, czyli wykorzystującej dobra inżynierii odwrotnej, koncepcji przepisania kodu GTA na nowo. Pozwoliło to przede wszystkim podmienić oryginalny silnik RenderWare (D3D8) na jego uwspółcześnioną wersję librw, zgodną z DirectX 9, OpenGL 2.1 czy OpenGL ES 2.0, a ostatecznie odpalić kultową produkcję właśnie na Switchu.

Autorzy uspokajają, że nie są piratami, bowiem tytuł wymaga dogrania assetów, które można zaczerpnąć z legalnie zakupionego wydania PC. Sama inżynieria wsteczna to już jednak naruszenie licencji, więc temat, jak zwykle w takich przypadkach, będzie dyskusyjny. Wcześniej w ten sam sposób potraktowano GTA III i trochę zamieszania było: pliki pojawiały się w sieci, po czym z niej znikały, by mimo wszystko powracać na nowo. 

Redakcja nie zachęca do łamania ani prawa, ani licencji. Niemniej na efekt końcowy zdecydowanie warto rzucić okiem. Wideo powyżej w tekście.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: Freebie (Luca Burgio)

Źródło tekstu: GitHub (Graber)