DAJ CYNK

Google rezygnuje z „czarnej listy”, bo Black Lives Matter

Anna Rymsza

Wydarzenia

Google usuwa „czarną listę” z Chromium

Ktoś w Google pomylił potoczne wyrażenie z przejawami rasizmu. W kodzie Google Chrome nie będzie już „czarnej listy” i „białej listy”.

Google zawsze wspierał różnorodność rasową i promował wzajemny szacunek. Nie dziwi więc, że firma wspiera ruch Black Lives matter. Jak przystało na firmę z zachodniego wybrzeża USA, momentami aż do przesady.

Od 2018 roku Google stara się usunąć nawet subtelne przejawy rasizmu i dyskryminacji z Google Chrome. Zaowocowało to zmienianiem „czarnej listy” (blacklist) na „listę blokowanych” (blocklist), a „białej listy” (whitelist) na „listę dozwolonych” (allowlist) w interfejsie przeglądarki, gdzie mogą zobaczyć je użytkownicy.

Zobacz: Signal zasłoni twarze na zdjęciach. Chodzi o ochronę protestujących #BlackLivesMatter
Zobacz: Microsoft Edge z Chromium już jest w Windows Update, zaraz będzie u ciebie

W październiku 2019 roku do programistów Google Chrome i rozwijających otwartoźródłowy projekt Chromium dotarły nowe wytyczne, jak programować neutralnie rasowo. Dokument zaleca, by unikać bezpośredniego wartościowania kolorów. Nie wolno mówić, że czarny to zło, a biały to dobro, mimo że nasza kultura jest przesycona takimi porównaniami i nie ma to nic wspólnego z kolorami skóry ludzi z różnych części świata.

W obliczu ostatnich wydarzeń w USA programiści Chromium wzięli się do pracy. Jeden z nich usunął ponad dwa tysiące wystąpień słowa blacklist w nazwach klas, metod i zmiennych. W kolejnych łatkach zamierza zmienić także nazwy katalogów i plików.

Zobacz: Chrome 83 wprowadza grupowanie kart i bezpieczniejszy DNS

Czy kolejnym krokiem będzie wymazanie z języka „czarnego charakteru”, „białego kapelusza”, albo „rycerza na białym koniu”? Sprawa budzi we mnie mieszane uczucia. Zmiana wydaje mi się równie bezsensowna, co walka z układem dysków master/slave, dziś już zapomnianym dzięki standardowi SATA.

Jeśli rzeczywiście osoby ciemnoskóre uznają te zwroty za krzywdzące, odszczekam te słowa. Przypomina mi się jednak sprawa Amerykańskich Indian. Potomkowie rdzennych mieszkańców Ameryki Północnej często chcą być nazywani w ten sposób, mimo że jest to określenie uznawane przez inne rasy za obraźliwe. Zwolennikiem tego określenia był między innymi aktywista Russell Charles Means z plemienia Ogala Lakota. Obawiam się, że tu może być podobnie i znów ktoś wmawia innym, co powinno ich obrażać, a co jest w porządku.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło tekstu: 9to5Google