Federalna Komisja Łączności USA zażądała, aby usługi szerokopasmowego dostępu do internetu były opisywane niczym żywność.
Zapewne każdy z Was doskonale kojarzy etykiety wartości odżywczych, jakie od lat obowiązkowo znajdują się na opakowaniach produktów spożywczych. Jak zadecydowała Federalna Komisja Łączności USA (FCC), w bardzo podobny sposób powinny być opisywane wszystkie usługi zapewniające szerokopasmowy dostęp do internetu. Taką decyzję urzędnicy wydali w rozporządzeniu z 17 listopada.
FCC zauważa, że dostawcy często stosują uproszczenia, które mogą wprowadzić klienta w błąd. Na przykład eksponują tylko maksymalną prędkość pobierania, dopiero w regulaminie informując o wartościach typowych i wysyłaniu. Ukrywają też dodatkowe koszty, takie jak opłata aktywacyjna, co zdaniem regulatora stanowi poważne nadużycie.
Podobnie jak w przypadku żywności, narzucona etykieta ma bardzo konkretny format. Musi zawierać czytelnie wypisane informacje o cenach, transferze i ewentualnych limitach przesyłu danych. Mało tego, powinien się na niej znaleźć odnośnik do polityki prywatności i zarządzania siecią, a także konkretna deklaracja możliwości skorzystania z rządowych dopłat w ramach kampanii Affordable Connectivity Program. Wzór poniżej.
Zdaniem przewodniczącej FCC, Jessici Rosenworcel, etykiety znacząco ułatwią konsumentom wybór odpowiedniej oferty, tak, jak odbywa się to w sklepach spożywczych. Co podkreśla przedstawicielka, potencjalny nabywca otrzyma od każdego operatora wyczerpujący zestaw informacji, które w dodatku bezproblemowo ze sobą porówna.
Warto zauważyć, w istocie rzeczy przedstawiony wzór etykiety wprowadzono już w 2016 roku, ale wówczas jego wykorzystanie było dobrowolne. Operatorzy mogli tym samym formatkę pominąć albo wedle upodobań zmodyfikować. Teraz pole do interpretacji bezpowrotnie tracą, a oprócz tego muszą obligatoryjnie dostarczyć wymagane dane nawet obecnym abonentom.
Źródło zdjęć: Ekaterina Minaeva / Shutterstock
Źródło tekstu: FCC, oprac. własne
