Tubi chce być jak Netflix, tylko za darmo. Na całym świecie platforma ma już blisko 80 mln klientów, teraz wraca do Europy.
Tubi osiąga olbrzymie sukcesy w USA i w innych krajach całego świata. Darmowa platforma VoD może aktualnie pochwalić się aż 78 milionami użytkowników. Co warto podkreślić, jest to w pełni legalny serwis streamingowy, finansowany przez wyświetlanie reklam. Nie mamy więc do czynienia z kolejną piracką platformą pokroju tych popularnych w Polsce, tylko z legalnym biznesem, prowadzonym z poszanowaniem z autorskich praw majątkowych twórców treści.
Mimo swojej legalności Tubi musiał już raz opuścić Unię Europejską, a to za sprawą przepisów RODO. Teraz platforma wróciła do Wielkiej Brytanii i analizuje możliwości powrotu do krajów unijnych.
Jak można się domyślić, wykonaliśmy wiele pracy, aby zapewnić zgodność z wszystkimi regulacjami, w tym RODO. I co ważniejsze, mamy bardzo solidną ofertę, którą uważamy za niezbędną. To jest więc nasza pierwsza oficjalna próba (uruchomienie w Wielkiej Brytanii - przyp. red.) i myślę, że odniesiemy sukces.
- mówi Anjali Sud, dyrektor generalna Tubi, Anjali Sud w rozmowie z Variety
Pomimo powrotu na kontynent, nie należy spodziewać się błyskawicznej ekspansji na inne rynki europejskie. Powodem są skomplikowane przepisy poszczególnych krajów, jak i odgórne prawo unijne w kontekście przetwarzania danych osobowych użytkowników. W biznesie opartym w 100% na reklamie wszystko musi być dopięte na ostatni guzik.
Platforma Tubi nie jest przy tym jakąś azjatycką firmą krzak, lecz należy do amerykańskiego koncernu medialnego Fox. W jej zasobach jest obecnie ponad 20 tys. filmów i odcinków seriali oferowanych widzom bez dodatkowych opłat.
Zobacz: Netflix króluje w Polsce. Sprawdź statystyki za 2Q2024
Zobacz: Prawdziwa petarda na Netflixie. Jedna wielka impreza, okraszona winem
Źródło zdjęć: Media_photos / Envato
Źródło tekstu: Variety, Press Citron, oprac. wł