Wybaczcie redakcji nieco frywolny tytuł, ale najnowszy projekt rosyjskiej Komisji ds. Polityki Informacyjnej, złożony właśnie do Dumy Państwowej, ciężko skomentować zachowując powagę.
Każdego dnia kolejne zachodnie firmy zwijają się z Rosji. O ile jednak, jak komentuje Kreml, nie jest dużym problemem zastąpienie marek spożywczych czy odzieżowych, o tyle branżę technologiczną władza usiłuje najrozmaitszymi sposobami zatrzymać.
Jednym z nich ma być tzw. ustawa o karach obrotowych, którą do Dumy Państwowej złożyli właśnie przewodniczący Komisji Dumy Państwowej ds. Polityki Informacyjnej Aleksander Chinsztejn i jego pierwszy zastępca Siergiej Bojarski. Obaj z putinowskiej partii Jedna Rosja.
Politycy domagają się, aby każda firma technologiczna, która odmówi otwarcia biura na terenie Federacji Rosyjskiej, była karana grzywną w wysokości 10 proc. rocznych przychodów z rynku rosyjskiego. Ponadto jej witryny miałyby być usuwane z wyszukiwarek. Dodajmy jeszcze – pod groźbą kolejnej kary, wynoszącej tym razem 1 mln rubli (ok. 36,5 tys. zł) za pojedyncze naruszenie.
Legislacyjnie jest to rozwinięcie ustawy z 2021 roku, wymuszającej na internetowych potentatach, takich jak Meta czy Google, otwieranie rosyjskich biur po przekroczeniu w prowadzonych witrynach i usługach progu 500 tys. użytkowników dziennie.
Przypomnijmy, oprócz tego zobligowane spółki muszą zarejestrować się w bazie danych Roskomnadzoru i zadeklarować usuwanie wybranych informacji na życzenie władz.
Absurd polega na tym, że nawet lokalni eksperci zauważają, iż proponowane przepisy są życzeniowe i niemożliwe do wyegzekwowania. Jak podkreślają, firmy nie boją się blokad ani usunięcia z wyszukiwarek, bo same wycofują się z rynku rosyjskiego, a tym samym też nie generują przychodów, z których można byłoby wyliczyć ewentualną karę.
Pieniądze uzyskać będzie ciężko. Ważniejsze jest to, że po nałożeniu kary władze rosyjskie mogą ograniczyć dostęp do określonego zasobu z powodu nieuiszczenia opłaty. Warto jednak zauważyć, że już teraz prawie wszystkie zagraniczne firmy ogłaszają zawieszenie pracy w Rosji tytułem konfliktu w Ukrainie
– przyznaje Yaroslav Shitsle, prawnik specjalizujący się w IT, cytowany przez Kommiersant.
Tak więc chcąc powstrzymać eksodus, rosyjskie władze wymyśliły karę, która byłaby skuteczna tylko w sytuacji, gdy dana firma chce wycofać się z Rosji oficjalnie, zakulisowo dalej prowadząc swą działalność. Tymczasem tak nie jest, bo biznesy zdają się zwijać zupełnie serio, a często swoje dokłada sam Roskomnadzor, który zablokował m.in. Twittera.
Słodką tajemnicą kremlowskich decydentów pozostanie to, jak zablokowany serwis miałby generować przychód. Albo dlaczego firma świadomie rezygnująca z działalności w Rosji chciałaby widnieć w tamtejszych wyszukiwarkach. Słowem, kogoś tu chyba ponosi fantazja.
Źródło zdjęć: Shutterstock (Gil Corzo)
Źródło tekstu: Kommiersant, oprac. własne