Nie… do końca. Huawei P60 Pro nie ma szkła Gorilla Glass, ale ma szkło Kunlun Glass. To konkurencyjne rozwiązanie, które według deklaracji producenta ma się charakteryzować jeszcze wyższą odpornością na rysy i inne uszczerbki.
Z oczywistych względów nie testowaliśmy, czy telefon wytrzyma spotkanie z płytką chodnikową (w każdym razie nie celowo 😅), ale mogę ręczyć za to, że nawet po kilkunastu dniach intensywnych testów na naszych egzemplarzach nie pojawiły się nawet najmniejsze zarysowania. No i tak po prawdzie to sprawdzać tego wcale nie musimy – szwajcarska firma SGS zrobiła to za nas i przyznała mu najwyższy, bo pięciogwiazdkowy certyfikat odporności na uszkodzenia.
Tak, każdy egzemplarz jest unikalny – przynajmniej w przypadku białej wersji kolorystycznej, gdzie zastosowano wykończenie z masy perłowej. Na pleckach telefonu mamy więc charakterystyczne wzory przypominające swoją fakturą marmur, które prezentują się inaczej w przypadku każdego egzemplarza. Sprawdzaliśmy – nie udało nam się znaleźć dwóch takich samych smartfonów, a podczas premiery P60 Pro przewinęło nam się ich przez ręce sporo. Naszym zdaniem wygląda to przegenialnie, a prywatnie nie mogę od nowego flagowca Huawei w tej wersji oderwać wzroku. No ale że o gustach się nie dyskutuje, to uspokajam – czarna wersja nie ma takich „udziwnień”, jednak w dalszym ciągu prezentuje się elegancko i minimalistycznie.
Tak. Konkretnie rzecz biorąc mamy tu wyświetlacz LTPO OLED o przekątnej 6,67” i bardzo wysokiej rozdzielczości rzędu 1220 x 2700. Obraz jest więc ostry jak żyleta, a kolory realistyczne i mocno wysycone. No i dzięki wysokiej jasności maksymalnej o czytelność w jasnym słońcu w ogóle nie trzeba się martwić.
Najfajniejszą rzeczą jest natomiast fakt, że ekran wykonano we wspomnianej już wcześniej technologii LTPO. To oznacza, że częstotliwość odświeżania może być płynnie regulowana w zależności od tego, co jest akurat wyświetlane na ekranie. Maksymalnie może ona wynieść 120 Hz, co gwarantuje płynny obraz podczas przeglądania interfejsu czy przewijania długich stron internetowych. Kiedy jednak na ekranie wyświetlany jest statyczny obraz, spada ona do 1 Hz, oszczędzając tym samym baterię. Mówiąc krótko, mamy najlepsze z obydwu światów: ultrapłynne animacje i długi czas pracy na jednym ładowaniu.
Tak. Telefon może się pochwalić wodoodpornością na poziomie IP68, a więc bez problemu wytrzyma np. intensywną ulewę, wylanie na niego szklanki wody lub upuszczenie do wanny (tj. o ile w wannie jest woda, a jeżeli nie ma, to prędzej ucierpi wanna niż telefon 😉).
Ma, ma – i to jaką! W pudełku znajdziemy ładowarkę o mocy 88 W, dzięki której w 10 minut naładujemy telefon do 50 procent, a do pełna w niecałe 40 minut. Zbawienie, kiedy potrzebujemy szybkiego „kopa” przed wyjściem. Co więcej, posiada ona zarówno gniazdo USB-C, jak i USB-A, dzięki czemu nie jesteśmy ograniczeni do jednego kabla.
W tym miejscu warto także wspomnieć o technologii BatteryCare, która wydłuża żywotność akumulatora nawet do 5 lat. Dzięki temu można korzystać z szybkiego ładowania bez obaw, że nasza bateria na tym ucierpi.
Tak. Co więcej, jest ono niewiele wolniejsze od ładowania „po kablu”, bo obsługuje moc rzędu maksymalnie 50 W. Dodatkowo telefon ma funkcję ładowania zwrotnego mocą 7,5 W, dzięki czemu możemy podładować np. słuchawki, inteligentny zegarek albo telefon kolegi, który nie ma równie mocnego akumulatora 😉
Tak. Huawei P60 Pro obsługuje kilka standardów płatności zbliżeniowej, w tym m.in. BLIK i Curve. Szczegółowe aplikacje na ten temat znajdziecie w aplikacjach Waszych banków (oczywiście dostępnych bez żadnego problemu w AppGallery).
Artykuł sponsorowany przygotowany wspólnie z firmą Huawei.
Źródło zdjęć: własne
Źródło tekstu: własne
