DAJ CYNK

10 lat jak jeden dzień - część IV

Witold Tomaszewski

Felietony

Wiecie już dużo o naszej 10-letniej historii, ale może nie za wiele o ostatnich miesiącach. A tu działo się dużo, nawet bardzo. Jednak wcześniej wrócimy jeszcze na chwilę do dalszej przeszłości opisując jeden z wątków, o którym nam przypomnieliście.

Wiecie już dużo o naszej 10-letniej historii, ale może nie za wiele o ostatnich miesiącach. A tu działo się dużo, nawet bardzo. Jednak wcześniej wrócimy jeszcze na chwilę do dalszej przeszłości opisując jeden z wątków, o którym nam przypomnieliście.

Zobacz: 10 lat jak jeden dzień - część I.
Zobacz: 10 lat jak jeden dzień - część II.
Zobacz: 10 lat jak jeden dzień - część III.
Zobacz: 10 lat jak jeden dzień - historie czytelników.

Serwery, bo o nie pytaliście w komentarzach... W II części historii wspomnieliśmy, że zaczynaliśmy od gościny na serwerze Andrzeja "kaszpira" Kaźmirowskiego. Ot, kolejna mała stronka na jego sprzęcie. Rośliśmy jednak bardzo szybko i już po kilku miesiącach musieliśmy znaleźć swoją własną maszynę. Do sprawy podeszliśmy ekonomicznie, znaleźliśmy dostawcę rozwiązań zwirtualizowanych (VPS), co dawało nam dużą elastyczność. Jak okazało się, to rozwiązanie też nie wystarczyło nam na długo...

W 2 lata po starcie zapadła decyzja o zakupie własnej maszyny i postawieniu jej w Polsce. Tu z pomocą przyszedł nam Tomek "Tom" Śląski, który dał nam nieocenione wsparcie i udostępnił nam swoją szafę do kolokowania maszyny. Bardzo, ale bardzo mu za to dziękujemy.

Zobacz: Z ziemi wolskiej do Polski....

Choć w międzyczasie dokupiliśmy jeszcze jedną maszynę, na której postawiliśmy samą bazę danych, to jednak w 2010 roku zaczęły nas trapić awarie. Trzeba było zacząć myśleć o kolejnej maszynie i profesjonalnej obsłudze administracyjnej. Na początku 2011 roku przenieśliśmy się z Poznania do Warszawy na naprawdę szybką maszynę, która obsługuje nas zresztą do dzisiaj.

A teraz historia najnowsza, a dokładniej ostatnich kilku bardzo ważnych miesięcy. Średnio raz na rok-półtora rozmawialiśmy z jakimś inwestorem zainteresowanym TELEPOLIS.PL. Były to i fundusze inwestycyjne, i duże portale. Ze względu na stosunkowo niewielkie przychody fundusze wyceniały nas nisko, dlatego nigdy nie udało nam się wejść na bardziej zaawansowany poziom rozmów. Z kolei portale oferowały całkiem uczciwe pieniądze, jednak wiązałoby się to z utratą przez nas samodzielności. Zobowiązanie do bliskiej współpracy redakcji z działem sprzedaży reklam, unikanie wrażliwych dla reklamodawców tematów było dla nas nie do zaakceptowania. Bardzo lubimy robić to, co robimy - i pisać to, co myślimy. Tego braku nie wynagrodziłaby nam nawet wielomilionowa oferta. Markę ma się jedną, a za długo na nią pracowaliśmy, żeby zamienić ją na garść srebrników.

W lutym odezwała się do nas Comperia.pl. Firma nie była dla nas nieznana, choć nigdy bliżej jej się nie przyglądaliśmy. Pierwsze rozmowy były tak naprawdę badaniem gruntu pod ewentualną współpracę. Potem zaczęło się kreowanie scenariusza przejęcia TELEPOLIS.PL. Po kilku spotkaniach i ustaleniu warunków brzegowych, na przełomie marca i kwietnia do sprawy włączyli się prawnicy.

TELEPOLIS.PL reprezentowała kancelaria Chajec, Don Siemion & Żyto (pozdrawiamy świetnych mecenasów - Olę Szyszko-Kamińską i Mariusza Busiło), a Comperia.pl kancelaria Gessel. Do końca maja trwały ustalenia ponad 100-stronicowej treści umowy i wszystkich warunków. Była to wręcz tytaniczna, codzienna praca, która wyłączyła mnie w tym okresie z życia redakcji. Jeszcze na kilka minut przed podpisaniem umowy 30. maja były do wprowadzane poprawki do umowy. Dopiero 1. czerwca mogłem się porządnie wyspać...

Czemu wybraliśmy Comperia.pl? Z kilku względów. Po pierwsze, założyciele firmy, choć są już mniejszościowymi udziałowcami, zasiadają w zarządzie. Comperia.pl to ich dziecko - tak samo, jak TELEPOLIS.PL było i jest naszym. Tu nawiązała się pewna nić porozumienia ze względu na bardzo podobne początki. Po drugie, podczas wszystkich rozmów byliśmy traktowani jak partnerzy, a nie 16-letni pryszczaci nastolatkowie, którzy nic nie wiedzą o życiu (tu ukłon w stronę niektórych portali, które z nami wcześniej rozmawiały). Po trzecie, mamy zagwarantowaną pełną niezależność dziennikarską. Zauważyliście pewnie, że pod tym względem nic w ostatnich miesiącach się nie zmieniło - to właśnie potwierdzenie tego zobowiązania. Po czwarte, dzięki Comperii udało nam się w końcu wdrożyć projekt, który kiełkował w naszych głowach od dłuższego czasu - czyli porównywarkę usług telekomunikacyjnych. Na razie komórkowych (tu będziemy niedługo wdrażać postulaty czytelników), a wkrótce usług stacjonarnych (internetu, telewizji, telefonii). I po piąte - w końcu odciążono nas z codziennej, administracyjnej pracy, także programistycznej. Dzięki temu przy powiększonej do 4 osób redakcji możemy zajmować się tym, co kochamy i na czym się znamy - czyli pisaniem o rynku telekomunikacyjnym. A to dopiero początek naszego podboju wszechświata i okolic. ;-)

Tak wyglądało 10 lat działania TELEPOLIS.PL. Kolejne lata idziemy pod rękę z Comperia.pl. Jestem bardzo ciekawy jak serwis będzie wyglądał w swoje 20 urodziny w 2024 roku. ;-) W następnej części poznacie bliżej tę firmę. Bardzo ciekawy wywiad z Bartoszem Michałkiem i Karolem Wilczko - założycielami porównywarki - opublikujemy już za kilka dni.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News