DAJ CYNK

Gra roku! God of War: Ragnarok i potem długo nic (recenzja)

Damian Jaroszewski (NeR1o)

Gry

Satysfakcjonująca, ale wymagająca i zbalansowana walka

Sama walka, poza nowymi atakami i możliwościami, jest niemal taka sama, jak wcześniej. Oznacza to, że jest momentami trudno, a nawet cholernie trudno, ale jednocześnie satysfakcjonująco. W ciągu tych kilkudziesięciu godzin przyjdzie Wam się zmierzyć z różnymi przeciwnikami, wobec których obrać trzeba różne taktyki. Na jednego lepsza będzie szarża i szybka eliminacja, na innego uniki i atakowanie z doskoku, a na jeszcze innego parowanie ciosów i kontratak. Gorzej, gdy z każdym z nich będziemy musieli walczyć jednocześnie, bo nie będzie brakowało momentów, w których na nasze zdrowie czyhać będzie kilku przeciwników jednocześnie. Nie jest to może poziom Elden Ring czy Demon’s Souls, ale przygotujcie się na kilka, kilkanaście, a może nawet kilkadziesiąt śmierci.


Sama walka jest też odpowiednio zbalansowana i nie chodzi o moc przeciwników. W God of War: Ragnarok początkowo może się wydawać, że jest jej mało, a więcej czasu spędza się na eksploracji i rozwiązywaniu prostych zagadek (tam coś zamroź, tam zablokuj, a tu pociągnij, żeby odblokować coś innego). Jednak intensywność walk sprawia, że takie momenty odpoczynku są potrzebne. Z czasem walki jest coraz więcej, więc miłośnicy naparzanki będą zadowoleni. Na pewno ucieszy ich też mały powrót do korzeni, bowiem odnoszę wrażenie, że Kratos stał się trochę brutalniejszy niż w poprzedniej części. Specjalne ciosy kończące wiążą się z rozerwanymi szczękami, odciętymi głowami czy wyrwanymi kończynami. Są przy tym bardzo widowiskowe i zależą nie tylko od dzierżonej w danym momencie broni, ale też rodzaju samego przeciwnika. Nawet pod sam koniec gry oglądałem je z dużą satysfakcją.

Zadowoleni będą też fani wyzwań, bo sporo jest walk z mniejszymi i większymi bossami, ale pojawia się też wiele dodatkowych stworów, które potrafią uprzykrzyć życie. W poprzedniej części uwielbiałem walki z Walkiriami. Tutaj wojowniczki Asgardu zostały zastąpione przez Berserków, ale to ten sam poziom wyzwania. Na szczęście jest to misja poboczna, więc gracze bardziej skupieni na fabule mogą ją pominąć. Ja na pewno do niej wrócę, gdy już Ragnarok będę mógł przejść bardziej na spokojnie, nie spiesząc się z zakończeniem głównej osi fabularnej na potrzeby recenzji.

Recenzja God of War: Ragnarok

Jeśli chodzi o same zagadki, to te również zostały odświeżone, bo Kratos i Atreus zyskali nowe możliwości. Nie będę zdradzał wiele, ale niektóre momenty wymagają lekkiego kombinowania, aby otworzyć wszystkie przejścia czy skrzynki. Nie obejdzie się też bez wracania do odwiedzonych już lokacji, jeśli zależy nam na znalezieniu i odblokowaniu wszystkiego, bo część miejsc będzie niedostępna, dopóki nie odblokujemy nowych umiejętności. Jednak w trakcie gry takie powroty są umotywowane fabularnie, więc nie miałem wrażenia wymuszonego grindu.


No i wreszcie rzecz chyba najważniejsza. Jeśli uważnie czytaliście recenzję, to wspominałem już, że to Atreus staje się najważniejszą postacią tej historii. Dzieje się tak nie tylko fabularnie, ale też gameplayowo. Tak, są długie fragmenty gry, gdzie to właśnie chłopakiem przyjdzie nas sterować. Daje to ogromny powiew świeżości i uwierzcie mi, że jest on niemniej kompetentnym wojownikiem od swojego ojca, chociaż ma zupełnie inny styl walki. Muszę przyznać, że momentami przyjemniej pokonywało mi się kolejnych przeciwników właśnie Atreusem niż Kratosem. Odważna, ale w mojej ocenie bardzo dobra decyzja Santa Monica Studio i samego PlayStation. Dodatkowo zdradzę, że momentami mamy też innych kompanów w trakcie walki, ale o tym musicie przekonać się już sami.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: własne