DAJ CYNK

Płatności mobilne - to jeszcze nie to

Witold Tomaszewski

Felietony

PTC i Polkomtel zaczęli testy płatności mobilnych. No, mobilnych to może za dużo powiedziane - na razie zbliżeniowych, w dość podstawowym zakresie. Niczym specjalnie nie różni się to od kart zbliżeniowych w technologii PayPass (MasterCard) i PayWave (Visa), wydawanych na coraz większą skalę przez banki od ponad roku. Rolę "plastiku" pełni tutaj telefon komórkowy, stąd nacisk operatorów na stwierdzenie "mobilne".

PTC i Polkomtel zaczęli testy płatności mobilnych. No, mobilnych to może za dużo powiedziane - na razie zbliżeniowych, w dość podstawowym zakresie. Niczym specjalnie nie różni się to od kart zbliżeniowych w technologii PayPass (MasterCard) i PayWave (Visa), wydawanych na coraz większą skalę przez banki od ponad roku. Rolę "plastiku" pełni tutaj telefon komórkowy, stąd nacisk operatorów na stwierdzenie "mobilne".

Obaj operatorzy wybrali telefony Samsunga - model S5230 Avila, w specjalnej wersji z chipem NFC (ang. Near Field Communication). PTC robi to we współpracy z Inteligo i MasterCardem, Polkomtel - z BZ WBK i Visą. Ja mam przyjemność brać udział w testach PTC.

Trochę techniki

Testowane przez operatorów rozwiązanie to takie, w którym klucze kodujące przechowywane są na karcie SIM. Inne rozwiązania mogą przechowywać klucze np. na karcie pamięci. Rozwiązanie SIM-centric ma jednak kilka zalet nad konkurencyjnymi - umożliwia zdalną aktualizację kluczy czy aplikacji bankowej i nie przywiązuje klienta do jednego, konkretnego egzemplarza karty pamięci. Nie ma więc problemu z odnowieniem karty (kiedy minie jej termin ważności), czy też dodaniu kolejnej - wszystko można zrobić zdalnie, nie trzeba udawać się do oddziału banku. Na karcie SIM może być "załadowane" kilka kart - debetowych albo kredytowych - co wydaje się być ciekawym rozwiązaniem. Dzięki temu, w przyszłości (niedalekiej - jak zapewniają przedstawiciele firm uczestniczących w testach), będzie można sobie ustawić, która karta służy domyślnie do płatności zbliżeniowych, a która do mobilnych (jak w końcu się pojawią). Zmiany będzie można dokonać przed wykonaniem każdej transakcji.

Jak przebiega płatność

Płatności zbliżeniowych zwykłą kartą dokonuję od grubo ponad roku. W tym czasie obserwowałem zarówno stopniowo zwiększającą się sieć terminali, jak i postępującą edukację sprzedawców. Kiedyś to ja musiałem im tłumaczyć, co zrobić po kolei, żeby przeprowadzić transakcję (a procedura różni się trochę od tej z tradycyjnym "udziałem" karty w terminalu). Teraz nie ma już z tym problemów. Przyłożenie telefonu do terminala nie wzbudza już na nich żadnego wrażenia - nawet na niego nie patrzą, spoglądają tylko na okienko terminala, czy system przyjął płatność. Czasami myślę, że mógłbym tam przyłożyć nawet żelazko z funkcją NFC - wtedy by mnie co najwyżej zapytali z ciekawości, który bank je obsługuje (takie pytanie pojawiło się raz, kiedy korzystałem z Avili).

Płatności do 50 zł nie wymagają podania kodu PIN - identycznie jak w wypadku transakcji dokonanej zbliżeniowym "plastikiem". Po wszystkim, na uruchamia się aplikacja bankowa i wyświetla się komunikat o udanej transakcji.

Problem pierwszy: sieć akceptantów

PTC trochę przesadziła z reklamą swojej innej, podobnej usługi - naklejki z NFC na telefon, obsługiwanej przez Polbank, w którym mężczyzna mówił, że nie wziął ze sobą portfela, ale - na szczęście - miał telefon i mógł dokonać potrzebnych zakupów. Jak nie weźmie się ze sobą standardowego "plastiku", to może być ciężko… Powód jest prosty - mniej niż co dziesiąty terminal jest w stanie obsłużyć transakcję zbliżeniową. Z tym jest u nas i tak lepiej niż na zachodzie (dla porównania, w Polsce jest mniej więcej tyle samo terminali zbliżeniowych co w Wielkiej Brytanii - około 15 tys.). Dlatego NFC w telefonie jest ciągle gadżetem i pewnie będzie nim do momentu, kiedy liczba terminali osiągnie pewną masę krytyczną - myślę, że musi być to co najmniej połowa. Do tego czasu nie obędzie się bez noszenia portfela.

Problem drugi: dostępność telefonów

W tej chwili na palcach jednej ręki można policzyć modele telefonów z chipem NFC. Praktycznie nie ma ich dostępnych nigdzie na wolnym rynku w Europie. Dorzucenie kolejnego układu scalonego do telefonu nie jest wielkim problemem technologicznym, producenci są na to gotowi, jednak podnosi jego cenę o około 10 euro. Biorąc pod uwagę fakt, że polscy operatorzy sprzedają swoim klientom około 7 mln telefonów w skali roku, oznacza to dla nich koszty większe o 70 mln euro - przy założeniu, że sprzedawali by tylko telefony z NFC. To trzeba by przerzucić na klientów, z których niewielu wykorzystałoby zapewne nowe możliwości telefonu. Z kolei wprowadzanie do oferty tylko wybranych modeli z NFC nie przyczyni się do popularyzacji usługi, bo wydaje się, że dla klientów przy wyborze urządzenia o wiele wyżej w hierarchii ważności są inne funkcje i parametry niż obsługiwanie płatności zbliżeniowych.

Sami producenci wydają się jednak dostrzegać potencjał rozwiązań opartych o NFC - w końcu chodzi nie tylko o płatności, ale chociażby o karty dostępowe do budynków czy elektroniczne bilety. Nokia już zapowiedziała, że od przyszłego roku chipy NFC będzie montowała we wszystkich smartfonach, dodatkowo będzie wspierała programistów tworzących współpracujące z tą technologią aplikacje. Patrząc na listę najnowszych wniosków patentowych, nad tym rozwiązaniem intensywnie pracuje też Apple. Z pewnością iPhone 5 z NFC mocno przysłużyłby się do popularyzacji tej technologii, co pokazały dotychczasowe doświadczenia z wcześniejszymi modelami.

Problem trzeci: brak funkcji płatności mobilnych z prawdziwego zdarzenia

Prowadzone testy obejmują tylko płatności zbliżeniowe. Brak jest jakichkolwiek funkcji pozwalających na płatności zdalne - idealnych wręcz do zastosowania w telefonie. Chodzi o takie rzeczy, jak zakup biletu parkingowego, komunikacji miejskiej czy prostych usług w sieci takich, jak dostęp do archiwum strony czy treści premium.

Tu głównym problemem wydaje się być ekonomia. Płatności mobilne zastąpiłyby w dużej części te dokonywane teraz za pomocą premium SMS-ów, w przypadku których marża operatora wynosi około 50-60%. Daje to operatorom ekstra, z grubsza licząc, prawie 0,5 mld zł przychodów rocznie. W wypadku płatności mobilnych, telekomy musiałyby zadowolić się marżą typową dla obsługi pieniądza, czyli małych kilku procent, na dodatek do podziału z innymi podmiotami w łańcuchu transakcji.

Zarówno operatorzy, jak i przedstawiciele organizacji płatniczych zapewniają, że usługi takie pojawią się w przyszłości. Jak dalekiej - nie umieli odpowiedzieć. W kuluarach dało się usłyszeć, że to być może kwestia niecałego roku. Telekomy zdają się widzieć potencjał w całym rozwiązaniu i pogodzić się z początkowym spadkiem przychodów związanych z płatnościami mobilnymi, bo mogą to sobie wynagrodzić częściowo udziałem w prowizji z płatności zbliżeniowych, w czym do tej pory udziału nie mieli. Płatności zbliżeniowe muszą się jednak spopularyzować, muszą być telefony z NFC…

Podsumowując…

Trochę jeszcze poczekamy na to, żeby telefon - który od pewnego czasu pełni już rolę aparatu fotograficznego i odtwarzacza muzyki - w pełni zastąpił nam portfel. Czeka nas rozbudowy sieci terminali akceptujących płatności zbliżeniowe, wdrożenie płatności mobilnych, dołączenie do programu kolejnych banków i operatorów - a przede wszystkim szeroko zakrojona akcja edukacyjna wśród abonentów. Świadomość klientów i możliwości wyboru operatora, telefonu i banku musi być jak największa, aby rozwiązanie mogło stać się masowe.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News