Testowany laptop marki Huawei to stosunkowo niewielki oraz lekki laptop, który zachowuje udany design innych modeli MateBooków. Dzięki temu całość świetnie wygląda i pasuje wizualnie do różnych rodzajów użytkowników, z poważnymi biznesmenami włącznie.
Obudowa urządzenia nie jest szczególnie podatna na zbieranie odcisków palców czy innych zabrudzeń, a poza tym można je dosyć łatwo i skutecznie usunąć. To ważne, ponieważ Huawei MateBook 14s został stworzony do przenoszenia, czemu służą jego gabaryty.
Huawei wyposażył swój produkt w 14,2-calowy wyświetlacz przykryty błyszczącym ekranem. Ten element brudzi się najłatwiej, ponieważ ekran jest dotykowy. Z każdej strony ma on po kilka milimetrów ramki, najwięcej na dole i na górze. Nad ekranem znalazło się miejsce dla kamery HD, zgodnej w końcu z funkcją Windows Hello (umożliwia odblokowanie systemu twarzą). W modelach, w których kamera jest ukryta w klawiaturze (co uważam za zły pomysł), takiej zgodności nie ma.
Skoro już o biometrii, na wyposażeniu laptopa znajduje się też czytnik linii papilarnych, który został zintegrowany z przyciskiem zasilania. Działa on bardzo dobrze i pozwala szybko odblokować komputer. Podczas testów mój palec był zawsze prawidłowo rozpoznawany, co również należy uznać za zaletę.
Przycisk zasilania został umieszczony powyżej wyspowej klawiatury QWERTY, która po krótkim przyzwyczajeniu się do nieco innego rozstawu klawiszy w dolnym rzędzie w porównaniu z tym, czego używam na co dzień, okazała się bardzo wygodna. Klawiatura jest podświetlana (dwa stopnie jasności). Poniżej jest duża płytka dotykowa do wygodnego poruszania kursorem po ekranie.
Na bokach dolnej części laptopa znalazły się wszystkie porty – 2 x USB-C, HDMI i Jack 3,5 mm po lewej stronie oraz USB-A po prawej. Z przodu znajdziemy otwory czterech mikrofonów, natomiast z tyłu otwory wentylacyjne (wyloty).
Huawei MateBook 14s ma na spodzie podłużne, gumowe nóżki, a także kolejne otwory – wloty powietrza chłodzącego podzespoły laptopa oraz wyloty głośników.
Źródło zdjęć: Marian Szutiak / Telepolis
