Moduł aparatu zauważalnie wystaje poza obudowę i nieźle sobie daje radę ze skanowaniem dokumentów. Kolorowe fotografie są problematyczne, wiele barw będzie przepalonych, ale jakość zdjęć nie była tu priorytetem. To tablet do pracy, a nie sztandarowy smartfon.
Główny aparat ma matrycę 13 MPix i jasny obiektyw f/1,8, diodę doświetlająca i autofokus ustawiany na podstawie detekcji fazy. Ten aparat może nagrywać filmy w rozdzielczości 4K (30 kl./s). Można też zrobić zdjęcie HDR i panoramę. Ustawianie ostrości podczas kręcenia dynamicznych filmów to pięta achillesowa tego tabletu, ale przy statycznych ujęciach daje radę. Nie ma też co liczyć na zbliżenia.
Frontowa kamerka znajduje się w wycięciu w ekranie w jednym z rogów. Wolałabym, by była umieszczona tak, jak w późniejszym MatePadzie – na środku jednej z krawędzi, bez zabierania miejsca na wyświetlanie treści. Jej obecność przeszkadza mi w oglądaniu filmów, a i podczas rozmów wideo nie jest to wygodne. Gdy patrzę na ekran, rozmówca ma wrażenie, że uciekam wzrokiem w bok (a tak podobno robią kłamcy).
Frontowy aparat ma matrycę 8 MPix i obiektyw f/2.0. Tu można nagrywać filmy 1080p w 30 kl./s i również można zrobić zdjęcie w trybie HDR i zastosować rozmycie tła. Efekt rozmycia jest przeciętny, ale niedociągnięcia widać dopiero po powiększeniu zdjęć. Jest też cyfrowe wygładzanie twarzy, które działa dobrze nawet w czasie rzeczywistym.
Na koniec próbka wideo. Warto zwrócić uwagę na dobrą jakość dźwięku. Tu MatePad Pro wypadł bardzo poprawnie i na pewno sprawdzi się jako narzędzie do wideokonferencji.
Źródło zdjęć: wł.
Źródło tekstu: wł.