W pierwszym punkcie warto chyba rozprawić się z pewnym mitem...
To nie żart, wystarczy pobrać instalator Gspace i takie apki jak YouTube, Mapy, Zdjęcia, Gmail, Drive czy Docs są w zasięgu kciuka. Mało tego, znajdziecie tutaj też Sklep Google Play, a tym samym dostęp do wszystkich aplikacji i gier na telefony z usługami Google'a.
Co warto w tym momencie podkreślić, nie jest to jakaś toporna proteza, tylko logujecie się normalnie swoim kontem Google'a i dostępne są wszelkie przeszłe i przyszłe zakupy w Sklepie Play. Przechodząc na nowego Huaweia nie czeka więc Was ponowny zakup ulubionych aplikacji czy gier. Są tutaj pewne ograniczenia — Google Play Services to dosyć złożony pakiet i niektóre funkcje pozostają niedostępne. Np. zainstalowanie Google Pay nie oznacza wcale możliwości aktywacji kart płatniczych w portfelu. Mimo wszystko doceniam, że na Huawei P60 Pro nie muszę aż tak drastycznie zmieniać swoich przyzwyczajeń jak do tej pory i wszystko, co mi niezbędne, mogę zainstalować w przyjemny sposób.
Do tej pory teleobiektywy w telefonach oferowały mikroskopijnej wielości matryce, a mimo to stosowane w nich przysłony były mocno domknięte. Przez taką kombinację można było tylko pomarzyć o dobrych zdjęciach z zooma robionych wieczorem, nie mówiąc o nocnych. Huawei P60 Pro zdecydowanie zmienia ten krajobraz, za sprawą genialnego tricku z wypukłą soczewką czołową peryskopowego zoomu. Inżynierom udało się uzyskać tą metodą imponującą światłosiłę F/2.1, co w połączeniu ze skuteczną stabilizacją optyczną i rozwiązaniami programistycznymi Huaweia owocuje niedostępnymi do tej pory w świecie telefonów stabilnymi i doświetlonymi zdjęciami nocnymi z zoomem. Jeśli mieliście telefon z zoomem 2 czy 3x, z pewnością wiecie, o czym piszę. Wystarczy klubowy półmrok i lepiej nie używać ani zoomu, ani ultra szerokiego kąta. Tutaj aparaty te mają odpowiednio F/2.1 i F/2.2... a do tego dochodzi najjaśniejszy na rynku obiektyw w aparacie głównym, z mechaniczną przysłoną F/1.4-F/4.0. Tak... to telefon stworzony do pracy w każdych warunkach.
Szkoły mamy trzy — zdjęcia makro z ultraszerokokątnego aparatu, które robi się z ekstremalnie małej odległości, ryzykując cienie na obiekcie i fakt, że obiekt nam zwieje. Wariant drugi to dodatkowy aparat makro, gdzie producenci często niestety dają jakieś mini-matryce 2-5 Mpix. No i mamy wariant trzeci, zastosowanie przybliżenia optycznego w połączeniu z relatywnie niewielką odległością od obiektu (jak na zoom). Do tej trzeciej bramki strzela Huawei i robi to zaskakująco dobrze. Można pokusić się nawet o przybliżenie 10x, ale tutaj już stają się widoczne cyfrowe artefakty. Jednak już samo 3,5x i tak jasny obiektyw to gwarant ekstremalnie niskiej głębi ostrości i pięknego, sprzętowego rozmycia tła, zamiast jakichś sztucznych efektów. Potrzeba trochę samozaparcia i wprawy, by uchwycić ruchliwe owady, ale niezależnie od obiektu, efekty zwalają z nóg.
Do tego, że Huawei P30 Pro wyprzedził swoje czasy chyba nie muszę nikogo przekonywać. Nadal używa go z zadowoleniem jeden z naszych redaktorów i nadal sporo osób dopytuje nas o niego w wiadomościach prywatnych czy komentarzach. A co jeśli powiem Wam, że pomimo nieco większego ekranu, P60 Pro ma praktycznie identyczny rozmiar? Telefon idealnie leży w dłoni, jest smukły i nie ma tej szerokiej toporności np. iPhonów Pro Max.
Gdy wziąłem go pierwszy raz do dłoni, poczułem się jakby wrócił mój ulubiony kompan z 2019 roku, jakbym wrócił do domu (no dobra, trochę przesadzam). A by nie żyć tylko wspomnieniami, nie można pominąć ekstrawagancji z tyłu obudowy. Obok wariantu czarnego, z piaskowaną, matową obudową, która nie gromadzi odcisków palców, mamy kolor perłowy. Producent wykorzystał syntetyczną masę perłową, która tworzy unikalne wzory każdej obudowy — nie ma 2 identycznych telefonów w tym wariancie kolorystycznym.
Nie można też zapomnieć samym szkle, na jakie postawił producent — Kunlun Glass jest według Huaweia 10x wytrzymalsze na upadki od dotychczas stosowanego szkła. Producent odcięty od amerykańskiego Corninga i jego szkieł Gorilla najwyraźniej wyszedł z opresji bez szwanku. W sieci nie brakuje filmów, w których szkło to okazuje się znacznie wytrzymalsze od Gorilla Glass Victus 2, stosowanego m.in. w Galaxy S23 Ultra.
Huawei od zawsze znany był z niskopoziomowych optymalizacji pracy akumulatora i systemu operacyjnego. I nie są to tylko przechwałki, smartfony producenta oferują świetne czasy pracy. Linia P trzymała się do tej pory przy tym okolic 4000 mAh, wreszcie przyszedł jednak czas na zmiany — tym razem dostajemy litowo-polimerowe 4815 mAh. Wystarczy 10 minut, by naładować telefon od zera do 50% dołączoną (!) do zestawu ładowarką 88W, a w opcji macie jeszcze ładowanie bezprzewodowe mocą 50W oraz zwrotne innych urządzeń mocą 7,5W.
Nie to jest jednak najciekawsze, lecz Huawei BatteryCare, czyli technologia wydłużająca żywotność akumulatora do około 5 lat. Już nie przez 300 czy 500 cykli ładowania, lecz przez absurdalne wręcz 2000 cykli telefon będzie wciąż pracował na baterii satysfakcjonująco długo. W świecie iPhonów, szczególnie tych mniejszych, doprowadzenie pierwotnej pojemności akumulatora do wymagających serwisowania 80% osiągane jest przez heavy userów nawet w mniej niż rok (mamy takiego zawodnika w redakcji). Jeśli więc nie jesteś osobą, która wymienia telefon raz do roku, tylko szukasz kompana na lata, P60 Pro może okazać się słusznym wyborem.
Z jednej strony źle, że trzeba trochę kombinować ze sklepem Google'a (choć to wreszcie jest banalnie proste), z drugiej zaś zgodnie z przysłowiem polskim "baba z wozu, koniom lżej". EMUI 13.1 bez obowiązkowych dodatków Google'a działa jak rakieta. Animacje są błyskawiczne, błyskawicznie wszystko się instaluje i uruchamia. Zwykle taką szybkość menu uzyskiwałem pod Androidem dopiero po szeregu optymalizacji, zmianie nakładki systemowej, wycinaniu animacji etc. Tutaj to po prostu działa. No dobra, z tym małym wyjątkiem, że przy pierwszym uruchamianiu rozmaitych funkcji systemu możecie być poproszeni o szereg zgód. Ale to w sumie dobrze. Lepiej wiedzieć, z czego korzysta dana aplikacja, niż potem się dziwić, że np. aplikacja pogodowa w Xiaomi domaga się możliwości wykonywania połączeń głosowych (prawdopodobnie dzwoni do przyjaciela z pytaniem o pogodę).
Wracając jednak do śródtytułu, jestem święcie przekonany, że nie potrzebujecie wszystkich usług Google'a, które domyślnie trafiają do telefonów z Androidem. Nawet po zainstalowaniu swoich ulubionych pozycji z Gspace, Huwaei P60 Pro ma zwyczajnie lżej. Nie przepala prądu i wydajności na głupoty, dzięki czemu korzysta się z niego przyjemniej.
Zalet Huaweia P60 Pro znajdzie się zapewne jeszcze więcej, przyjdzie jednak na nie czas w pełnej recenzji telefonu.
Źródło zdjęć: wł