DAJ CYNK

Infinix Note 12 Pro: nadszedł dzień, gdy Xiaomi zaczyna się bać (test)

Mieszko Zagańczyk

Testy sprzętu


Aparat

Infinix Note 12 Pro kusi aparatem 108 Mpix – producent mocno podkreśla obecność takiego modułu. Jest to sensor ISOCELL HM6 z optyką f/1,75, który do pomocy otrzymał drugi aparat 2 Mpix do wykrywania głębi. A ten trzeci moduł? Trzecie oczko aparatu to „Obiektyw SI”, jak go określa producent, czyli aparat QVGA o trudnym do określenia przeznaczeniu. W sumie więc praktycznie rzecz biorąc, Infinix Note 12 Pro ma jeden aparat, a nie trzy.
 
Aparat 108 Mpix pozwala na łączenie pikseli 9-w-1, co daje w sumie duże piksele 1,92 μm. 

Infinix 12 Note Pro aparat

Aplikacja aparatu nieco różni się od tego, co zazwyczaj oferują inni producenci. Główny tryb fotograficzny nazywa się AI CAM, gdzie znajdują się podstawowe opcje, jak zmiana rozdzielczości na 108 Mpix, aktywacja HDR czy wybór filtrów. Nie ma za to żadnych przycisków zoomu – trzeba więc szczypać ekran. 

W umieszczonych obok zakładkach aplikacji znajdziemy inne tryby: Uroda, Pionowo, Tryb supernocny, a z drugiej tryb Film oraz tryb… Film. Ten drugi to jednak zestaw specjalnych opcji wideo (o nich niżej).  

Nie ma jednak typowej dla innych aplikacji zakładki Więcej. Dodatkowe tryby jednak są – żeby się do nich dostać, trzeba nacisnąć strzałkę w dolnej (gdy ekran jest pionowo) części wizjera, Znajdziemy tam dodatkowo: zdjęcia AR, Krótki film, Zwolnione tempo, tryb profesjonalny, panoramiczny, skanowanie dokumentów i wideo poklatkowe.


Infinix Note 12 Pro pozwala na uchwycenie ładnych zdjęć, zwłaszcza w jasnym otoczeniu. Kolory są w miarę wiernie oddane, nie ma efektu przepalenia, na wielu zdjęciach szybko zauważa się jednak niezbyt wysoka szczegółowość obrazu, czego nie widać może na smartfonie, ale za to już na większym ekranie – tak. 

Skromne połączenie aparatów nie pozwala też na coś więcej niż tylko „cykanie” ogólnych fotek w dalszym planie plus ewentualnie przyzwoitych portretów. Trudno jest zrobić aparatem wyraźne zdjęcia w zbliżeniu (np. liści, kwiatów). Lepiej wypada zoom i część zdjęć w zbliżeniu do około 5x powinna się udać, powyżej tego pojawia się rozmycie. Szkoda, że zabrakło aparatu szerokokątnego.

Pozytywnie zaskakują zdjęcia nocne, zarówno w trybie automatycznym, jak i szczególnie w nocnym – można zrobić wyraźne fotki o odpowiednim poziomie ostrości i prawidłowych kolorach. W miejscach całkowicie odciętych od światła szczegółowość wyraźnie maleje, ale wciąż pozostaje na niezłym poziomie. Na części zdjęć widać też zbyt mocne rozjaśnienie, a noc nieco traci swój mroczny klimat, jednak wciąż mogą się podobać.

Tryb portretowy „Uroda”, dostępny także w aparacie selfie, dostarcza spory zestaw funkcji upiększania i korekcji obrazu, jednak odpowiadające im ikonki są mało intuicyjne i trzeba poświęcić trochę czasu, by to wszystko rozpracować. Jakość takich zdjęć jest jednak całkiem dobra.

Kamera

Infinix Note 12 Pro pozwala na nagrywanie wideo o dość nietypowej maksymalnej rozdzielczości 2K (2560 x 1440) w 30 kl./s. Poza tym w głównym mamy do dyspozycji 1080p w 30 i 60 kl./s oraz 720p w 30 kl./s.

Aplikacja kamery pozwala na włączenie jednej z dwóch opcji specjalnych – upiększania twarzy oraz efektu bokeh, ale wtedy rozdzielczość automatycznie przełącza się na 720p. Żadnych innych ustawień tego typu już nie ma, zabrakło też stabilizacji – przynajmniej nie ma dodatkowego przełącznika, aktywującego EIS. 

Włączonej na stałe stabilizacji EIS też nie widać, więc podczas nagrywania w marszu czy podczas jazdy po nierównościach trudno uniknąć wstrząsów. Drgania są niestety dyskwalifikujące dla filmów, więc pozostaje nagrywanie statycznego wideo albo uzbrojenie się w gimbal.

Poniżej próbki wideo w 2K 30 kl./s, 1080p 60 kl./s oraz 1080p w 30 kl./s. 

Poza głównym trybem filmowym jest też dodatkowa zakładka, o której wspominałem – również o nazwie FILM. Znajdują się tam specjalne tryby z efektami – w tym Ruch, Impreza, Podróże, Retro, Rodzina, Sport czy Ulica. Zasada jest prosta: nagrywa się kilka lub kilkanaście sekund wideo w sugerowanych sytuacjach, pod to nakładana jest muzyka. Z czterech takich klipów automatycznie montowany jest jeden filmik, którym można się później pochwalić w mediach społecznościowych. W sumie jest z tego całkiem fajna zabawa, filmiki wychodzą zabawnie, szkoda tylko, że mamy niewielki wpływ na finalny efekt – nie można nawet zmienić muzyki.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: Telepolis.pl