Przede wszystkim ze względu na jego kolor i fakturę – ten telefon przyciąga wzrok jak mało który. Ponadto jest zaskakująco odporny. Pierwszy raz od bardzo dawna nosiłam telefon bez żadnego etui ochronnego (poza sytuacjami, gdy mógł się zamoczyć), jedynie z folią na ekranie. Tył nie przyjmuje żadnych śladów palców i nie widać na nim ani jednej ryski. Widać za to feerię barw. Oczywiście, jeśli takie kolory nie są dla Ciebie, możesz sięgnąć po wersję granatową z prostym gradientem.
Moim zdaniem ogromną zaletą OPPO Reno7 5G jest jego niska waga. Sporo czasu spędził w kieszeni, torebce i na smyczy, ani przez chwilę mi przy tym nie ciążył. Trzyma się go pewnie i sporo czynności można zrobić jedną ręką. Zaokrąglone „plecki” zostały świetnie zaprojektowane, dzięki czemu ten model jest jednocześnie śliczny i wygodny. Ostatnio to rzadkie połączenie.
Do zalet projektu trzeba jeszcze dopisać obecność dwóch elementów, z którymi wolałabym się jeszcze nie żegnać. To gniazdo na słuchawki (jack 3,5 mm) i gniazdo na kartę pamięci, które nie koliduje z używaniem dwóch kart SIM. To nie lada gratka dla osób, które wolą kabel i nie szaleją za trzymaniem danych w chmurze. Jeśli do nich należysz, zapoznaj się bliżej z OPPO Reno7 5G.
W codziennym korzystaniu z OPPO Reno7 5G nie sposób nie docenić świetnego ekranu HDR10+. Ma też spore możliwości konfiguracji i ochrony wzroku (redukcja niebieskiego światła), a odświeżanie 90 Hz uzupełnia płynne i atrakcyjne dla oka animacje… w zamian za znacznie krótszy czas pracy na akumulatorze. Głośnik nie jest zły, ale też nie powala. Zdjęcia zwykle są zbyt kolorowe jak na mój gust, za to sporo bawiłam się filtrami. Nagrane filmy również są do przyjęcia.
Na pewno nie jest to telefon wybitny (może poza kategoriami związanymi z estetyką), ale ma kilka drobiazgów, które mnie do niego przekonały. Cena niestety nie jest jednym z nich. 2700 zł za opisany tu telefon – mimo niebanalnej urody – to jednak za dużo.
Źródło zdjęć: własne
Źródło tekstu: własne