„Samsung Galaxy S20 FE 5G jest plastikowy”… – pierwsze doniesienia na temat materiału użytego do wykonania obudowy w tym modelu nie nastrajały mnie entuzjastycznie. Kojarzy się to z materiałem glasstic, znanym z serii Galaxy A, czyli średniakami. Nie mogłem tego w myślach połączyć z flagowym modelem, dopóki nie wziąłem Galaxy S20 FE 5G do reki. Okazuje się, że to jednak wzmocniony poliwęglan, podobny do tego, który trafił na obudowę Note20. Ze smartfonami premium kojarzy się już wyłącznie szkło, więc takie tworzywo wydaje się w teorii nieco mniej szlachetne, ale w praktyce uważam, że to doskonały wybór.
Matowe plecki są odporne, nie zbierają się na nich odciski, nie ma się też wrażenia plastikowej sztuczności, jak w glassticu z Galaxy A. Gdy spojrzymy na warianty kolorystyczne Samsunga Galaxy S20 FE 5G - czerwony, pomarańczowy, różowy, zielony, biały i granatowe – to natychmiast nasunie się skojarzenie ze „starymi, dobrymi” Lumiami i estetyką Nokii. Takie wzornictwo miało swoich wielkich fanów, w wydaniu Samsunga nic mu nie brakuje, w sumie więc – bardzo dobry wybór i telefonu używa się z przyjemnością.
Pod względem kształtu i rozmieszczenia elementów Galaxy S20 FE 5G niczym nie zaskakuje – to klasyka Samsunga. Ekran otoczony jest niewielkimi ramkami, chociaż na tle innych Galaxy S20 wyglądają już efektownie, są grubsze.
Aparat do selfie umieszczony jest w centralnym wycięciu w góry wyświetlacza. Krawędzie telefonu wykonane są z aluminium i lakierowane – ten akurat element nie do końca się sprawdza, bo niekiedy zdarzało się, że Galaxy S20 FE 5G się lekko ślizgał w dłoni. Poza tym jednak dobrze w niej leży.
Na prawej krawędzi, na wysokości kciuka umieszczony jest przycisk zasilania, wyżej regulacja głośności.
Na górnej krawędzi dostrzeżemy gniazdo kart SIM oraz dodatkowy mikrofon.
Na lewej nie ma nic, a na spodzie – główny mikrofon, port USB C i głośnik. Standardowy wręcz układ.
Moduł aparatu w kształcie prostokąta z zaokrągleniami wyraźnie wystaje ponad obudowę, ale to też element, do którego już nas przyzwyczaiło wielu producentów. Trochę przeszkadza, ale nie jest to wielka wada.
W ekran wkomponowany został czytnik linii papilarnych. Jest to czytnik optyczny, a nie ultradźwiękowy, jak w podstawowej serii Galaxy S20. Działa szybko i precyzyjnie, ale wystarczy, że palec jest wilgotny i wtedy już pojawiają się problemu, w stopniu większym niż powodują płytkowe czytniki na obudowach.