DAJ CYNK

Sennheiser PXC 550-II: niezłe słuchawki ANC na ulicę i w podróż

Mieszko Zagańczyk

Testy sprzętu

Redukcja szumów

Już sama konstrukcja słuchawek dość dobrze, w sposób pasywny izoluje słuchacza od zewnętrznych dźwięków, co jest jedną z zalet przemyślanej konstrukcji – podłużnych muszli idealnie dopasowanych do uszu. Podczas słuchania dynamicznej muzyki nawet nie trzeba zawsze korzystać z ANC. Bardzo dobrze wyciszane są niskie tony.

W po włączeniu aktywnej redukcji szumów widać jednak wyraźną zmianę. Niekiedy odcięcie zewnętrznych dźwięków może wręcz powodować lekką dezorientację, bo w pierwszej chwili mózg nie jest na to przygotowany. 

W bardzo hałaśliwym otoczeniu skuteczność redukcji ANC w PXC 550-II jest wystarczająca do tego, by cieszyć się muzyką bez poczucia dyskomfortu. Nieźle sprawdza się to w środkach komunikacji miejskiej, w której nakładają się dźwięk silnika oraz najróżniejsze hałasy dochodzące z zewnątrz. Bardzo skutecznie eliminowany jest jednolity szum maszyn, chociaż trochę przebijają się odlegle głosy ludzkie lub inne wysokie dźwięki (np. śpiew ptaków, szczekanie psa), co jednak nie daje się specjalnie we znaki podczas słuchania muzyki. Szokiem dla mnie była pierwsza podróż warszawskim metrem z PXC 550-II na uszach – słuchawki na tyle odcięły mnie od zgrzytów i pisków wagoników oraz odgłosów kolejnych przystanków, że pogrążony w muzyce o mało nie wylądowałem na końcowej stacji. Po prostu łatwo zapomnieć o wszystkim dookoła i zagłębić się w dźwiękach muzyki.

Jak grają?

Słuchawki Sennheiser PXC 550-II pod każdym ocenianym dotąd aspektem prezentują się ponadprzeciętnie i nie inaczej jest z brzmieniem, chociaż pewne niuanse mogą powodować lekkie niezadowolenie.

Od pierwszego założenia PXC 550-II spodobała mi się świetna dynamika i wyrazistość brzmienia. Niezależnie od gatunku muzyki, dobrze słychać poszczególne instrumenty oraz wokale. Wyraźny jest środek i wysokie tony, ciekawie brzmi bas – jest niezbyt mocny, ale wyraźny, pulsujący. Na pewno nie są to słuchawki dla tych, którzy lubią przesadne, dudniące niskie tony – w PXC 550-II są one odtwarzane w sposób naturalny, nie ma tu niepożądanego basowego łoskotu. To cenna zaleta, bo wielu producentów przesadnie wzmacnia te zakresy. 

Całość jest dość dobrze zbalansowana, ale z zastrzeżeniami. Po pierwsze maksymalna głośność jest aż nadto wystarczająca w domu, ale już na ulicy podczas marszu, gdy przydałby się nieco większe uderzenie dźwięku, czasami wydawała mi się niewystarczająca. 

Niestety w minimalnym stopniu, ale jednak słychać też niekorzystny wpływ ANC – przede wszystkim cierpi na tym smolistość basu. Niekiedy nieco zubaża to utwory, gdzie niskie tony odgrywają kluczową rolę. Brakuje w nich tego pomruku, który się bardziej czuje, niż słyszy. Za to po wyłączeniu ANC jest już lepiej. Być może nie wszyscy to usłyszą, sam też dostrzegłem to tylko w części nagrań. 


Testowałem PXC 550-II na kilku urządzeniach, w tym trzech smartfonach – głównie na Galaxy S21. Truizmem jest stwierdzenie, że na każdym brzmiały inaczej, co jednak trochę utrudnia jednolity werdykt. Niezależnie od źródła słuchawki świetnie sprawdzają się w grach i filmach, jednak podczas słuchania muzyki pojawiają się zastrzeżenia. W neutralnych ustawieniach dźwięku w smartfonie trochę zbyt mocno eksponowane są wysokie i wysokie-średnie tony, za to brakuje trochę niższego środka i dołu. W skrajnym wypadkach pojawiają się syczące, trochę zbyt ostre dźwięki. Aplikacja producenta nie zawsze pozwala na poprawę tego stanu rzeczy, trzeba więc sięgać po korektory systemowe lub w innych aplikacjach. Z drugiej strony jest to też kwestia gustu, a w wielu utworach to wyeksponowanie wysokiego pasma dźwięku pozwala odkryć pewne smaczki instrumentów i wokali. W przypadku paru zapomnianych zagrań miałem właśnie takie odczucia, dostrzegając niesłyszane wcześniej niuanse starych nagrań jazzowych. 

Biorąc pod uwagę wady i zalety brzmienia oraz wyjściową cenę, PXC 550-II trochę rozczarowują. Słuchawki za ponad 1500 zł dźwiękowo nie różnią się w sposób szczególny w porównaniu do modeli dwa albo i trzy razy tańszych. Cena po obniżkach, oscylująca wokół 900 zł, już bardziej pasuje do brzmieniowych możliwości PXC 550-II.

Czas pracy

Producent obiecuje, że czas pracy słuchawek PXC 550-II wynosi do 30 godzin. Jest to do osiągnięcia, gdy słuchawki działają w trybie przewodowym, bez Bluetooth. Po włączeniu Bluetooth czas pracy spada do 20 godzin. Testy dowiodły, że takie rezultaty są jak najbardziej możliwe. I tak na przykład całodzienne (12 godzin) odtwarzanie muzyki przez Bluetooth z ANC rozładowało słuchawki od 100% do 40%. Natomiast zejście do zera wymagało jeszcze 8,5 godziny słuchania, co łącznie dało wynik około 20 godzin i 30 minut. Taki czas może też się skrócić w zmiennym, dynamicznym środowisku pracy ANC, a także gdy będą prowadzone rozmowy telefoniczne. 

Denerwuje mało precyzyjny wskaźnik naładowania w aplikacji (i w smartfonie w opcjach BT). Np. długi czas pokazywane jest 40%, gdy nagle poziom baterii spada do 20% i słychać komunikat o konieczności ładowania. Poniżej 20% komunikat ten powtarza się co jakiś czas, jakby słuchawki miały się zaraz wyłączyć, a przecież tak nie jest – przeszkadza to w cieszeniu się muzyką. Trzeba się też uzbroić w cierpliwość podczas zasilania akumulatora energią, bo trwa to około 3 godzin.

Podsumowanie

Na wstępie pisałem o wokółusznych słuchawkach do spacerów i przejazdów po mieście. Czy Sennheiser PXC 550-II sprawdzają się do takich zadań? Mimo pewnych zastrzeżeń muszę przyznać, że dawno nie miałem do czynienia z podróżnymi słuchawkami tak komfortowymi z jednej strony i tak dobrze grającymi z drugiej. Podczas pieszych wędrówek po ulicach, jak i w trakcie jazdy komunikacją miejską, mogłem cieszyć się świetnej jakości muzyką o fajnym, dobrze zbalansowanym basie i wyrazistych wyższych pasmach. Co prawda czasem dał się słyszeć nadmiar syczących tonów, ale w granicach tolerancji, a do tego problem w całości rozwiązywał korektor w smartfonie. Atutem jest też świetnie działająca funkcja redukcji hałasów. Słuchawki wygodnie się obsługuje, fajne jest też automatyczne pauzowanie i szybkie wyłączanie po przekręceniu muszli. Plusem jest też długi czas pracy.  

OCENA: 8/10

WADY

  • Dotykowy panel zbyt często powoduje niechciane reakcje
  • Zbyt eksponowane, czasem trochę syczące tony wysokie
  • Redukcja szumów nieco odbija się na smolistości basów 
  • Słaba aplikacja na smartfony

ZALETY

  • Przemyślana, składana konstrukcja
  • Są wygodne, nie męczą uszu i głowy
  • Łatwa obsługa za pomocą panelu dotykowego
  • Skutecznie działająca redukcja hałasu
  • Długi czas pracy
  • Mimo niedoskonałości – dobra jakość dźwięku

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News