Sennheiser PXC 550-II: niezłe słuchawki ANC na ulicę i w podróż
Nie przepadam za dominującymi ostatnio słuchawkami TWS, a i zwykłe dokanałowe, z których niegdyś chętnie korzystałem, przestały mi wystarczać. Zamiast tego coraz chętniej wybieram słuchawki wokółuszne. Nie tylko do domu – także do spacerów po mieście i na dłuższe podróże. Sennheiser PXC 550-II sprawdzają się w takich zastosowaniach wybornie.

Słuchawki Sennheiser PXC 550-II na stronie producenta dostępne są za cenę z dnia rynkowego debiutu, czyli za ponad 1500 zł, jednak w popularnych sieciach sklepów z elektroniką ich cena jest obecnie znacznie niższa i wynosi niecałe tysiąc złotych. To istotna różnica, która w znaczący sposób wpłynąć na decyzję o zakupie.
Sennheiser PXC 550-II: dane techniczne
- Przetworniki: 32 mm, dynamiczne
- Pasmo przenoszenia: 17 – 23 000 Hz
- Poziom ciśnienia akustycznego (SPL): 110 dB (1 kHz/1 Vrms)
- Impedancja: aktywnie: 490 Ω / pasywnie: 46 Ω
- Bluetooth 5.0, profile A2DP + AVRCP + HSP + HFP
- Redukcja szumów: hybrydowy adaptacyjny system NoiseGard
- Kodowanie: SBC, aptX, aptX LL, AAC
- Obsługa asystentów głosowych: Apple Siri, Asystent Google, Amazon Alexa
- 3 wbudowane mikrofony, pasmo przenoszenia 50 – 10 000 Hz, czułość -34 dBV/Pa
- Zniekształcenia harmoniczne (THD) < 0,5% (1 kHz, 100 dB SPL)
- Złącze : microUSB do ładowania
- Waga 227 g
- Czas pracy: 20 godz. (ANC + A2DP), 30 godz. (przewód)
- Konstrukcja: wokółuszna, zamknięta, składana
Co w zestawie
Słuchawki Sennheiser PXC 550-II zostały stworzone z myślą o osobach często podróżujących. W zestawie znajdziemy więc typowe dla sprzętu o takim przeznaczeniu etui o przyjemnym, matowym wykończeniu. W testowym egzemplarzu towarzyszył mu jedynie kabelek do ładowania. Standardowo jednak powinny znaleźć się tam jeszcze inne elementy: przewód audio, adapter do systemu audio samolotu, a także krótka instrukcja obsługi i instrukcja bezpieczeństwa.



Etui jest sztywne i solidne, poza słuchawkami pomieści też dodatkowe akcesoria, ale na co dzień nie będzie zbyt często potrzebne. Słuchawki ładnie się składają – muszle można przekręcić do wewnątrz, na płasko, a do tego złamać pałąki, dzięki czemu całość bez problemu mieści się w większych kieszeniach kurtek. Słuchawkom nie powinno się tez nic stać po wrzuceniu w takiej postaci do miejskiego plecaka.
Budowa i jakość wykonania
Pałąk słuchawek wykonany jest metalowych elementów połączonych z twardym tworzywem u nasady i miękkim obiciem z ekoskóry i gąbki w środkowej części. Po założeniu słuchawek głowa nie męczy się, nic się o nią nie ociera, a długość pałąka można swobodnie regulować niezależnie z każdej strony.
Muszle są lekko wydłużone – wgłębienie o eliptycznym kształcie doskonale pasuje do kształtu ucha, wiadomo też bez patrzenia, na wyczucie, która słuchawka jest prawa, a która lewa. Po prawidłowym założeniu muszle są skierowane lekko do przodu. W praktyce okazało się to bardzo wygodnym rozwiązaniem, które nie tylko oznacza dobre dopasowanie do małżowin, ale zapewnia większą stabilność. Słuchawki nie spadną zbyt łatwo po gwałtownych ruchach głową.
Z konstrukcją PXC 550-II wiąże się jeszcze jedna genialna rzecz. Nie ma tu żadnego przycisku zasilania. Rozłożenie słuchawek powoduje ich włączenie oraz połączenie z wcześniej sparowanymi urządzeniami. Wygięcie muszli do środka z kolei natychmiast wyłącza je. Działa to niezawodnie i właśnie w trakcie spacerów i podróży sprawdza się idealnie. Można błyskawicznie rozpocząć słuchanie i je zakończyć.
Pomaga w tym też inna funkcja – zsunięcie słuchawek z głowy na kark powoduje spauzowanie muzyki, a ponowne nałożenie na uszy – wznowienie odtwarzania. Ta funkcja na ogół też działa dobrze, chociaż są sytuacje, gdy nieco zawodzi. Dzieje się tak na przykład podczas słuchania na leżąco, gdy przypadkowe ruchy powodują wstrzymanie odtwarzania. Czujnik gubi się też po pochyleniu głowy, trudno więc połączyć to rozwiązanie z domowymi porządkami. W razie czego można autopauzę po prostu wyłączyć w aplikacji.
Wykorzystanie innych funkcji wymaga już zagłębienia się w instrukcję, bo nie wszystko jest w stu procentach intuicyjne. Gdy jednak opanuje się te podstawy, przyjemność z używania słuchawek wzrasta.
Wszystko jest solidnie spasowane, materiały są dobrej jakości, w dotyku słuchawki sprawiają wrażenie modelu premium, choć nie epatują highendową stylistyką. Powierzchnie mają matowe wykończenie, nie ma tu żadnych świecących i błyszczących elementów (no, może z wyjątkiem logo producenta, ale nie rzuca się to bardzo w oczy), dzięki czemu słuchawki wyglądają klasycznie i wręcz dostojnie. Nie zwracają przy tym uwagi, co też jest zaletą.
Sterowanie słuchawkami i ergonomia
Na lewej muszli słuchawek Sennheiser PXC 550-II nie ma żadnych przełączników i elementów sterujących. Więcej znajduje się na prawej.
Przede wszystkim jest to dotykowy panel sterujący. Płaska, zewnętrzna część słuchawek reaguje na dotyk w określonych sekwencjach. Jednokrotne stuknięcie włącza lub pauzuje odtwarzanie, a także w innej sytuacji – akceptuje lub zakończa połączenie telefoniczne. Ślizg palcem do przodu włącza następny utwór z playlisty, gest do tyłu – cofa muzykę do poprzedniego nagrania. Gesty w górę i w dół odpowiadają z kolei za pogłaśnianie i ściszanie dźwięku. Kombinacji jest więcej – można szybko przewijać utwory, odrzucać lub zawieszać połączenia telefoniczne, a nawet przełączać się między dwoma połączeniami. Część operacji potwierdzana jest komunikatem głosowym, więc wiadomo, co się dzieje.
Jak to działa w praktyce? Po opanowaniu gestów sprawdza się to doskonale i aż trudno wyobrazić sobie np. regulację głośności za pomocą fizycznych przycisków. Dotykowe sterowanie ma jednak dość sporą wadę – panel siłą rzeczy narażony jest na przypadkowe dotknięcia, na przykład podczas poprawiania słuchawek na głowie. Niestety, w moim przypadku zdarzało się to dosyć często, co skutkowało niechcianym przełączaniem się muzyki.
Poza panelem sterującym na bokach prawej muszli znajdziemy przycisk sterowania asystentami głosowymi, który w domyślnym ustawieniu na Androidzie aktywuje Asystenta Google, można też skonfigurować zamiast tego Amazon Alexa.
Ten sam przycisk po przytrzymaniu pozwala na parowanie przez Bluetooth. Tu trzeba podkreślić, że słuchawki Sennheiser PXC 550-II mogą się łączyć z dwoma urządzeniami naraz – na przykład smartfonem i telewizorem albo dwoma smartfonami. Czasami powoduje to trochę zamieszania, bo odtworzenie dźwięku w jednym urządzeniu, nawet plumknięcia w komunikatorze, wyłącza muzykę płynącą z drugiego, jednak realne korzyści przeważają.
Nad przełącznikiem asystenta głosowego i Bluetooth znajduje się przełącznik trzech trybów ANC, a pod pałąkiem schowany jest wyłącznik Bluetooth. Na co dzień nikomu do niczego nie będzie potrzebny, sprawdzi się za to w trybie samolotowym podczas lotu. Na prawej muszli umieszczone są też porty: microUSB do ładowania (dlaczego nie USB C?) oraz audio 3,5 mm do podłączenia przewodu słuchawkowego.
Słuchawki nie powodują zmęczenia uszu ani głowy nawet mimo długiego słuchania. Nie ma się też wrażenia nadmiernej temperatury pod gąbkami.
Aplikacja Smart Connect
Dodatkowe ustawienia słuchawek dostępne są w aplikacji na smartfony. Jest to uniwersalna apka Sennheisera – Smart Connect – która służy do obsługi różnych urządzeń producenta.
Aplikacja jest niestety dość skromna i bardziej wymagający użytkownicy będą nie do końca zadowoleni z jej możliwości. Po włączeniu i dodaniu słuchawek PXC 550-II na głównym ekranie wyświetlane są dwa szybkie skróty – informacje o funkcji redukcji szumów oraz ustawienia akustyczne.
W tym pierwszym wypadku tak naprawdę nie dostajemy nic… Przełącznik ANC na słuchawkach działa w trzech trybach: wyłączony, adaptacyjny i włączony. Jedyne, co użytkownik może zmienić w aplikacji, to przestawić domyślny tryb adaptacyjny (usuwający wyraźne hałasy, np. dźwięki ulicy) na Anti Wind, czyli taki, który będzie redukował szum wiatru albo podobny, jednolity dźwięk z tła.
Więcej zyskamy, korzystając z ustawień akustycznych. Tu otrzymujemy do wyboru schematy dźwięku: neutralny, klubowy, filmowy, mowa oraz użytkownika, gdzie znajdują się cztery parametry – wzmocnienie, efekt przestrzenny i pogłos, a dodatkowo także DLC, czyli Dynamic Loudness Control – dynamiczna kontrola głośności, która wyrównuje natężenie dźwięku w różnych utworach. DLC można tylko włączyć lub wyłączyć, pozostałe parametry regulowane są na trzech poziomach. Nie ma za to żadnej opcji dostrojenia brzmienia korektorem graficznym.
Poza tymi funkcjami aplikacja Smart Connect wyświetla stan baterii (w skali co 10%, co jest bardzo nieprecyzyjne), daje też dostęp do paru podstawowych ustawień (np. pauzy po zdjęciu słuchawek). Tam też można dokonać konfiguracji asystentki Alexa.
W sumie więc przydatność apki jest niezbyt duża, a wielu użytkowników może się w zasadzie bez niej obejść, pozostając przy domyślnych ustawianiach słuchawek.
Redukcja szumów
Już sama konstrukcja słuchawek dość dobrze, w sposób pasywny izoluje słuchacza od zewnętrznych dźwięków, co jest jedną z zalet przemyślanej konstrukcji – podłużnych muszli idealnie dopasowanych do uszu. Podczas słuchania dynamicznej muzyki nawet nie trzeba zawsze korzystać z ANC. Bardzo dobrze wyciszane są niskie tony.
W po włączeniu aktywnej redukcji szumów widać jednak wyraźną zmianę. Niekiedy odcięcie zewnętrznych dźwięków może wręcz powodować lekką dezorientację, bo w pierwszej chwili mózg nie jest na to przygotowany.
W bardzo hałaśliwym otoczeniu skuteczność redukcji ANC w PXC 550-II jest wystarczająca do tego, by cieszyć się muzyką bez poczucia dyskomfortu. Nieźle sprawdza się to w środkach komunikacji miejskiej, w której nakładają się dźwięk silnika oraz najróżniejsze hałasy dochodzące z zewnątrz. Bardzo skutecznie eliminowany jest jednolity szum maszyn, chociaż trochę przebijają się odlegle głosy ludzkie lub inne wysokie dźwięki (np. śpiew ptaków, szczekanie psa), co jednak nie daje się specjalnie we znaki podczas słuchania muzyki. Szokiem dla mnie była pierwsza podróż warszawskim metrem z PXC 550-II na uszach – słuchawki na tyle odcięły mnie od zgrzytów i pisków wagoników oraz odgłosów kolejnych przystanków, że pogrążony w muzyce o mało nie wylądowałem na końcowej stacji. Po prostu łatwo zapomnieć o wszystkim dookoła i zagłębić się w dźwiękach muzyki.
Jak grają?
Słuchawki Sennheiser PXC 550-II pod każdym ocenianym dotąd aspektem prezentują się ponadprzeciętnie i nie inaczej jest z brzmieniem, chociaż pewne niuanse mogą powodować lekkie niezadowolenie.
Od pierwszego założenia PXC 550-II spodobała mi się świetna dynamika i wyrazistość brzmienia. Niezależnie od gatunku muzyki, dobrze słychać poszczególne instrumenty oraz wokale. Wyraźny jest środek i wysokie tony, ciekawie brzmi bas – jest niezbyt mocny, ale wyraźny, pulsujący. Na pewno nie są to słuchawki dla tych, którzy lubią przesadne, dudniące niskie tony – w PXC 550-II są one odtwarzane w sposób naturalny, nie ma tu niepożądanego basowego łoskotu. To cenna zaleta, bo wielu producentów przesadnie wzmacnia te zakresy.
Całość jest dość dobrze zbalansowana, ale z zastrzeżeniami. Po pierwsze maksymalna głośność jest aż nadto wystarczająca w domu, ale już na ulicy podczas marszu, gdy przydałby się nieco większe uderzenie dźwięku, czasami wydawała mi się niewystarczająca.
Niestety w minimalnym stopniu, ale jednak słychać też niekorzystny wpływ ANC – przede wszystkim cierpi na tym smolistość basu. Niekiedy nieco zubaża to utwory, gdzie niskie tony odgrywają kluczową rolę. Brakuje w nich tego pomruku, który się bardziej czuje, niż słyszy. Za to po wyłączeniu ANC jest już lepiej. Być może nie wszyscy to usłyszą, sam też dostrzegłem to tylko w części nagrań.
Testowałem PXC 550-II na kilku urządzeniach, w tym trzech smartfonach – głównie na Galaxy S21. Truizmem jest stwierdzenie, że na każdym brzmiały inaczej, co jednak trochę utrudnia jednolity werdykt. Niezależnie od źródła słuchawki świetnie sprawdzają się w grach i filmach, jednak podczas słuchania muzyki pojawiają się zastrzeżenia. W neutralnych ustawieniach dźwięku w smartfonie trochę zbyt mocno eksponowane są wysokie i wysokie-średnie tony, za to brakuje trochę niższego środka i dołu. W skrajnym wypadkach pojawiają się syczące, trochę zbyt ostre dźwięki. Aplikacja producenta nie zawsze pozwala na poprawę tego stanu rzeczy, trzeba więc sięgać po korektory systemowe lub w innych aplikacjach. Z drugiej strony jest to też kwestia gustu, a w wielu utworach to wyeksponowanie wysokiego pasma dźwięku pozwala odkryć pewne smaczki instrumentów i wokali. W przypadku paru zapomnianych zagrań miałem właśnie takie odczucia, dostrzegając niesłyszane wcześniej niuanse starych nagrań jazzowych.
Biorąc pod uwagę wady i zalety brzmienia oraz wyjściową cenę, PXC 550-II trochę rozczarowują. Słuchawki za ponad 1500 zł dźwiękowo nie różnią się w sposób szczególny w porównaniu do modeli dwa albo i trzy razy tańszych. Cena po obniżkach, oscylująca wokół 900 zł, już bardziej pasuje do brzmieniowych możliwości PXC 550-II.
Czas pracy
Producent obiecuje, że czas pracy słuchawek PXC 550-II wynosi do 30 godzin. Jest to do osiągnięcia, gdy słuchawki działają w trybie przewodowym, bez Bluetooth. Po włączeniu Bluetooth czas pracy spada do 20 godzin. Testy dowiodły, że takie rezultaty są jak najbardziej możliwe. I tak na przykład całodzienne (12 godzin) odtwarzanie muzyki przez Bluetooth z ANC rozładowało słuchawki od 100% do 40%. Natomiast zejście do zera wymagało jeszcze 8,5 godziny słuchania, co łącznie dało wynik około 20 godzin i 30 minut. Taki czas może też się skrócić w zmiennym, dynamicznym środowisku pracy ANC, a także gdy będą prowadzone rozmowy telefoniczne.
Denerwuje mało precyzyjny wskaźnik naładowania w aplikacji (i w smartfonie w opcjach BT). Np. długi czas pokazywane jest 40%, gdy nagle poziom baterii spada do 20% i słychać komunikat o konieczności ładowania. Poniżej 20% komunikat ten powtarza się co jakiś czas, jakby słuchawki miały się zaraz wyłączyć, a przecież tak nie jest – przeszkadza to w cieszeniu się muzyką. Trzeba się też uzbroić w cierpliwość podczas zasilania akumulatora energią, bo trwa to około 3 godzin.
Podsumowanie
Na wstępie pisałem o wokółusznych słuchawkach do spacerów i przejazdów po mieście. Czy Sennheiser PXC 550-II sprawdzają się do takich zadań? Mimo pewnych zastrzeżeń muszę przyznać, że dawno nie miałem do czynienia z podróżnymi słuchawkami tak komfortowymi z jednej strony i tak dobrze grającymi z drugiej. Podczas pieszych wędrówek po ulicach, jak i w trakcie jazdy komunikacją miejską, mogłem cieszyć się świetnej jakości muzyką o fajnym, dobrze zbalansowanym basie i wyrazistych wyższych pasmach. Co prawda czasem dał się słyszeć nadmiar syczących tonów, ale w granicach tolerancji, a do tego problem w całości rozwiązywał korektor w smartfonie. Atutem jest też świetnie działająca funkcja redukcji hałasów. Słuchawki wygodnie się obsługuje, fajne jest też automatyczne pauzowanie i szybkie wyłączanie po przekręceniu muszli. Plusem jest też długi czas pracy.
OCENA: 8/10
WADY
- Dotykowy panel zbyt często powoduje niechciane reakcje
- Zbyt eksponowane, czasem trochę syczące tony wysokie
- Redukcja szumów nieco odbija się na smolistości basów
- Słaba aplikacja na smartfony
ZALETY
- Przemyślana, składana konstrukcja
- Są wygodne, nie męczą uszu i głowy
- Łatwa obsługa za pomocą panelu dotykowego
- Skutecznie działająca redukcja hałasu
- Długi czas pracy
- Mimo niedoskonałości – dobra jakość dźwięku