DAJ CYNK

Test Sony LinkBuds S: Słuchawki większe w środku

Anna Rymsza

Testy sprzętu

Sony LinkBuds S WF-LS900N w kolorze czarnym


Sony LinkBuds S są jak TARDIS – z zewnątrz rozmiaru S, a w środku mieści się niewyobrażalnie dużo techniki. Dźwięk też nie zawodzi, choć tu ważniejsze jest tłumienie.

Sony LinkBuds S to słuchawki TWS z nurtu małych i lekkich. Zostały stworzone, by nosić je całymi dniami. Jedna słuchawka waży mniej niż 5 gramów i cała „wpada” do małżowiny usznej. Mogę się z nimi położyć, czesać, ćwiczyć, nosić czapkę, iść na rower… i zupełnie zapomnieć, że mam je w uszach. Efektem ubocznym małych rozmiarów jest niemal całkowita odporność na wiatr – nawet gdy wieje, nie słyszę nieprzyjemnego szumu.

Odetnij się od otoczenia

Słuchawki Sony słyną z tłumienia dźwięku z zewnątrz i tu również jest taka możliwość. Pierwszą linią obrony przed niechcianymi dźwiękami są dobrze dobrane nakładki. W zestawie dostałam 4 komplety w różnych rozmiarach, wykonane z bardzo delikatnego tworzywa.

Zawartość pudełŻa Sony LinkBuds S

W doborze odpowiedniego rozmiaru pomoże aplikacja Sony Headphones Connect. Trzeba znaleźć dość ciche miejsce i tam sprawdzić, czy dźwięk wydostaje się na zewnątrz. Aplikacja zrobi to automatycznie, korzystając ze wbudowanych mikrofonów każdej słuchawki. Za resztę odpowiada zintegrowany czip V1, rzekomo bardziej energooszczędny od tych używanych w starszych modelach słuchawek.

Efekty mają być lepsze niż w czasie używania poprzedników, czyli WH-1000MX3. Sony nie rzuca tu słów na wiatr. Porównałam dwa modele słuchawek TWS i mogę potwierdzić. Nowsze mają znacznie lepsze wyciszenie (porównywałam z tymi samymi nakładkami), a ponadto mają znacznie lepiej układające się gumki. Do tego WH-1000MX3 „gwiżdżą” na wietrze. W porównaniu do nich LinkBuds S prezentują się wyjątkowo dobrze – wizualnie i funkcjonalnie.

Sony LilnkBuds S obok karty SD i poprzedniego modelu

Sony LinkBuds S w porównaniu do poprzedniego modelu

Jak wypada ANC w praktyce? Nie zorientowałam się, że pani siedząca obok mnie w pociągu prowadzi żywiołową rozmowę przez telefon. Pewnie przegapiłabym całość, gdyby nie gestykulowała. Pochlipujący maluch w tramwaju również mi umknął, a lot samolotem był do przeżycia. Nieźle wypada też tłumienie hałaśliwych pojazdów, na czele z pociągami regionalnych przewoźników.

Z połączeniem problemów nigdy nie było. Sygnał z telefonu jest przesyłany do obu słuchawek równolegle. Nie ma więc ani opóźnień przy graniu, ani zakłóceń w ruchu. Sony LinkBuds S poradzą sobie nawet tam, gdzie jest bardzo dużo zakłóceń.

Jak daleko można pojechać z Sony LinkBuds S w uszach? Niestety niedaleko. Z aktywnym tłumieniem i kodekiem LDAC słuchawki wytrzymają maksymalnie 4 godziny. Producent podaje, że mogą pracować do 6 godzin, ale mi się takiego wyniku uzyskać nie udało. Futerał ma dodatkowy akumulator, który pozwala naładować słuchawki jeszcze dwa razy. W sumie ma to dać nawet 20 godzin słuchania. W teorii.

Sony LinkBuds S obok etui


Uważaj na drodze!

Sony LinkBuds S to słuchawki stworzone do noszenia bez przerwy i w każdej sytuacji. Gdy chcę się odciąć, włączam tłumienie. Gdy jadę rowerem, życie ratuje mi tryb „ambient”, przekazujący dźwięk z zewnątrz. W aplikacji mogę wybrać, jak głośno mają być odtwarzane odgłosy, zebrane przez mikrofony słuchawek.

W transporcie publicznym, centrum handlowym czy podobnym miejscu może przydać się skupienie na mowie w trybie „ambient”. Z tego, co wiem, chętnie korzystają z niego nawet osoby niedosłyszące, by wzmocnić mowę i wyciąć resztę dźwięków. Zupełnie mnie to nie dziwi, a Sony LinkBuds S robią to genialnie. W aplikacji można ustawić proporcje między mową i tłem.

Gdy chcę z kimś porozmawiać, mam jeszcze więcej bajerów do dyspozycji. Wcale nie muszę wyjmować słuchawek z uszu. Nie muszę nawet przełączyć ich ręcznie w tryb „ambient”. Mogę skorzystać z automatycznego rozpoznawania mowy i słuchawki od razu się przełączą, gdy tylko zacznę mówić i zatrzymają muzykę. Algorytm reaguje też na kichnięcie i nucenie, więc jeśli śpiewasz pod nosem, wyłącz rozpoznawanie mowy. Aplikacja pozwala zmienić czułość wykrywania, ale nie zdarzyło mi się, by mechanizm nie zareagował.

Na marginesie dodam, że odkąd pamiętam, unikałam noszenia słuchawek na rowerze czy rolkach. Obawiałam się, że przegapię jakieś zagrożenie. Sony LinkBuds S w trybie ambient to pierwsze słuchawki, w których czuję się dostatecznie komfortowo, by ruszyć w nich w trasę. Przy tym świetnie się trzymają w uszach i nie przeszkadzają w ruchu. Pewnie mogłabym w nich iść pod prysznic (niekoniecznie myć włosy), bo spełniają wymagania normy IPX4. Na pewno niestrasznym im deszcz.

Sterowanie, jakie chcesz

Do sterowania słuchawkami służyć może aplikacja mobilna lub widżet na ekran główny telefonu, ale gdy liczy się szybka reakcja, wolę skorzystać z przycisków dotykowych na słuchawkach. Ich funkcje można określić, a jakże, w Sony Headphones Connect. Przyciski reagują bezbłędnie!

Ustawienia sterowania Sony LinkBuds S

Dotykowe przełączniki rozpoznają 4 gesty:

  • dotknięcie pojedyncze,
  • podwójne,
  • potrójne
  • oraz przytrzymanie.

Określanie funkcji jest bardzo proste – wystarczy wybrać szablon dla każdej ze słuchawek. Ja korzystam zwykle ze sterowania trybem (ANC / ambient) na prawej słuchawce oraz sterowania odtwarzaniem na lewej. Do wyboru jest jeszcze sterowanie głośnością oraz brak reakcji przycisków. To ostatnie ustawienie może się przydać przy uprawianiu sportu, gdy istnieje ryzyko, że dotknę słuchawkę na przykład ramieniem. Jednak ani razu mi się to nie zdarzyło, ani podczas ćwiczenia jogi, ani przy innych codziennych zajęciach.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: Własne

Źródło tekstu: Własne