DAJ CYNK

Test Sony LinkBuds S: Słuchawki większe w środku

Anna Rymsza

Testy sprzętu

Oryginalne pudełko Sony LinkBuds S
Kodeki i jakość dźwięku

Słuchawki Sony LinkBuds S dostały przetworniki akustyczne o średnicy 5 mm. Jak przystało na produkt Sony, obsługują również wysokiej jakości kodek LDAC, z którego można skorzystać na wielu telefonach z Androidem z wyższej półki. Z innymi urządzeniami mogą połączyć się z użyciem kodeków SCB i AAC. Przy połączeniu tym pierwszym kodekiem próbkowanie dźwięku może dojść do 96 kHz (990 kb/s), a pasmo przenoszenia słuchawek wynosi od 20 Hz do 40 kHz. Pozostałe kodeki zapewniają próbkowanie 44,1 kHz i pasmo przenoszenia od 20 Hz do 20 kHz. Tak, słychać różnicę. Sprzęt jest na tyle precyzyjny, by oddać różnicę między kodekami wyższej i niższej jakości – zwykle w „średnicy” jest więcej treści po przełączeniu się na LDAC. Bas zawsze jest dynamiczny, tony wysokie poprawne. Koniec końców Sony LinkBuds S to jedne z lepszych słuchawek TWS, z jakich ostatnio korzystałam.

Nie zabrakło systemu DSS, który cyfrowo poprawia muzykę. Dzięki niemu rzeczywiście brzmi nieco lepiej, zwłaszcza jeśli oryginał jest mocno skompresowany. Dzięki 360 Reality Audio muzyka z Tidala ma szerszą scenę, niż sugerowałby to rozmiar słuchawek (trzeba szukać albumów oznaczonych 360). Nie każdy uważa, że to potrzebne, ale ja lubię korzystać z 360 reality Audio i mam kilka ulubionych płyt, dostosowanych do słuchania w ten sposób.

Sony headphones Connect ustawienia słuchawek

Odbiór dźwięku bardzo zależy od dobranych nakładek i tłumienia hałasów z zewnątrz, ale w większości jestem z niego zadowolona. Oczywiście można jeszcze co nieco poprawić z użyciem equalizera w aplikacji Sony Headphones Connect. Ja minimalnie podbiłam basy… i to wszystko. Więcej mi do szczęścia nie potrzeba.

Większość testów odbyła się w środkach transportu zbiorowego o różnej głośności. Sony LinkBuds S sprawdziły się zarówno przy słuchaniu muzyki, jak i wykładów. Dźwięk zawsze był wyraźny i nie sprawiał mi dyskomfortu. Nie narzekam również na niewygody związane z trzymaniem słuchawek w uszach po kilka godzin dziennie.

Gdy słuchałam muzyki w trybie ambient, jadąc na rowerze, zawsze zauważałam zmianę „temperatury” dźwięków. Robiło się chłodniej, jakby przestrzeń dookoła mnie została otwarta. Nie jest to wrażenie nieprzyjemne, ale nie można spodziewać się perfekcyjnego brzmienia, gdy słuchawki przekazują jednocześnie muzykę i odgłosy miejskiej przestrzeni. No ale nie uważam, że jazda na rowerze to czas na delektowanie się muzyką.

Sony LinkBuds S są też przystosowane do prowadzenia rozmów. W tym celu każda ze słuchawek została wyposażona w system wyłuskiwania głosu osoby noszącej słuchawki, nawet gdy w otoczeniu jest niezbyt cicho. Pomagają w tym mikrofony na zewnątrz i wewnątrz ucha. Sony stworzyło własny algorytm na podstawie ponad 500 milionów próbek głosu różnych osób. Efekt jest tak dobry, jak obiecuje producent – można komfortowo rozmawiać przez telefon nawet w gwarnej kawiarni i na peronie kolejowym. Nikt z moich rozmówców nie zgłaszał problemów. Tu również znalazła się ochrona przed wiatrem w postaci siateczki osłaniającej mikrofony.


Sony LinkBuds S bez nakładek dokanałowychAlexa w lewym uchu, Ingress w prawym

Sony Linkbuds S to maleńki cud techniki, ale nie wszystko działa idealnie. Niedawno zaprzyjaźniłam się z Alexą (dzięki Marianowi ), a perspektywa rozmawiania z nią przez słuchawki wydaje się kusząca. Niestety nic z tego nie wyszło. O ile bez problemu powiązałam słuchawki z aplikacją na telefonie, reakcje asystentki są nieprzewidywalne. Nie zawsze reaguje na swoje imię, choć powinna. Można też dotknąć słuchawkę, ale to nie to samo. Niemniej Alexa, gdy już zareaguje, bez problemu puszcza muzykę z Tidala, choć właściwego wykonawcę znajduje dość rzadko.

Sony zainwestowało także w integrację z jedną z moich ulubionych gier mobilnych – Ingress (to wczesna wersja Pokemon Go). Słuchawki pozwalające być w kontakcie ze światem zewnętrznym i cyfrowym jednocześnie zostały stworzone do takich zadań jak hakowanie portali. W Sony LinkBuds S mogę poczuć się, jakby portale rzeczywiście były dookoła, bo je słyszę. Pomysł jest bardzo ciekawy i daje interesujące wrażenia podczas gry. Grono odbiorców będzie zapewne wąskie, ale uważam, że to świetne demo technologiczne.

Spatial Audio w Sony LinkBuds S

Podoba mi się za to integracja z aplikacjami Endel i Spotify. Wystarczy, że trzy razy stuknę słuchawkę, by uruchomiła się muzyka. To jedna z tych małych rzeczy, które cieszą. Oczywiście każda ze słuchawek ma czujnik zbliżeniowy i może zatrzymać muzykę, gdy wyjmę jedną z nich z ucha. Druga przejdzie w tryb „ambient”, co uważam za genialne w swojej prostocie.

Ej, w sumie to mnie stać!

Po tym, jak zobaczyłam metkę Sony WH-1000XM5, spadły mi kapcie. Ponieważ Sony LinkBuds S współdzielą sporo rozwiązań, spodziewałam się, że będą kosztowały dobry tysiąc. Na szczęście tak nie jest. Można je kupić za 649 zł i moim zdaniem są tego warte. Oczywiście pod warunkiem, że masz telefon obsługujący kodek LDAC. Do iPhone’a raczej nie ma co ich kupować – zysk jakości dźwięku będzie znikomy w porównaniu do tego, co można wyciągnąć z droższych modeli z Androidem w połączeniu z abonamentem na Tidal.

No, chyba że priorytetem jest wygoda korzystania ze słuchawek dokanałowych. W tym zakresie Sony LinkBuds S są w ścisłej czołówce, jeśli nie na pierwszym miejscu. Świetnego aktywnego tłumienia dźwięków z zewnątrz nie da się nie docenić, a tryb „ambient” w połączeniu ze „speak to chat” to mistrzostwo świata. Co ważne – wszystko działa bezbłędnie.

Normy WHO i odznaki w aplikacji Sony Headphones Connect

Aplikacja Sony Headphones Connect pomoże też zadbać o zdrowie. Aplikacja monitoruje nie tylko użycie słuchawek, ale też głośność ich pracy. Specjaliści określili bezpieczne normy ciśnienia akustycznego dla naszych uszu nie bez powodu, a głośne słuchanie muzyki to takie samo narażanie słuchu na szwank, jak praca przy głośnej maszynie. Sony Headphones Connect ostrzeże, jeśli będziesz blisko przekroczenia tygodniowej normy hałasu, określonej przez WHO. Są też odznaki za używanie słuchawek… nie wiem, po co i komu to potrzebne.

Sony LinkBuds S w trzech kolorach

Słuchawki LinkBuds S są dostępne w trzech kolorach: czarnym (właściwie antracytowym), białym i beżowym. Czarne i białe są łatwo dostępne, beżowe zaś mają na wyłączność Komputronik i Morele… mają też zdecydowanie za wysoką cenę: 899 zł.

Zalety:

  • idealny kształt, niska waga;
  • matowe, odporne wykończenie;
  • brak plastiku w opakowaniu;
  • świetne tłumienie hałasu i dobry dźwięk w porównaniu do ceny;
  • mnóstwo sposobów na dopasowanie dźwięku do własnego gustu;
  • dużo możliwości pracy w świadomości otoczenia;
  • wygodne, niezawodne sterowanie przełącznikami dotykowymi.

Wady:

  • za krótki czas pracy bez ładowania;
  • brak języka polskiego w komunikatach i w aplikacji;
  • Alexa często się na mnie obraża;
  • zbędne osiągnięcia w aplikacji;
  • brak indywidualnego dopasowania gestów.

Sony LinkBuds S otrzymały ocenę końcową 9,5/10

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: Własne

Źródło tekstu: Własne