DAJ CYNK

Test telefonu Huawei Ascend P6

Arkadiusz Dziermański

Testy sprzętu

Po wysunięciu górnej belki mamy dostęp do szeregu skrótów. W sumie jest ich 16. To, które są aktualnie wyświetlane oraz w jakiej kolejności, możemy w prosty sposób modyfikować. Skrót wystarczy złapać i przesunąć go w nowe miejsce.

Drobne zmiany zaszły też w widoku Ustawień, które są dwa. Pierwszy z nich klasyczny, wyglądający identycznie jak w każdym innym Androidzie, a drugi, to widok uproszczony. Znajdziemy w nim tylko podstawowe ustawienia, takie jak zmiana tapety, rozmiaru czcionki i dzwonka, regulacja głośności, czy uruchomienie Wi-Fi. Zdecydowanie jest to widok kierowany do mniej zaawansowanych użytkowników.

Niecodzienny i bardzo wygodny interfejs w połączeniu z pięknym ekranem i bardzo ładną obudową powodują, że miłość kwitnie.

Podzespoły - ciepło, cieplej... zaraz wybuchnie?!

W cienkiej, metalowej obudowie Huawei upchnął, na pierwszy rzut oka, solidne podzespoły. Znajdziemy w niej układ Huawei K3V2 z czerordzeniowym procesorem ARM Cortex A9 taktowanym z częstotliwością do 1,5 GHz oraz 2 GB pamięci RAM. Procesor wykonany jest w architekturze ARMv7 w procesie technologicznym 40 nm. Wspiera go układ graficzny Vivante GC4000. Układ miał premierę w 2012 roku i według pierwszy testów miał przewyższać wydajnością Tegrę 3 o prawie 50%. Nad całością czuwa Android w wersji 4.2 z nakładką Huawei Emotion 1.6. To tyle jeśli chodzi o czystą teorię. W praktyce już nie wygląda to tak ładnie. Sam interfejs telefonu działa wzorowo. Płynne animacje i przejścia, telefon nie myśli nad naszymi poleceniami, jest dobrze. Uruchomionymi w tle aplikacjami również nie mamy się co przejmować. 2 GB pamięci RAM czuwają nad wszystkim i zapchanie tej ilości pamięci nie jest proste do wykonania podczas codziennego użytkowania. Kłopoty innej natury zaczynają się już po kilku minutach wykonywania jakichkolwiek czynności i szybko zaczynamy odczuwać pierwsze problemy. Dosłownie odczuwać. Telefon szybko zaczyna się nagrzewać i nie jest to lekkie zwiększenie temperatury. Jest to dawka energii cieplnej, która zimą z powodzeniem zastąpi nam rękawiczki, natomiast podczas 30-stopniowych upałów naprawdę ciężko było utrzymać telefon w rękach podczas przeglądania Internetu. Cały efekt dodatkowo potęguje metalowa obudowa. Kiedy uruchomiłem najpopularniejsze benchmarki - AnTuTu oraz Quadrant Standard, miałem wrażenie, że zaraz zobaczę dym. W ciągu dwóch minut testu telefon nagrzał się do tego stopnia, że tylko czekałem aż wybuchnie. Uzyskane wyniki okazały się różne. W teście AnTuTu P6 uzyskał ładny wynik 14747 punktów, przewyższający Xperię Z, czy Galaxy S III, ale już Quadrant Standard pokazał dosyć średnie 5057 punktów.

Niestety nie jest to koniec pastwienia się nad P6. Nagrzewanie się telefonu powoduje automatyczne przyciemnianie ekranu. Nawet przy zwykłym przeglądaniu Internetu, po kilku minutach ekran przygasa o około połowę. Najprościej jest wtedy rozwinąć górną belkę i kliknąć skrót regulacji jasności, wtedy podświetlenia wraca do poprzedniego, w moim przypadku, maksymalnego poziomu. Jest to bardzo uciążliwe, ale o ile jeszcze podczas przeglądania Internetu belkę można rozwinąć, tak już podczas grania lub oglądania filmów taka zabawa mija się z celem.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News