DAJ CYNK

Test telefonu Nokia Lumia 620

Damian Dziuk (DD7)

Testy sprzętu

Jedną z ciekawych nowości zaprezentowanych podczas premiery systemu Windows Phone 8 jest funkcja Pokoje, która pozwala wysyłać wiadomości oraz udostępniać zdjęcia, filmy notatki i kalendarze w obrębie wyznaczonej przez nas grupy znajomych. Aby jakaś osoba mogła dołączyć do naszego pokoju, musi otrzymać zaproszenie. Co ciekawe, do pokoju mogą dołączyć także użytkownicy telefonów z systemem Windows Phone 7 oraz iPhone'ów, jednak w tym wypadku mogą oni udostępniać jedynie kalendarze.

Nowe podejście Microsoftu do funkcji telefonu widać także w aplikacji do zarządzania naszymi wiadomościami, która w jednym miejscu łączy w sobie SMS-y, czat Facebooka oraz usługę Windows Live. Wiadomości pochodzące z tych trzech różnych źródeł wyświetlane są w jednej kolumnie z ewentualnymi adnotacjami, że właśnie przełączyliśmy się na przykład na czat Facebooka. W trakcie każdej konwersacji możemy zmienić tryb wysyłania naszych wiadomości, a dodatkowo w przypadku wykrycia, że dana osoba jest akurat offline, aplikacja sama proponuje przełączenie się na tradycyjne wiadomości tekstowe. Tak daleko idąca integracja ma swoje oczywiste plusy, jednak nie ustrzeżono się kilku błędów i wpadek. Na przykładzie czatu Facebooka: telefon pobierze wiadomości przychodzące od naszych znajomych, jednak gdy nie odpisujemy im ze smartfona, nasze wiadomości nie wyświetlą się nam w telefonie i powstaną dziury w konwersacji bez możliwości podglądu wcześniejszej rozmowy. Irytuje także to, że jesteśmy cały czas dostępni na czacie, bez względu na porę dnia i to, czy używamy telefonu. W tym wypadku pomaga ustawienie statusu "niedostępny", jednak wtedy nie będziemy mogli otrzymywać nowych wiadomości. Jednak najbardziej rażącą wpadką są zależnie od humoru dochodzące powiadomienia o otrzymaniu nowej wiadomości z serwisów internetowych. Niejednokrotnie zdarzyło mi się, że w skrzynce brakowało kilku wiadomości nadesłanych przez moich znajomych, którzy denerwowali się dlaczego im nie odpisuję, skoro ciągle jestem dostępny... Taka mała kumulacja chimer Windows Phone'a.

Klawiatura ekranowa swoją wygodą zachwycała już w poprzedniej edycji mobilnych okienek - w przypadku WP8 jest o tyle lepiej, że dopracowano i dodano nowe pakiety językowe do autouzupełniania słów, które działa całkiem przyzwoicie i znacznie przyspiesza wpisywanie tekstu. Warto wspomnieć o sporym pakiecie emoji - czyli popularnych emotikonek - dostępnych bezpośrednio z poziomu klawiatury.

Wydajność

System Windows Phone od początku pozwalał na niesamowicie płynną pracę nawet na najtańszych urządzeniach, takich jak bardzo popularna w Polsce Lumia 610. Wydaje się, że właśnie to może być kluczem do sukcesu telefonów opartych o nowy system Microsoftu, bo w niższych widełkach cenowych smartfony z Androidem tego porównania zwyczajnie nie wytrzymują. Przy Windows Phone 7 czy 8 tania androidowa konkurencja wypada dość kiepsko - owszem, może jest nieco bardziej funkcjonalna za sprawą większej ilości aplikacji w Google Play, za to wyraźnie ustępuje okienkowym telefonom w kwestii szybkości działania oraz płynności i stabilności interfejsu. Tu wszystko po prostu działa, a użytkownik nie musi obawiać się o ilość dostępnej pamięci RAM czy obciążenie procesora.

A już szczególnie widać to w przypadku bohatera testu - Lumia 620 wyposażona jest w może nie najświeższy, ale ciągle wydajny procesor Snapdragon S4 z dwoma rdzeniami Krait taktowanymi zegarem 1 GHz, grafikę Adreno 305 oraz 512 MB pamięci operacyjnej. Taka konfiguracja po prostu nie może źle pracować ze skrojonym na miarę systemem Microsoftu, który to przecież narzucił producentom wykorzystanie konkretnych chipsetów jednej firmy - Qualcomm, co z kolei zaowocowało lepszą optymalizacją systemu i mniejszą ilością pracy dla developerów piszących aplikacje na mobilne okienka. Lumia 620, podobnie jak wszystkie inne telefony spod znaku Windows Phone, po prostu działa. Nie zaobserwujemy tutaj żadnych spowolnień, przycięć i tym podobnych. Chwile, w których telefon potrzebuje wczytać większą ilość danych są sprytnie tuszowane przez całkiem przemyślaną animację niepokazującą rzeczywistego postępu "pracy". No i do tego ta stabilność - podczas kilku tygodni testów ani razu nie udało mi się zawiesić nowej Lumii, która po dwóch tygodniach bez restartu działała równie żwawo, jak zaraz po uruchomieniu.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News