DAJ CYNK

Test telefonu Sony Ericsson C902

Mateusz Pakulski (Q!)

Testy sprzętu

Rozrywka

Ponieważ oprogramowanie C902 w większości elementów nie różni się niczym od wcześniejszych modeli Sony Ericssona, to i tutaj nie znajdziemy większych zmian. Menu Rozrywka zawiera m.in. usługę lokalizacyjną, działającą w oparciu o mapy Google, TrackID, trzy programy z serii DJ (Video, Photo, Music), dyktafon oraz możliwość sterowania komputerem za pomocą technologii Bluetooth.



Internet

Wśród możliwości łączności telefonu znajdzie się obsługa wszystkich standardów transmisji danych, a więc GPRS/EDGE/UMTS/HSDPA. Wielogodzinne korzystanie z połączenia internetowego nie sprawiło ani razu jakichkolwiek problemów. Łącze funkcjonowało stabilnie, nie było mowy o jego samoczynnym rozłączaniu się czy podobnych nieprawidłowościach. Wszystko działało wzorowo. Zastrzeżenia natomiast można mieć do wbudowanej przeglądarki, która działa naprawdę wolno. Wczytywanie niezbyt skomplikowanych stron trwa irytująco długo. Wybór elementu z menu rozwijanego zawierającego więcej niż kilka czy kilkanaście elementów to zadanie przewyższające nie tylko możliwość telefonu, ale także granice cierpliwości nawet najbardziej spokojnych osób. W takim przypadku, po przejściu przez kilka elementów telefon się zatrzymuje na bardzo długi czas. Podczas wyszukiwania bankomatu jednego z banków i wskazywania miasta z listy rozwijanej, nie dotrwałem do końca.

Akcelerometr

W C902 nie zabrakło również hitu ostatnich miesięcy, czyli akcelerometru. Niestety jego funkcjonalność została mocno ograniczona. Jedynymi aplikacjami, w których będziemy mogli z niego skorzystać, są przeglądarka internetowa, odtwarzacz muzyczny oraz jedyna zainstalowana na telefonie gra (Need for Speed). Szkoda, że akcelerometr nie działa w całym telefonie - to by z pewnością podniosło jego funkcjonalność.



Aparat

W telefonie znalazł się aparat o rozdzielczości 5 Mpix z autofocusem, który został w całości umieszczony wewnątrz obudowy. Jego pracę wspomaga lampa błyskowa o dużej mocy oraz funkcja geotagging. Aby uruchomić aparat, należy przesunąć obydwa boki telefonu ku górze. Po tej czynności długość telefonu zwiększa się o około 1 centymetr, a naszym oczom, w górnej jego części, ukazuje się aparat wraz z lampą błyskową i lusterkiem służącym do robienia autoportretów.
Po uruchomieniu aparatu na ekranie, oprócz podglądu, widzimy również do 8 ikonek, które pojawiają się na brzegach ekranu. Za ich pomocą możemy szybko zmienić bieżące ustawienia aparatu, co znacznie przyspiesza pracę z aparatem. Przedstawiane ikonki są proste w interpretacji, dzięki czemu zmiana podstawowych parametrów nie powinna być rzeczą zbyt trudną. Dzięki nim nie będziemy musieli biegać po menu w celu poszukiwania konkretnej opcji. Miłym akcentem jest możliwość wykonania szybkiego zdjęcia - przy zablokowanej klawiaturze otworzenie aparatu powoduje jej odblokowanie i natychmiastową gotowość do zrobienia zdjęcia. Natomiast zamknięcie obiektywu powoduje wyłączenie aparatu oraz jednocześnie ponowną blokadę klawiatury. Mała funkcjonalność, ale bardzo wygodna i przydatna.



Wykonywane aparatem zdjęcia są przeciętnej jakości. W przypadku kontrastujących powierzchni widoczne są silne aberracje chromatyczne. Nie zawsze radzą sobie też mechanizmy odszumiające - często aparat popada tu ze skrajności w skrajność i albo wszystko jest nadmiernie rozmyte, albo razi w oczy artefaktami pojawiającymi się na gładkich, przeostroznych powierzchniach. Początkowo można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia ze wczesnymi konstrukcjami Samsunga (szereg błędów zbliżonych do tych w Samsungu G600), jednak obejrzenie zdjęć na pełnym powiększeniu jasno wskazuje na Sony Ericssona - przez charakterystyczną "kaszkę" na gładkich powierzchniach. Na pochwałę zasługuje dość naturalne (może trochę za zimne) odwzorowanie kolorów i niewielkie winietowanie. Balansowi bieli do perfekcji brakuje dużo, ale przecież to tylko telefon.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News