DAJ CYNK

Test telefonu Sony Xperia E dual

Arkadiusz Dziermański

Testy sprzętu

Przycisk blokady należy pochwalić. Delikatnie wystaje on powyżej powierzchnię obudowy, jest bardzo wygodny i dobrze wyczuwalny, a jego umieszczenie również zostało odpowiednio przemyślane. Znajduje się on mniej więcej na wysokości kciuka, jeśli trzymamy telefon w prawej dłoni. Na górnej krawędzi urządzenia znajdziemy gniazdo Jack 3,5 mm, na lewym boku gniazdo microUSB, a dolna krawędź pozostała gładka. Z tyłu telefonu, centralnie umieszony został srebrny napis Xperia, u dołu bardzo ładnie prezentujący się głośnik zewnętrzny, a u góry, otoczone srebrną ramką, oko obiektywu aparatu. Aparat, obok głośnika rozmów, to drugie ulubione miejsce spotkań kurzu i wszelkich zanieczyszczeń. Wyczyszczenie go wymaga zdjęcia tylnej klapki, pod którą znajdziemy gniazdo kart pamięci, oraz dwa gniazda na karty SIM. Tylko kartę pamięci możemy wyjąć bez konieczności demontażu baterii. Ciekawostką pozostawał dla mnie otwór umieszczony w prawym, tylnym rogu telefonu. Według instrukcji jest to "strap hole", więc otwór zaczepu na smycz. Po wielu próbach zaczepienia tam czegokolwiek, w myśl "a po co mnie instrukcja?!" , to w niej właśnie doczytałem się, że dolna część obudowy również się zdejmuje i dopiero wtedy można zaczepić smycz.

Telefon jest lekki (115 gramów) i stosunkowo nieduży (113,5 x 61,8 x 11 mm), ale mimo wszystko, przy tej przekątnej ekranu mógł być bez problemów jeszcze mniejszy. Xperia E została wykonana z tanich, ale bardzo dobrze pasujących do siebie materiałów. Całość jest plastikowa, niestety, z powierzchną ekranu włącznie. Pomijając już mniejszą odporność na zarysowania i większą odporność na upadki, użytkowanie ekranu ze szklaną powierzchnią uważam mimo wszystko za wygodniejsze. Na szczęście ekran nie ugina się pod naciskiem. Krawędzie telefonu okala srebrna ramka, o dziwo, nie sprawiająca wrażenia tandetnej. Kryje ona charakterystyczny element serii Xperia, czyli kolorową diodę umieszczoną poniżej przycisku Home. Jej kolor zmienia się wraz z wybranym motywem lub np. wraz z kolorem okładki aktualnie odtwarzanej muzyki. Tył telefonu pokryty został chropowatą fakturą, dzięki której telefon dużo lepiej leży w dłoni. Spasowanie elementów jest bardzo dobre, nic nie wydaje żadnych niepokojących dźwięków i o Xperii E mogę z powodzeniem powiedzieć, że pomimo plastikowej i raczej taniej obudowy, jest telefonem eleganckim i dobrze wykonanym.

Ekran - słabo, ale... lepiej?

Do obsługi telefonu służy nam 3,5 calowy wyświetlacz TFT, wyświetlający 256 tysięcy kolorów przy rozdzielczości 480 x 320 pikseli. Parametry nie rzucają nie kolana, ale też wstępnie nie zwiastują niczego strasznego. Na Xperię E przesiadłem się z 4-calowego ekranu IPS, więc pierwsze wrażenie rzeczywiście było nienajlepsze. Jednak im dłużej użytkowałem telefon, tym bardziej utwierdzałem się w przekonaniu, że wyświetlacz jest zwyczajnie słaby. Największym minusem są tutaj kąty widzenia. O ile jeszcze w poziomie jest dość przyzwoicie, tak już w pionie jest bardzo słabo. Delikatnie wychylenie telefonu powoduje całkowite rozjechanie się wyświetlanych barw. Oglądanie filmów lub granie z ekranem w trybie horyzontalnym nie jest przyjemną czynnością. Odwzorowanie kolorów i kontrast również pozostawiają sporo do życzenia. Oczywiście jest tutaj lepiej niż w Xperii Tipo, LG L3, czy Galaxy Y, lecz mimo wszystko nie jest za dobrze. Na szczęście dzięki rozdzielczości HVGA wyświetlane obiekty nie mają poszarpanych krawędzi jak w wymienionych modelach. Widoczność w słońcu również nie rzuca na kolana. Jak tylko zimowe słońce zaczynało przebijać się zza chmur, zawsze oznaczało to konieczność szukania cienia w celu zlokalizowania opcji na ekranie.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News