DAJ CYNK

Test telefonu Sony Xperia Z5 Compact

Marcin Kruszyński (vonski)

Testy sprzętu

Jakość wykonania, obudowa, ekran, przyciski, ergonomia

Wzornictwo serii Z jest jednym ze znaków charakterystycznych smartfonów Sony. Jednak po latach na rynku ich wygląd zdecydowanie już się opatrzył i przydałaby się tu choć mała doza świeżości. Wykonanie Z5 Compact wnosi lekkie modyfikacje, ale o rewolucji nie ma mowy. Generalnie idea budowy jest wciąż taka sama: dwie tafle szkła z metalową ramą pośrodku. W tym modelu, podobnie jak to miało miejsce w Z1 Compact, szkło na tyle zastąpił plastik, dodatkowo pokryty dość oryginalną, matową powłoką. Materiał jest dość miły w dotyku, umiarkowanie mało się rysuje, a co najważniejsze - kompletnie nie widać na nim odcisków palców (przynajmniej w białej wersji). Z przodu zaś po staremu: płaski ekran z podwójną (góra i dół) szczeliną na głośniki stereo, ponad wyświetlaczem logo Sony, obiektyw przedniego aparatu, czujniki i dość jaskrawa dioda powiadomień. Największym zaskoczeniem jest ramka okalająca telefon. Po pierwsze jest ona płaska i szeroka - wystaje minimalnie powyżej obydwu stron obudowy, co jest dość praktyczne, bo pomaga unikać porysowania telefonu. Minusem tego rozwiązania jest jednak "klocowaty" wygląd telefonu. Mimo, że Z5 Compact ma grubość ledwie o 0,3 mm większą od swojej poprzedniczki, to sprawia wrażenie dużo cięższego i grubszego telefonu, co szczególnie widoczne jest w białej wersji. Po drugie, metalowa rama została polakierowana dość grubą warstwą farby. Z jednej strony takie rozwiązanie pozwala nieco uniknąć rys, które szybko pojawiają się na metalowych elementach, ale z drugiej strony, zabieg ten pozbawił moim zdaniem E5823 wrażenia obcowania z produktem premium. Nowy Compact wygląda jak jeden z setek podobnych telefonów i zupełnie niczym nie przykuwa już uwagi.

Kolejną dość istotną zmianą jest zniknięcie charakterystycznego przycisku zasilania, który był znakiem firmowym "Zetek". W miejscu powszechnie znanego, srebrnego włącznika pojawił się długi, płaski klawisz skryty wewnątrz ramki. Oczywiście nie ma w tym żadnego przypadku - nowy przycisk to efekt połączenia go ze skanerem linii papilarnych, będącym najnowszą modą wśród smartfonowych technologii. O ile do działania samego skanera nie można mieć większych zastrzeżeń (skuteczność rozpoznawania odcisków oceniłbym na jakieś 90%), o tyle jego umiejscowienie to już sprawa dyskusyjna. Dla osób praworęcznych jego obecność pod prawym kciukiem jest oczywista, dla mańkutów już jednak mniej. Co więcej, takie a nie inne umiejscowienie skanera praktycznie wyklucza jego użycie kiedy telefon leży na biurku, znajduje się w uchwycie samochodowym, itd. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zeskanować wszystkie palce i odblokowywać nimi telefon, ale wtedy też możemy być niemal pewni wielu przypadkowych i niezamierzonych użyć skanera. Mimo, że rozwiązanie z czytnikiem zlokalizowanym pod ekranem wydaje się marnotrawieniem przestrzeni, to z punktu widzenia ergonomii jest ono chyba jednak najwygodniejsze.

Poza wspomnianym zasilaniem, na obudowie znalazły się jeszcze dwa fizyczne przyciski: włącznik migawki i uruchomienia aparatu oraz belka głośności. Lokalizacja tej ostatniej niecałe 3 centymetry powyżej dolnej krawędzi również nie jest najlepszym rozwiązaniem. Przycisk jest po prostu za nisko i obsługuje się go niewygodnie podczas rozmowy. Co do sposobu działania i wyczucia kliknięcia nie można mieć jednak zastrzeżeń. Przechodząc na górną krawędź telefonu znajdziemy tam gniazdo audio 3,5 mm oraz dodatkowy mikrofon, na dolnej zaś ulokowano mikrofon główny i złącze microUSB. To ostatnie wykonano w wodoszczelnej odmianie, co pozwoliło na pozbycie się kolejnej zaślepki. Ostatnia krawędź to lewy bok telefonu, który poza zaczepem smyczy i logiem Xperia skrywa dużą zaślepkę, pod którą ulokowane są sloty kart: SIM w rozmiarze nano oraz SD w wersji micro. Zaślepka sprawia jeszcze solidniejsze wrażenie niż u poprzedników - siedzi w ramce mocno i głęboko.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News