Xiaomi 12 to telefon świetny, ale nie perfekcyjny. W czasie testów najczęściej sięgałam po niego, gdy miałam ochotę coś pooglądać. Gilm, zdjęcia, ilustrowany magazyn czy komiks – wszystko wygląda fenomenalnie. Sztuczna inteligencja Xiaomi staje na wysokości zadania, gdy chodzi o poprawianie kolorów i Płynności ruchu. Głośniki również uważam za doskonałe, choć przy rozmowach telefonicznych wszystko słychać na zewnątrz – ten sam głośnik ma „wyjście” do ucha i na górę obudowy. Nie potrafię przejść obojętnie obok możliwości Dolby Atmos i silnika dźwięku Xiaomi, który zauważalnie poprawia jakość przesyłanego dźwięku.
Jeśli Xiaomi 12 ma być telefonem do oglądania seriali, słuchania podcastów, robienia zdjęć, a nawet kręcenia amatorskich filmów, nawet się nie zastanawiaj i bierz w ciemno. Możliwości fotograficzne Xiaomi 12 zadowolą zarówno totalnych amatorów, jak i użytkowników świadomych, wprawionych w ręcznym ustawianiu parametrów aparatu. Niezależnie od poziomu umiejętności, zdjęcia nie zawiodą.
Na akumulator narzekać nie mogę – spokojnie gram kilka godzin, a przy mniej intensywnym używaniu mogę ładować Xiaomi 12 co 2-3 dni. Oczywiście w zestawie jest ładowarka 67 W, można też korzystać z ładowania indukcyjnego 50 W. Xiaomi 12 może też posłużyć jako powerbank – ma ładowanie zwrotne 10 W.
Koniec słodzenia. Choć Xiaomi 12 ma najmocniejszy czip Qualcomma, jestem daleka od polecania go do grania. Bardziej wymagające tytuły mają w zwyczaju przycinać, mimo że mocy na pewno tu nie brakuje. Myślę, że winne jest chłodzenie – telefon nagrzewa się falami, potem zapewne częstotliwość pracy SoC jest obniżana. Ten mechanizm nie działa płynnie i nie da się nie zauważyć skoków i spadków. Xiaomi chwali się komorą parową o powierzchni 2600 mm2, ale widać to wciąż za mało.
Zobacz: Xiaomi za 5000 zł!? Czy oni powariowali?
Całkiem szczerze dodam jeszcze, że MIUI mnie wkurza. Xiaomi 12 ma MIUI 13, które garściami czerpie z systemu iOS, ale robi to źle. Na wierzchu jest ślicznie, a pod spodem panuje bałagan. Przestrzeń dla gier i analogiczne menu dla odtwarzacza wideo to świetny pomysł, ale gesty są niekonsekwentne. Ustawień jest o wiele za dużo, a w pierwszych dniach korzystania z telefonu aplikacje systemowe rzucały we mnie powiadomieniami, jakby nie było jutra. W początkowych dniach korzystania z telefonu miałam też problemy z czytnikiem linii papilarnych pod ekranem. Mam wrażenie, że oprogramowanie musiało „nauczyć się” rozpoznawać mój palec.
Źródło zdjęć: własne
Źródło tekstu: własne