DAJ CYNK

Open'er 2018 - relacja z festiwalu i strefy Orange

orson_dzi (Arkadiusz Dziermański)

Wydarzenia

Mastercard - bezpieczeństwo przede wszystkim



Nie chodzi mi tutaj o ogólne bezpieczeństwo, choć nie ukrywam, nie widziałem ani razu żadnego spięcia między uczestnikami, a teren festiwalu przeszedłem wzdłuż i wszerz wielokrotnie. Chodzi o bezpieczeństwo naszych finansów. O to bardzo skutecznie zadbał Mastercard, dzięki któremu można było swobodnie imprezować bez konieczności posiadania przy sobie gotówki, a nawet karty płatniczej. Co więcej, gotówka w ogóle nie była honorowana na całym Open'erze.



Płacić można było kartą lub skorzystać ze specjalnie stworzonej aplikacji. W niej wystarczyło dodać dane swojej karty (oczywiście wyłącznie Mastercard) i za jej pomocą kupować jedzenie, alkohol, piwo i Heinekena (z nalewaka, nie, to nie piwo). Jak to działało? W aplikacji należało wybrać interesującą nas rzecz, a następnie przy stoisku wystarczyło zeskanować widoczny na ekranie kod QR. Do skanowania wykorzystywane były Samsungi Galaxy Xcover 4. Kwotą zakupu była obciążana dodana wcześniej karta. Co równie ważne, takie zakupy były tańsze. Wszystko kupowane przez aplikację było tańsze o 20%, co w praktyce dawało co 5-go Heinekena gratis. Dzięki temu jedynym niezbędnym przedmiotem na Opene'rze był smartfon z dostępem do internetu.

Strefa Orange



Orange to nie tylko organizator Open'era, ale również główny partner technologiczny z bardzo dużą własną strefą. Zacznijmy jednak od zasięgu sieci. Ten na terenie całego festiwalu zapewniały trzy stacjonarne nadajniki oraz dwa mniejsze, mobilne. Nadajniki mobilne należały oczywiście do Orange, na stacjonarnych znajdowały się anteny również innych operatorów. O ile nadajniki stacjonarne były widoczne, tak tych mobilnych nie udało mi się dostrzec. Były one umieszczone w specjalnych samochodach, które zaparkowane w wybranym miejscu, rozsyłały sygnał na terenie festiwalu. Dodatkowe nadajniki oferowały w zasadzie wszystkie dostępne pasma, na czele z 3G oraz LTE w pasmach 800, 1800 i 2600 MHz.

Jak to działało w praktyce? Nadzwyczaj dobrze. Kiedy tereny festiwalu były jeszcze względnie puste udało mi się osiągnąć ok 20 Mb/s przy pobieraniu i wysyłaniu danych. Przy największym obciążeniu, np. podczas wieczornych koncertów można było skutecznie zapomnieć o speedtestach (wychodziły wręcz ujemne), ale cały czas można było swobodnie zadzwonić, wysłać SMS-a, a nawet przesłać zdjęcie przez Messengera. Chwilę to trwało, ale działało. W końcu nikt nie pojawił się tam żeby pobierać coś z torrentów. Co ciekawe, najlepszy internet oferowała strefa Orange, która posiadała własny hot-spot. Tam w zasadzie o każdej porze dnia i nocy osiągałem stabilne 5 Mb/s. Można było skorzystać z darmowego dostępu przez 15 minut lub wybrać opcję bez limitów, tutaj jednak trzeba było wyrazić zgodę na przesyłanie informacji handlowej na maila. Wi-Fi w Strefie Orange działało na tyle dobrze, że przedstawiciele biura prasowego Orange woleli pracować we własnej strefie, mimo panującego zgiełku, niż w wyznaczonej przestrzeni dla mediów, gdzie podobno Wi-Fi nie pozwalało nawet na otwieranie stron internetowych. Na dane dotyczące m.in. liczny przesłanych danych i urządzeń podłączonych do nadajników musimy poczekać jeszcze kilka dni. Rok temu uczestnicy festiwalu przesłali łącznie 7,8 TB danych. Patrząc na ilość osób w tym roku oraz fakt, że wyprzedane zostały dosłownie wszystkie wejściówki i karnety, ten wynik na pewno został pobity.

Strefa Orange oprócz internetu dostarczała też prądu, tak niezbędnego do działania smartfonów. Do dyspozycji była całą ściana różnych ładowarek oraz przenośne powerbanki. Było ich aż 1000 i można było je wypożyczyć po wpłaceniu kaucji. Z przedstawicielką Orange rozmawiałem przedostatniego dnia festiwalu i do tej pory zwracanych było 100% wypożyczonych powerbanków. W Strefie można też było zostawić do zutylizowania stary telefon i wziąć udział w konkursie, w którym do wygrania były Huaweie P20 Lite.



Na przyszły rok Orange szykuje specjalną aplikację, dzięki której będzie można zajrzeć bezpośrednio do strefy operatora. Będzie to możliwe dzięki kamerom nagrywającym obraz w 360 stopniach. Te rozwiązanie było już testowane podczas tegorocznego Opene'ra.

Open'er - święto muzyki



Pomimo dostępnych atrakcji i zaplecza technologicznego, głównym punktem festiwalu jest oczywiście muzyka. Nawet jeśli niekoniecznie wpasuje się w nasz gust, naprawdę ciężko jest nie docenić tego co artyści wyprawiali na scenie. Dla mnie zdecydowanym numerem jeden były koncerty Arctic Monkeys i Gorillaz. Pierwsi czarowali brzmieniem. Na żywo potrafili zagrać dużo lepiej niż w warunkach studyjnych, a ich muzyka hipnotyzowała. Gorillaz z kolei rozkręcili prawdziwą imprezę. Cały Open'er tańczył w rytmach m.in. "Strobelite". Nie tylko pod sceną. Nawet ponad sto metrów od niej ludzie potrafili zatracać się w tańcu. Piękna sprawa. Gorąco polecam wizytę na przyszłorocznych festiwalach każdemu, kto tylko ma ku temu okazję. Naprawdę warto.

Galeria zdjęć

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News