DAJ CYNK

Open'er 2018 - relacja z festiwalu i strefy Orange

orson_dzi (Arkadiusz Dziermański)

Wydarzenia

Open'er to jeden z największych festiwali muzycznych w Polsce. To również pokaz możliwości technologicznych sieci Orange oraz Mastercard.



Niezliczone ilości piwa, morze alkoholu (wino, Żubrówka i Jack Daniels też były), tłumy ludzi, ogrom pięknych kobiet, wszechobecne opary... szczęścia i relaksu (if you know what I mean :) ), masa atrakcji i dużo dobrej muzyki - tak w telegraficznym skrócie można opisać festiwal Open'er w Gdyni. Na miejscu nie zabrakło Orange i ciekawych rozwiązań technologicznych. Wszystkim tym rzeczom miałem okazję się przyjrzeć w ciągu ostatnich dni.

Jeśli nie interesuje Cię opis samego festiwalu, zapraszam od razu na drugą stronę.

Kwestie organizacyjne



Kilka dni przez Open'erem przeczytałem artykuł, w którym padło zdanie - na polskich festiwalach tylko muzyka jest na światowym poziomie. Faktycznie do największych światowych imprez brakowało, ale pod względem organizacji wiele razy byłem pozytywnie zaskoczony. Pierwsza kwestia - dojazd. Zatrzymałem się w Gdańsku, podobnie jak wiele innych osób i tutaj pierwszy plus. Co prawda całą podróż potrafiła trwać nawet dwie godziny, ale pociągi SKM kursowały w zasadzie co 10-15 minut od godzin popołudniowych do wczesnych godzin porannych. Dalej podstawione były specjalne autobusy, które jeździły praktycznie cały czas na teren festiwalu i z powrotem. Do środka wszyscy wsiadali z głową, nie było sytuacji, w których ktoś musiał wystawać przez okno. Zawsze zostawało trochę luzu. Chociaż okno to dużo powiedziane, bo do dyspozycji były prowizoryczne lufciki, nie rzadko aż dwa na cały autobus. Piekielny gorąc, ale cóż, życie. Z tego miejsca serdecznie pozdrawiam pana, który kategorycznie kazał zamknąć "okno" bo mu wieje. Obyś zgubił ten swój gustowny kaszkiet!



Pozostając w temacie autobusów, czy jest tu ktoś z Gdyni? Czy w Waszym mieście da się w jakikolwiek sposób zlokalizować przystanki na mapie online? W jakiejś aplikacji? Cokolwiek? Przyznaję, może nie potrafię, ale na mapach Google za nic nie mogłem znaleźć co odjeżdża z jakiego przystanku. Co więcej, nawet wielu lokali nie dało się znaleźć, zarówno w Gdyni, jak i w Gdańsku. Miasta widmo. I tak, na festiwal można też było dojechać komunikację miejską. O ile wiedzieliśmy skąd odjeżdża. Zostawał też Uber. Przy zaznaczeniu, że jedziemy z dworca w Gdyni na Open'er - ok 80 zł. Zaznaczając ulicę obok - już tylko 20-kilka złotych.



Na miejscu służby porządkowe odpowiednio kierowały "ruchem" i wszyscy zgodnie jak owieczki udawali się na teren festiwalu. Po drodze można było minąć długie rzędy toi-toiów. Wspominam je nie bez powodu. Fakt, były kolejki, ale nawet w ostatnich dniach imprezy w toaletach potrafił być przyjemny zapach(!). Firma odpowiadająca za zaplecze sanitarne odwaliła kawał dobrej roboty opróżniając i odświeżając ich wnętrza. Podobnie jak osoby sprzątające. Śmieci były zbierane praktycznie na bieżąco i poza chwilami największego obłożenia stref gastronomicznych, na całym terenie było naprawdę czysto.

Atrakcje festiwalowe



Open'er to nie tylko główna scena z największymi gwiazdami. To masa różnych atrakcji. Można było odwiedzić wielki namiot z teatrem (grano m.in. "Wesele") lub kino. Do tego dwa muzea, w których można było dowiedzieć się wiele pożytecznych informacji na temat historii Polski, miejsca spotkań z gwiazdami oraz specjalne stworzone pomieszczenie, w którym można było się zapoznać i podpisać pod różnymi projektami obywatelskimi. Idąc dalej można było trafić na stoisko firmy Batiste (ta od suchych szamponów), w którym Panie miały stylizowane fryzury, specjalną strefę zabaw dla dzieci, strefę silent disco w pięknie wyglądającym, starym hangarze oraz trzy dodatkowe, mniejsze sceny. A to nie koniec, bo dostępna była też Strefa Jelenia (Jagermeister) z dyskoteką w środku oraz jeszcze jedna niewielka scena z muzyką klubową.



Nie można też zapomnieć o strefie kibica, w której mecz Belgii z Brazylią oglądało nawet kilka tysięcy osób (panorama widoczna w galerii na końcu). Na koniec jedzenie. Ogrom przeróżnego jedzenia z różnych zakątków świata. Azjatyckie zupy, kuchnia meksykańska, grecka, naleśniki, masa wegańskich wynalazków oraz standardowy "polski" kebab i zapiekanki. Ciężko było wyjść z pustym żołądkiem.



Niech żałuje każdy, kto wybrał się na Open'era tylko dla głównej sceny i przynajmniej nie przespacerował się po ogromnym terenie całego festiwalu.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News