DAJ CYNK

Protest przeciwko sieci 5G w Polsce był smutny. Teorie o szkodliwym PEM wybrzmiały w sejmie

orson_dzi Arkadiusz Dziermański

Wydarzenia

Pytania i odpowiedzi - żart w poważnym miejscu

Coś, co miało być debatą i sesją pytań do prelegentów przerodziło się w manifestację swoich przekonań. Choć poseł Sachajko robił co mógł, aby skutecznie wyłączać mikrofony osobom przeciągającym swoje wypowiedzi, to i tak nie do końca dało się nad tym wszystkim zapanować. Pytań było jak na lekarstwo, a zarzutów ogrom. Było m.in. o masowej wycince drzew w całej Europie, podobno ze względu na sieć 5G, było o chorobach, elektroważliwości, masowych zgonach w okolicy nadajników. Nie zabrakło też tematu pornografii wśród nieletnich, której szerzenie na pewno ułatwi wprowadzenie 5G oraz specjalnej zamianie jednostek, np. Watów na mikro Waty, tak aby przedstawiane liczby brzmiały bardziej złowrogo. W dużym skrócie, był to przegląd wszystkich możliwych teorii spiskowych dotyczących sieci piątej generacji, zebranych w jedno miejsce i wypowiadanych przez kolejne osoby. Niemal wszystkie zostały powtórzone ponownie podczas protestu, co możecie zobaczyć poniżej.

Kozłem ofiarnym był w tym wszystkim Jerzy Żurek z Instytutu Łączności. Wspierany przez dwóch współpracowników starał się w miarę możliwości odpowiadać na wszystkie pytania. Jak się okazało, przeciwnicy sieci 5G kompletnie nie wiedzą, czym zajmuje się Instytut Łączności i w zasadzie skupili się na obwinianiu go o wprowadzenie w Polsce sieci nowej generacji oraz pozwolenia na nieprawidłowości przy budowie nadajników, dotyczące głównie zagadnień prawa budowlanego. Na nic były tłumaczenia, że Instytut jest niezależną instytucją m.in. wykonującą pomiary emisji promieniowania i nie ma kompetencji do oceny, czy dany nadajnik został postawiony zgodnie z prawem. Zadaniem Instytutu jest sprawdzenie, czy emituje on promieniowanie zgodne z obowiązującymi normami. Jednak mając dostęp do osoby z drugiej strony barykady postanowiono postawić mu wszelkie możliwe zarzuty. Z szerzeniem pornografii wśród nieletnich włącznie.

Smutny protest. To już przestało być śmieszne

Protest, który odbywał się dosłownie kilkadziesiąt metrów od miejsca debaty idealnie zobrazował środowisko przeciwników sieci 5G. Najwięksi aktywiści są głośni tylko w Internecie. Na Facebooku, YouTubie, ale już do protestów wysyłają ślepo podążające za nimi mięso armatnie. Dokładnie tak powinna się czuć garstka osób, która pojawiła się pod Pomnikiem Armii Ludowej. Tak, garstka widoczna na zdjęciach, z czego mamy tu w kadrze również kilka ekip dziennikarskich, to wszyscy uczestnicy protestu.

Protest pokazał, że sygnalistka mind control ma w głębokim poważaniu protesty, do których zachęcała jeszcze kilka dni temu. Przedstawiciel niezależnych mediów krążył ukradkiem z kamerą udając, że go tam nie ma. Sawant nieskażony autyzmem, jeden z bardziej aktywnych przeciwników sieci komórkowych (w sądach i Internecie), po kilkunastu minutach przemykania po kątach cudownie zniknął. Podobnie jak większość krakowskich aktywistek, które za ciężkie pieniądze podatników (polecam gorąco artykuł Gazety Wyborczej) walczą z wymyślonymi przez siebie problemami, zaraz po „debacie” szybko wróciły do swojego miasta. Kto został? Dwie odważne Panie, które zorganizowały protest w Gliwicach i kilka osób, które na widok kamer i mikrofonów dostawały słowotoku i głosiły teorie, które znamy już na pamięć i które już dawno przestały być zabawne. W tym najbardziej aktywny z nich, Rafik Ennaoui (niebieska koszula), znany aktywista polskich środowisk... antyszczepionkowych. Człowiek orkiestra!

Rozumiem, że piątek, że daleko do domu, ale skoro nakręca się ludzi wpajając im do głowy, że od walki z 5G zależy ich życie i przyszłość ich dzieci i wnuków, to wypadałoby dać im dobry przykład i stanąć obok nich w ramach protestu.

I kiedy już słowotok dobiegał końca, transparenty były zwijane, a ja już ruszyłem na poszukiwania śniadanio-obiadu, wydarzyła się sytuacja o której dowiedziałem się telefonicznie pół godziny później. Otóż przedstawiciele redakcji Spider’s Web zostali agresywnie zaatakowani, z racji obecności policji pilnującej wydarzenie (to był oficjalnie zgłoszony protest), tylko słownie. Jeden z uczestników protestu włączył na smartfonie (korzystając z bezprzewodowego Internetu!) niezbyt popularny film wśród przeciwników sieci 5G. Pech chciał, że jego autor stał obok z mikrofonem w ręce i bardzo szybko został wielokrotnie nazwany ku*wą lub bardziej pieszczotliwe ku*wą korporacyjną. Sytuację zaognił poseł Robert Majka, który niczym stróż prawa niezbyt kulturalnie kazał się wylegitymować redaktorowi z imienia i nazwiska, po czym oświadczył, że nie ma zamiaru z nim rozmawiać. Ciężko skomentować takie zachowanie.

Zaraz po tym okazało się, że osoby, które dopiero co lgnęły do kamer i mikrofonów jak ćmy do światła, zaczęły zastrzegać, że nie wyrażają zgody na publikację swojego wizerunku. Na ich nieszczęście, jako uczestników publicznego protestu, ich wizerunek może zostać upubliczniony, szczególnie że wcześniej nikt nie widział ku temu żadnych przeciwwskazań, a niektóre materiały były transmitowane na żywo.

Protest ponownie pokazał, że przeciwników sieci 5G nie należy się bać. Ale pokazał też, że nie należy dawać im się wypowiadać. Coś, co początkowo było zabawne stało się żałosne i zwyczajnie bardzo smutne i jedyne co możemy to naprawdę im współczuć. To ludzie, którzy dali się omamić garstce osób, które mówiąc wprost – zarabiają na nich duże pieniądze. Zarabiając na filmach w Internecie, sprzedawaniu im różnych wynalazków i artefaktów chroniących przed promieniowaniem i ekspertyzach na temat wyimaginowanego zagrożenia. To osoby, które zwolenników postępu nazywają baranami, choć same są pasterzami swojego stada.

Mam jednak nadzieję, że chociaż garstka osób przejrzy na oczy po tych wydarzeniach. A organizatorom protestu naprawdę gratuluje odwagi, że doprowadzili sprawę do końca, pomimo kompletnego olania ich przez osoby, które wpajają im coraz to dziwniejsze teorie spiskowe i popychają do dalszych manifestacji. Czas się obudzić i dokładnie przemyśleć dalsze podążanie za osobami, które potrafią zaistnieć tylko w Internecie, z którym paradoksalnie próbują walczyć. Szkoda tylko, że cudzymi rękami i wizerunkiem.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News