DAJ CYNK

Streżyńska: P4 musi się postarać, żeby dostać częstotliwości

Witold Tomaszewski

Wywiady

Słuszne jest oczekiwanie P4, żeby dać im szansę kupić brakujące częstotliwości - ale szansę, nie gwarancję. Będą musieli to wycenić, zaoferować odpowiednią kwotę i zobaczyć, czy są w stanie podołać takiemu wyzwaniu - mówi w wywiadzie dla TELEPOLIS.PL Anna Streżyńska, Prezes UKE.

Słuszne jest oczekiwanie P4, żeby dać im szansę kupić brakujące częstotliwości - ale szansę, nie gwarancję. Będą musieli to wycenić, zaoferować odpowiednią kwotę i zobaczyć, czy są w stanie podołać takiemu wyzwaniu - mówi w wywiadzie dla TELEPOLIS.PL Anna Streżyńska, Prezes UKE.

P4 jako jedyny z czterech największych operatorów nie dysponuje częstotliwością 1800 MHz. Potrzebę jego zdobycia bardzo podkreślał w wywiadzie dla TELEPOLIS.PL Jacek Niewęgłowski, członek zarządu operatora odpowiedzialny za strategię. P4 głośno protestuje w związku z tym przy transakcji przejęcia Polkomtela przez Zygmunta Solorza-Żaka. Czwarty operator złożył nawet propozycję odkupienia paczki częstotliwości 1800 MHz.

Co zmieni na rynku przejęcie Polkomtelu przez Zygmunta Solorza-Żaka?

Dużo zależy od tego, jakie za tym stoją pieniądze nie tylko na samą transakcję, ale i na realny biznes, jaka jest koncepcja dalszego rozwoju. Zygmunt Solorz-Żak ma w ręce wiele potencjalnych czynników sukcesu - dużo częstotliwości, różne stawki MTR, przejmuje dobrze zbudowaną firmę i dodaje ją do swojego, dobrze zarządzanego biznesu medialnego. Może stanowić silną przeciwwagę dla tego, co buduje Centertel i PTC. Potencjalni klienci to nie nisza, tylko szerokie spektrum. Biznesmen z pewnością ma jakiś swój pomysł, ale my go na razie nie znamy. Im szybciej wszystko się wyklaruje, tym lepiej, bo UKE niedługo będzie dysponować częstotliwościami, które pozwolą przeciwdziałać ewentualnemu zachwianiu równowagi.

Czy Pani zdaniem UOKiK może stawiać jakieś warunki przy tej transakcji?

Zrobiliśmy naszą własną ekspertyzę, z której wynika, że nie ma obecnie powodu do interwencji - przeciwnie, jest potrzeba zrobienia takiego wstrząsu na rynku, który pchnie na zupełnie nowe tory rozwojowe rynek komórkowy, gdzie zamiast głosu i słabo działającej transmisji danych zaczną rządzić treści. Zygmunt Solorz-Żak ma zupełnie inną perspektywę i myśli w zupełnie inny sposób niż tradycyjnie wyznawane przez dotychczasowych graczy. On rozumuje treściami i chce je sprzedawać, a sieć komórkową będzie traktował jako platformę technologiczną. Będzie szedł w innym kierunku, a pozostali będą musieli za nim podążyć. Nerwowe ruchy konkurentów świadczą o tym, że gorączkowo stawiają sobie pytanie, co mają sprzedawać, kto jest ich sojusznikiem, z kim mają się bratać.

Ja na miejscu UOKiK zrobiłabym krok wstecz i popatrzyła, jak to wszystko się rozwinie. Urząd antymonopolowy, oprócz ingerencji na poziomie transakcji, ma przecież jeszcze możliwości regulacyjne i działania ex post, czyli zakazywania działań antykonkurencyjnych. Mozliwości interwencji ma też UKE.

Czy uważa Pani, że wzorem rynku brytyjskiego, w Polsce powinno wprowadzić się możliwość handlu częstotliwościami?

Tak, choć u nas takie możliwości, niewielkie bo niewielkie, mimo wszystko są - można to zrobić za zgodą UOKiK i UKE. Jednak w przypadkach, kiedy częstotliwości zostały zdobyte w drodze przetargu, cały proces jest bardzo skrzętny i opiera się na drobiazgowym badaniu wpływu na konkurencję. Moim zdaniem taka sprzedaż zawsze powinna być możliwa, pod warunkiem zachowania konkurencji na rynku, bo częstotliwości to dobro ograniczone.

Pytanie jeszcze, po jakiej cenie - tej zapłaconej w przetargu, czy może komercyjnej?

Budżet dostał pieniądze wynikające z mechanizmów przetargu i państwo nie ma więcej żadnych roszczeń. To sprawa dwóch podmiotów, w jaki sposób się rozliczą. I tak co roku właściciel częstotliwości musi płacić za ich używanie Skarbowi Państwa.

Moje pytania mają związek z propozycją P4 złożoną Zygmuntowi Solorzowi-Żakowi, która mówi o odkupieniu częstotliwości 1800 MHz od jego spółek. Czy rzeczywiście P4 jest w tak trudnej sytuacji, jak to sami opisują od momentu ogłoszenia transakcji z Polkomtelem?

Niewątpliwie ich sytuacja nie jest do pozazdroszczenia, ale nie dlatego, że Zygmunt Solorz-Żak kupił Polkomtel, tylko dlatego, że wpadli pomiędzy dwa wielkie organizmy, czego zdają się nie zauważać, i są z nich najsłabsi. Słuszne jest ich oczekiwanie, żeby dać im szansę kupić brakujące częstotliwości - ale szansę, nie gwarancję. Będą musieli to wycenić, zaoferować odpowiednią kwotę i zobaczyć, czy są w stanie podołać takiemu wyzwaniu. Na pewno przy tym przetargu będzie jednak obecne kryterium konkurencji, które przemawia nie tylko na korzyść P4.

Mam wrażenie, że działania P4 są wyjątkowo chaotyczne. 1800 MHz mieli na wyciągnięcie ręki, ale sami z niej zrezygnowali. Wtedy mówili, że musieliby zapłacić kilkukrotnie więcej niż nowo wchodzące podmioty. Pytanie, ile musieliby zapłacić teraz, jeżeli chcieliby wyrównać swoje szanse. Mieli także możliwość wzięcia drugiego bloku na 900 MHz i stając do walki zapewniali, że mają pokrycie na zakup obu. To była ewidentna gra na wykorzystanie mechanizmu przetargu. Współczuję zarządowi, bo oni muszą jak najlepiej kontrolować cały proces, ale to inwestor podejmuje decyzje. Myślę, że w finalnym rozrachunku tamte rezygnacje nie były korzystne dla firmy.

Jak wygląda sprawa częstotliwości 2600, 1800 i 800 MHz, które mogą być oddane w przetargu operatorom?

75 MHz na 2600 MHz i 25 MHz na 1800 MHz jeszcze w tym roku powinno znaleźć się w służbie cywilnej. Od momentu, kiedy odsunięto UKE od bezpośrednich rozmów z Wojskowym Biurem Zarządzania Częstotliwościami, a sprawę przejęło Ministerstwo Obrony Narodowej i Ministerstwo Infrastruktury, gdzie pracownicy UKE występują w roli ekspertów zewnętrznych, wszystko bardzo się wydłużyło. Wcześniej, według wspólnych ustaleń, bezpiecznym terminem uwolnienia 800 MHz był 2015 rok. Teraz mowa o 2017 roku. Argumentacja to dobro armii i obrony narodowej. Nikt tego nie kwestionuje, ale uruchomienie cywilnych zastosowań tych częstotliwości ma wielkie znaczenie społeczno-gospodarcze i warto nawet zrekompensować armii takie przyspieszenie. Nasz głos jest jednak słabo słyszalny.

Czy ma Pani już jakąś koncepcję tego, jak te częstotliwości powinny zostać rozdysponowane?

Mieliśmy już parę koncepcji, każda ma swoje za i przeciw. 9 krajów w UE skończyło już przetargi, pracownicy UKE skończyli ich analizę pod kątem wartości dodanej, dlaczego podjęto takie, a nie inne decyzje. Zazwyczaj najważniejszym celem było szybkie pokrycie zasięgiem kraju. Wtedy trzeba lekko cofnąć się w kwestii wymagań finansowych i wpuszczać sprawdzonych graczy.

Te wszystkie częstotliwości powinny być rozdane w jednym przetargu w jednym czasie?

Na dziś uważam, że w jednym przetargu, ale wieloczęściowym - tak, aby podmioty same mogły wybrać, które i jak dużo tych częstotliwości chcą.

Kiedy taki przetarg mógłby się odbyć?

Cały przyszły rok chcemy poświęcić na przygotowanie koncepcji przetargu, dokumentacji i wszechstronne jej sprawdzenie. Tu gra jest o wielkie pieniądze, wartości niepieniężne i bezpieczeństwo moich ludzi. Już przy małych przetargach mieliśmy problemy i musieliśmy prosić o pomoc służby specjalne. Będą eksperci, recenzenci, konsultacje z matematykami… Wszystko po to, aby mieć różne recenzje naszych pomysłów. Na koniec weryfikacja przez służby specjalne, w szczególności ABW. Chciałabym też mieć osłonę antykorupcyjną. To będzie ogromne przedsięwzięcie.

Jak pani ocenia współpracę Centertela i PTC przy budowie wspólnej infrastruktury?

Uważam, że to jest bardzo dobre dla rynku, zapewnia lepsze gospodarowanie widmem, wzajemne uzupełnianie zasięgu, być może świadczenie bardziej zaawansowanych usług, mniejsze "zaśmiecanie" krajobrazu, mniej sporów z organizacjami ekologicznymi. Ale trzeba mieć świadomość, że jest to ścisła integracja obu firm, które będą ponosiły "po połowie" kosztów funkcjonowania sieci, co znakomicie ułatwi im możliwość konkurowania na rynku z tymi, którzy działają samodzielnie. Jeżeli ich siła wzrasta, to trzeba się przyglądać, czy nie rodzi to jakiś negatywnych skutków - i reagować. UOKiK dobrze zrobił, że nie wyraził negatywnej opinii na temat powstania spółki NetWorks!, ale powinien teraz, razem z UKE, bacznie przyglądać się jej działaniu.

Komisja Europejska opublikowała uzasadnienie kary prawie 130 mln euro nałożonej na Telekomunikację Polską za ograniczanie konkurencji. Dokumenty wydają się nie pozostawiać wątpliwości co do zasadności kary…

Rozpoczęliśmy kontrolę w TP, mając bardzo wątłe uprawnienia. Nie mamy takich "policyjnych" możliwości jak UOKiK. Natychmiast daliśmy jednak znać Komisji Europejskiej o znalezionych nieprawidłowości, a ona włączyła się w cały proces. Nic nie zrobiło na ludziach z TP tak gigantycznego wrażenia, jak kontrola Komisji. W całym procesie uczestniczyła też Netia, PTC, UOKiK i mniejsi operatorzy. Przez dłuższy moment wydawało się, że Komisja albo nie będzie prowadziła tego postępowania, albo niezręcznie je wygasi, a już na pewno nikt się nie spodziewał, że wkroczy tak stanowczo do akcji. Cały proces dotyczący postępowania był trzymany przez KE w najwyższej tajemnicy i nic nie wiedzieliśmy na temat tego, jak to się zakończy. Komisja dostawała od nas regularnie, przez długi czas, kolejne porcje informacji, aby widziała, że cały czas czuwamy. Ale okazało się, że sama Komisja czuwała i przeprowadziła bardzo drobiazgowe śledztwo.

Rzeczywiście było tak źle, jak to opisano w uzasadnieniu decyzji?

Było źle… Dobrze, że wszystkie te nieprawidłowości opisał organ, który z UKE był wiecznie w sporze. Z Komisją cały czas mamy napięte relacje i w wielu sprawach mamy zupełnie odmienne zdanie. Mimo wszystko to ten organ, który często działania UKE określa jako wykraczające poza uprawnienia regulacyjne czy analizy rynku, sam się dopatrzył całej, wielkiej historii asymetrii i dyskryminacji. To nas w jakiś sposób oczyściło z podejrzeń, że wszędzie i bezpodstawnie szukamy zwarcia z TP.

Porozumienie UKE z TP odmieniło sposób postępowania dawnego monopolisty?

Niewątpliwie jest o niebo lepiej, co przyznają sami operatorzy. Proces uzyskiwania niedyskryminacji uzyskuje się poprzez usuwanie największych głazów, potem mniejszych kamyczków, a na końcu piasku. Pierwotnie te najmniejsze ziarenka są niewidoczne, ale po usunięciu głazów niestety są. Jest cała masa drobnych problemów, które wpływają na komfort współpracy operatorów alternatywnych. Są procesy trwające od początku porozumienia, których końca nie widać, bo ciągle coś, najczęściej technicznego, stoi na przeszkodzie. Są momenty, kiedy wydaje mi się, że TP czeka do końca porozumienia, żeby nie zrealizować niektórych postanowień. Może przesadzam, ale staram się pilnować TP na każdym kroku.

Takie rzeczy to np. obietnica złożona przez prezesa Macieja Wituckiego w dniu podpisania porozumienia, że Centertel zrezygnuje z WLR i BSA, żeby nie tworzyć niejasnej sytuacji, bo ta spółka miała nie być audytowana w ramach porozumienia. Po kolejnych deklaracjach, że zaprzestanie świadczenia usług stacjonarnych przez Centertel stanie się już wkrótce, zażądaliśmy audytu, co spowodowało niemałą aferę. Finalnie dopięliśmy jednak swego, bo TP prościej było to dopuścić niż zrezygnować z BSA i WLR w swojej komórkowej spółce. Sądzę jednak, że coś tam ciągle jest schowane, o czym nie wiemy, ale jeśli moja podejrzliwość jest słuszna, to tym sposobem przynajmniej nie jest to 100%, a może tylko 5% dyskryminacji.

Dziękuję za rozmowę.

(wywiad autoryzowany)

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News