DAJ CYNK

Większość telewizorów stosuje ten trik. Jeden producent zapłaci

Dominik Krawczyk

Sprzęt

Większość telewizorów stosuje ten trik. Jeden producent zapłaci

Amerykański producent sprzętu RTV, Vizio, poszedł na ugodę z rozgoryczonymi klientami. Każdemu wypłaci rekompensatę. Sprzęt tej marki wprawdzie nie jest dostępny poza Ameryką Płn, ale sama sytuacja stanowi wart odnotowania precedens.

Ostatnio wprawdzie nie wydaje się to tak popularne, jak było jeszcze kilka lat temu, ale zawyżanie przed producentów telewizorów realnej częstotliwości odświeżania matrycy to zabieg doskonale znany. 

Vizio pojechało jednak po bandzie, bo wcale nie walczyło o to, by pokazać liczby jak największe. Zamiast tego chwaliło się danymi pozornie wiarygodnymi, reklamując wybrane modele jako 120- lub 240-hercowe. Rzecz w tym, że ich matryce miały zupełnie standardowe odświeżanie 60 Hz, a kalifornijski producent zabawił się nomenklaturą, pisząc o „efektywnej częstotliwości odświeżania”.

Nabywcy, czując się oszukani, złożyli przeciwko firmie w 2018 roku pozew zbiorowy. Jak zarzucono, komunikacja Vizio jest fałszywa, w dodatku zwodzi klienta. Producent co prawda dalej utrzymuje, że nie ma sobie nic do zarzucenia, ale zdecydował się iść na ugodę.

Wypłaci łącznie 3 mln dol., po maksymalnie 50 dol. na osobę, każdemu, kto kupił telewizor Vizio w Kalifornii po 30 kwietnia 2014 roku. Dodatkowo dorzuci rok nadprogramowej opieki gwarancyjnej i wsparcia technicznego, niezależnie od daty wygaśnięcia pierwotnego świadczenia. Wystarczy złożyć odpowiedni wniosek, dostarczając dowód zakupu i/lub numer seryjny urządzenia.

Co jednak w tej sprawie najistotniejsze, to fakt, że nie tylko Vizio stosuje „upłynniacze”, a pamiętajmy o precedensowym modelu prawa w krajach anglosaskich. Czy w takim wypadku ktoś za moment weźmie się za techniki LG ProMotion, Sony Motionflow czy Samsung Auto Motion Plus? Znając amerykański system prawny, jest tu pole do popisu.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: Shutterstock

Źródło tekstu: The Verge, oprac. własne