DAJ CYNK

Przeklęte literki na opakowaniu. Widzisz je? Pewnie tego nie kupisz

Dominik Krawczyk

Wydarzenia

Przeklęte literki na opakowaniu. Widzisz je? Pewnie tego nie kupisz

Wbrew temu, co zdaje się sądzić wielu producentów, konsumenci nie chcą produktów afiszowanych jako wykorzystujące sztuczną inteligencję – twierdzi Dogan Gursoy, profesor zarządzania z Washington State University. 

Sztuczna inteligencja zdominowała prasowe nagłówki, choć tak naprawdę tym, co obecnie fascynuje ludzkość, są algorytmy generatywne. Czyli takie, które w oparciu o samouczenie na gotowych materiałach tworzą inne dzieła. W praktyce głównie chat boty, z najbardziej medialnym ChatGPT na czele, ewentualnie generatory obrazu.

Marketingowcy jednak szybko trend podłapali, czego efektem jest zalew produktów oznaczonych jako AI. Bynajmniej nie tylko w branży elektroniki. Tak jak jeszcze do niedawna wszystko było smart, tak teraz mamy zalew rzekomo bazujących na sztucznej inteligencji usług, a nawet produktów spożywczych, jak Coca-Cola Y3000. Ale czy konsumenci naprawdę tego chcą, czy to tylko sztucznie wytworzona moda, do której ktoś usiłuje nas przekonywać?

Dogan Gursoy, profesor zarządzania z Washington State University postanowił to sprawdzić. Uczony wykonał prosty, ale bardzo obrazowy eksperyment. Mianowicie stworzył ulotki różnych produktów, w tym RTV i AGD, a także usługi medyczne czy finansowe, po czym wręczał je przypadkowym ludziom. Ci mieli ocenić, czy dana oferta wzbudza ich zaufanie.

Szkopuł w tym, że produkty i usługi się powtarzały, ale materiały ich dotyczące występowały w dwóch wersjach. W jednej bardziej technicznej, gdzie punktem zaczepienia były informacje o zastosowaniu konkretnych rozwiązań technologicznych, a w drugiej generycznej, kładącej nacisk na powtarzanie terminu sztuczna inteligencja.

Jak przekonuje prof. Gursoy w podsumowaniu, zauważalnie większym uznaniem miały cieszyć się te urządzenia i usługi, które promowane były w oparciu o proste fakty. Odsetek osób kategorycznie odrzucających zakup ponoć w obydwu grupach był wysoki, szczególnie w kontekście produktów wysokiego ryzyka, takich jak usługi doradztwa finansowego, jednak kategoria AI i tak przegrała na tyle wyraźnie, by doszukiwać się tu pewnej prawidłowości.

Prof. Gursoy ocenia, że sztuczna inteligencja w rękach marketingowców stanowi niejako broń obosieczną. Jego zdaniem statystyczny konsument, mimo iż bardziej zainteresowany na wstępie, ostatecznie stawia wyższe wymagania niż w przypadku konwencjonalnych produktów. W tle ma pojawiać się też wątek zaufania poznawczego i strach przed tym, czego nie znamy.

W tym drugim przypadku, według badacza, negatywnie odbicie znajdują wzorce popkulturowe. Prof. Gursoy zauważa, że w hollywoodzkich produkcjach sztuczna inteligencja rzadko kiedy przedstawiana jest w korzystnym świetle, a zazwyczaj oglądamy filmy o buncie maszyn i morderczych robotach. Nie milkną ponadto echa obaw o poufność danych, nakręcanych przez kolejne incydenty w tej materii.

Ale czy to oznacza, że literki AI powinny z opakowań zniknąć? Niezupełnie – prof. Gursoy sugeruje producentom, aby uściślili swój przekaz i zamiast bazować na pojedynczych hasłach, starali się wyjaśnić, do czego dane rozwiązanie w rzeczywistości służy, na jakiej zasadzie działa i co właściwie mu zawdzięczamy. Krótko mówiąc, postuluje o więcej informacji, a mniej lania wody i prawdę powiedziawszy, trudno się z nim nie zgodzić.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: Bartek Grzankowski / Telepolis.pl

Źródło tekstu: Tom's Guide, oprac. własne