DAJ CYNK

Chiny chcą większej kontroli, w tle smartfony

Piotr Urbaniak (gtxxor)

Aplikacje

Chiny biorą się za smartfony. Jest nowy wymóg

Chińskie władze chcą, aby każda wydawana na tamtejszym rynku aplikacja mobilna podlegała rejestracji. Proste? Tylko pozornie.

Każdego dnia publikowanych jest setki, a może i tysiące aplikacji mobilnych, a jeśli doliczymy do tego wtyczki i rozszerzenia do narzędzi już istniejących, to powstaje zbiór właściwie nieprzeliczalny. Ale czy to dobrze? To pytanie zadało sobie także chińskie Ministerstwo Przemysłu i Technologii Informacyjnych (MiiT).

Szalone bogactwo aplikacji ma bowiem oczywisty minus. Wiele z nich to bloatware o niskiej lub wręcz zerowej wartości użytkowej, a pewną część stanowi oprogramowanie intencjonalnie szkodliwe. Jednocześnie pozycje naprawdę warte uwagi pojawiają się tylko sporadycznie.

Obowiązkowy wniosek do ministerstwa

Dlatego też w Pekinie wymyślono, aby wszyscy deweloperzy, czy to duzi czy mali, podlegali obowiązkowej rejestracji. I nie chodzi tu o samo założenie działalności gospodarczej, gdyż ten wymóg to nic sensacyjnego, lecz o stworzenie dokładnego rejestru publikowanego oprogramowania.

W myśl najnowszego rozporządzenia każdy deweloper, wydając aplikację w Chinach, musi wypełnić specjalny wniosek adresowany do resortu. Przedstawi w nim zarówno informacje o sobie, jak i szczegółową charakterystykę publikowanego produktu, a dopóki wniosek ten nie zostanie przetworzony, premiera musi być wstrzymywana.

Na co komu biurokracja?

Oficjalnie władze przekonują, że dzięki temu znacząco usprawnione zostaną procesy związane z analizą i monitorowaniem rynku. W dodatku ich zdaniem pod górkę będą mieli oszuści, gdyż aplikacje fałszywe rejestracji ponoć nie przejdą. 

Jak jednak donosi „South China Morning Post”, sami twórcy, a zwłaszcza małe, kilkuosobowe studia, tego entuzjazmu nie podzielają. Li An, właściciel 5-osobowego software house’u, miał stwierdzić, że cały proces „jest odstraszający, generuje dodatkowe, zbędne koszty i może hamować innowacje”

W istocie rzeczy sprawa okazuje się bardziej skomplikowana niż wypełnienie i wysłanie określonego formularza – tłumaczy Li An, cytowany przez SCMP. Główny problem polega na tym, że wnioski mogą składać tylko firmy, przez co nawet entuzjasta udostępniający swoje dzieła nieodpłatnie zostaje zmuszony do założenia działalności. A to dopiero początek.

Zmuszą do zakładania firm

Li obawia się, że konieczność rejestracji dotkliwie zwiększy koszty wydawnicze, gdyż każdy projekt, zanim trafi do użytkowników, będzie musiał spędzić ustawowe 20 dni w urzędach. Zdaniem twórcy utrudni to zwłaszcza fazę publicznych testów, gdyż zamiast zbierać opinie, producent będzie czekać na papiery. W dodatku prawo niejako działa tu wstecz, a do końca marca 2024 roku zarejestrowane ma być również oprogramowanie już istniejące. To z kolei rodzi obawy o przeciążenie urzędników.

Niejasny pozostaje przy tym status projektów pilotażowych, wydawanych na próbę, by zweryfikować ich odbiór przez rynek. Resort domaga się, aby tego rodzaju przedsięwzięcia rejestrować na równi z pełnoprawnymi, komercyjnymi aplikacjami i potem wyrejestrować, gdyby okazało się, że plan nie wypalił.

Ostatecznie może chodzić o cenzurę

Jak straszą przedstawiciele chińskiej branży oprogramowania, nowe wymogi urzędnicze wpłyną negatywnie na liczbę projektów w małych studiach. W ich ocenie skorzystają za to giganci, tacy jak Tencent, co ostatecznie negatywnie odbije się na konkurencyjności i doprowadzi do monopolizacji największego rynku oprogramowania mobilnego na świecie.

Przy czym warto zwrócić uwagę na coś jeszcze: proces obowiązkowej rejestracji może być świetnym narzędziem cenzury. Skoro bowiem wnioski rozpatrywane mają być wyłącznie uznaniowo, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby część z nich odrzucić. Bez względu na to, czy chodzi o politykę światopoglądową, czy o biznes i ekonomię. 

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: Shutterstock

Źródło tekstu: SCMP, oprac. własne