DAJ CYNK

Niemcy kupili Pegasusa. Chwalą się, do czego im służy

Piotr Urbaniak

Bezpieczeństwo

Niemcy mają nową broń

Niemiecki Federalny Urząd Śledczy (BKA), podobnie jak polskie CBA, zakupił i aktywnie wykorzystuje kontrowersyjnego trojana Pegasus. Nawet się z tym nie kryje. 

Informację o zakupie Pegasusa przez BKA jako pierwsze podały dzienniki Die Zeit i Süddeutsche Zeitung, a wkrótce potem potwierdziły państwowe telewizje NDR i WDR. Jej wyciek jest pokłosiem międzyredakcyjnego śledztwa, jakie przeprowadzili wspólnie dziennikarze wszystkich wymienionych mediów. Władza, przyciśnięta do muru, przerwała milczenie.

Martina Link, wiceszefowa BKA, potwierdziła, że oprogramowanie izraelskiej NSO Group zakupiono pod koniec 2020 roku, a od marca 2021 roku wykorzystano w kilku śledztwach przeciwko terrorystom oraz zorganizowanym grupom przestępczym. Ponoć zgodnie z postanowieniami lokalnego Trybunału Konstytucyjnego, który zezwolił na użycie spyware’u wyłącznie w przypadkach szczególnych. Z takimi właśnie funkcjonariusze mieli mieć do czynienia, ale detali, co zrozumiałe, brakuje.

Władza wzięta w kleszcze

To intrygujący zwrot akcji, zauważa Süddeutsche Zeitung. Jak wyliczono, w ciągu ostatnich miesięcy aż trzykrotnie pytano Berlin o ewentualne związki z NSO Group i tyle też razy liczni przedstawiciele władzy użycie Pegasusa negowali. 

Tajemnicą poliszynela było natomiast, że BKA z oprogramowania szpiegowskiego do inwigilacji telefonów korzysta od lat, choć zdaniem mediów jeszcze do niedawna były to narzędzia przestarzałe. Niemniej stąd właśnie już przed czterema laty miał się narodzić pomysł zakupu Pegasusa. Tylko, przeciągały się negocjacje. 

Oczywiście nietrudno się domyśleć, że zarówno na rząd, jak i na służby specjalne błyskawicznie wylała się cała lawina krytyki. Parlamentarzysta Konstantin von Notz z Partii Zielonych, opowiadającej się przeciwko wszelkim przejawom inwigilacji, określił ruchy BKA mianem koszmaru dla rządów prawa. Z kolei lider stowarzyszenia dziennikarzy, Frank Überall, poszedł o krok dalej. Stanowczo domaga się zapewnienia, że niemiecki Pegasus nie został wykorzystany przy nasłuchiwaniu mediów. Wzywa też resort spraw wewnętrznych do dalszych wyjaśnień. Na razie bezowocnie.

50 tys. ludzi na podsłuchu

Historia pokazuje tymczasem, że powody do obaw są liczne. Nie dalej jak w lipcu Forbidden Stories i Amnesty International opublikowały raport, wedle którego Pegasus wykorzystany został już przeciwko ponad 50 tys. ludzi. W znacznej części wcale nie byli to potencjalni przestępcy, lecz znani dziennikarze, duchowni, aktywiści społeczni, a nawet politycy wraz z rodzinami. Na feralnej liście znalazły się m.in. osoby powiązane z New York Times, Bloombergiem, France 24 czy agencją Reutersa, co mówi samo za siebie.

W Polsce z niesławnego narzędzia korzysta Centralne Biuro Antykorupcyjne (CBA). Mówi się, że znalazło ono zastosowanie w niezwykle medialnej sprawie zatrzymania byłego ministra transportu, Sławomira Nowaka. Kiedy jeszcze i czy w ogóle, tego już niestety nie wiemy. Bądź co bądź, teraz tłumaczyć muszą się Niemcy. 

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: Unsplash (Christian Wiediger)

Źródło tekstu: Die Zeit, oprac. własne