Stopniowo powstaje specyfikacja przyszłych sieci 6G. Będzie lepiej, to wiadomo, ale w komercyjny sens nie wierzą nawet orędownicy kolejnych „G”, jak serwis Telecoms.
Na początku marca opublikowaliśmy felieton poświęcony 6G i smutnej wizji konwersji usług telekomunikacyjnych. Teraz do zbliżonych w kontekście samego 6G wniosków doszedł Marcus Charles z serwisu Telecoms. W przypadku przejścia z 4G na 5G korzyść jest oczywista — nowa sieć oferuje nie tylko większą szybkość, ale i możliwość obsługi wielokrotnie większej liczby urządzeń podłączonych w tym samym czasie. To lekarstwo na zapychające się sieci i choć pewnie zaraz ktoś w komentarzach napisze „a na co mi 5G, LTE teraz mi chodzi 150 Mb/s”, warto pamiętać, że szybsze LTE to też efekt modernizacji nadajników pod 5G.
Z tym 6G ocieramy się jednak o pewne absurdy. Już specyfikacja 5G zakłada przepustowości sięgające 20 Gbps. Powiedzmy sobie szczerze — nie mamy jeszcze sposobu na racjonalne, konsumenckie wykorzystanie tak wielkich przepustowości. I co? 6G ma zaoferować do 1 Tbps — tak, 1000 gigabitów na sekundę. Coś tam przebąkują o implantach Wi-Fi i innych rzeczach, do których jest nam zdecydowanie mało po drodze na tym etapie rozwoju technologii. No absurd. To może być jeszcze interesujące dla przemysłu, a nam zwykłym zjadaczom chleba gigabit czy dwa to już i tak kilkukrotnie za dużo do szczęścia.
Zobacz: Polska firma już myśli o 6G. Trwają prace
Zobacz: Koniec z tym 3G. Zacznijmy na serio myśleć o 5G i planować 6G
No dobrze — ale mówią też o większym bezpieczeństwie i prywatności. Ale zaraz, zaraz, przecież i 5G w tej kategorii też miało być bezpieczniejsze, a dodatkowo „na wszelki wypadek” USA wykopały, gdzie się tylko dało, firmy Huawei i ZTE z infrastruktury krytycznej. I tutaj konsumenci nie czują się na tę chwilę zagrożeni. No, chyba że powinni? Dajcie znać ludziska od 6G. W każdym razie nie, bezpieczeństwo nie będzie raczej sprzedażową dźwignią 6G.
Jedno co jest pewne to fakt, że przy okazji premiery 6G producenci telefonów kolejny raz zapragną zedrzeć z nas podatek od nowości. Kupimy nowego Samsunga czy iPhone’a bo ma 6G na ekranie i jest lepszy. Kompletnie nie będziemy wiedzieli, co w nim jest lepszego, no ale ma 6G.
Przez 5 generacji sieci komórkowych operatorzy i producenci urządzeń sprzedali nam już wszystko. Aktualnie, skoro już mamy 5G, powinniśmy oglądać jak po ulicach jeżdżą i ładnie parkują autonomiczne auta. Tak, jasne. Powinno być też wszędzie SmartCity oparte o sieci komórkowe... a nie, tym wabili jeszcze przy LTE. Macie jakiś pomysł, czym można to przyszłe 6G sprzedać?
Roi mi się w głowie VR, z niego jednak znaczna część z nas nie może korzystać z powodu szaleństw błędnika. Choroba lokomocyjna ujawnia się stale u 25 do 45% użytkowników, w tym u nawet 80% kobiet (za Gitnux, 16 grudnia 2023). Ponad 66% użytkowników kończy zabawę po 20 minutach, bo jest im już niedobrze. No nie, VR się nie nada.
Może to już faktycznie koniec fascynacji kolejnymi „G”?
Źródło zdjęć: envato - YuriArcursPeopleimages
Źródło tekstu: Telecoms, Gitnux, oprac. wł