DAJ CYNK

Parlament Europejski wywraca internet do góry nogami. Przegłosowane

Piotr Urbaniak

Prawo, finanse, statystyki

Parlament Europejski wywraca internet do góry nogami. Przegłosowane

W czwartek Parlament Europejski przegłosował wstępny projekt ustawy, która ma na celu drastyczne ograniczenie reklamy kierowanej w sieci.

Ustawa cyfrowa, po raz pierwszy przedstawiona w roku 2020, ma wywrócić do góry nogami to, co dzisiaj kojarzymy z reklamą w sieci: gromadzenie poufnych danych przez największe podmioty, takie jak Google, Meta czy Amazon, i wykorzystywanie ich do emisji kierowanej oferty.

Lista parametrów zakazanych obejmuje m.in. orientację seksualną, rasę i religię, a ponadto wszyscy zainteresowani będą musieli umożliwić użytkownikom łatwe zablokowanie śledzenia i raportowanie treści nielegalnych bądź nieetycznych. 

Unia blokuje reklamę kierowaną

W czwartek PE przeważającą większością głosował za zatwierdzeniem wstępnego projektu ustawy cyfrowej. Dokument przyjęto dokładnie 530 głosami, przy 78 głosach przeciw i 80 wstrzymujących się.

Zdecydowaną większością Parlament Europejski przyjął ustawę o usługach cyfrowych (...) Wielka wygrana przy wsparciu od prawej do lewej

– podsumował na Twitterze holenderski polityk Paul Thang.

Co warte odnotowania, zatwierdzony projekt zawiera również dwie poprawki, które unijni urzędnicy uzgodnili jeszcze w grudniu. Przede wszystkim kategorycznie zakazano reklamy kierowanej do osób nieletnich, ale to nie koniec.

Drugi bezwzględny zakaz dotyczy stosowania tzw. dark patterns, czyli technik ukrywania właściwych intencji pod płaszczykiem eufemizmów. Jak wiadomo, dotychczas wiele firm wyświetlających reklamy w sieci maskowało na przykład termin śledzenie pod hasłem aktywność, a zgodę na reklamę kierowaną nazywało personalizacją doświadczenia.

Unia domaga się, aby stosowana nomenklatura była konkretna i jednoznaczna, a ci, którzy się do tej zasady nie dostosują, muszą liczyć się z karą finansową w wysokości nawet 6 proc. rocznych przychodów.

Ustawa cyfrowa – co jeszcze warto wiedzieć?

Zasadniczo rzecz ujmując, spłycenie Digital Services Act (DSA), bo tak nazywa się dokument w oryginale, wyłącznie do roli blokera reklamy kierowanej byłoby sporym niedopowiedzeniem. W istocie rzeczy PE chce bardziej przekrojowo uporządkować internet, regulując sposób interakcji pojedynczego użytkownika z największymi firmami.

Zgłaszanie treści szkodliwych, takich jak fałszywe profile w serwisach społecznościowych, ma być prostsze, ale jednocześnie powinna pojawić się możliwość odwołania od kary postrzeganej za niesłuszną. 

Idąc dalej, dużo uwagi poświęca się dobierającym treści algorytmom. Unia chce, aby były one przejrzyste, a przy tym konfigurowalne. Należy przez to rozumieć, że każdy użytkownik mógłby ręcznie zadeklarować swoje preferencje, chociażby poprzez wybór odpowiednich słów kluczowych, zamiast bazować wyłącznie na automatyce.

Jednym z motywów przewodnich DSA jest też szeroko pojmowane cyberbezpieczeństwo. Jak bowiem zauważono, big tech zbiera petabajty danych, które teoretycznie mogą w każdej chwili wyciec – a nie są one zdaniem PE niezbędne do świadczenia usług.

Oczywiście nie oznacza to, że ustawa cyfrowa wyeliminuje reklamy z sieci, bo nie o to tutaj chodzi. Reklamy pozostaną, jednak mają już nie być kierowane, a przynajmniej nie w stopniu zbyt napastliwym. Przy czym każdy ma mieć prawo do autonomicznej decyzji, jakie treści chce oglądać, a jakich sobie nie życzy. 

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: Shutterstock (Bongkarn Graphics)

Źródło tekstu: Bloomberg, oprac. własne