DAJ CYNK

Unia powinna wziąć się za takie smartfony? Jest apel

Piotr Urbaniak (gtxxor)

Sprzęt

Polacy coraz częściej kupują takie smartfony. Bywają zdradliwe

Odnowione smartfony wybierane są przez klientów coraz częściej, ale to sprawia, że pojawia się wiele ofert o wątpliwej wartości – zauważa przedstawiciel branży. I apeluje do ustawodawców o interwencję.

Jak wynika z rozmaitych doniesień, odnowione smartfony wybierane są przez konsumentów coraz chętniej. Cenimy sobie przede wszystkim znacznie lepszy niż w przypadku fabrycznie nowych modeli stosunek możliwości do ceny, ale też, zwłaszcza w zachodniej części Europy, coraz częściej mówi się o aspekcie środowiskowym.

Dla Davida Mignota, szefa francuskiej firmy YesYes, umasowienie się urządzeń z drugiej ręki wcale nie jest zjawiskiem jednoznacznie pozytywnym. I co ciekawe, mówi to człowiek, który stoi u sterów przedsiębiorstwa zajmującego się właśnie handlem używaną elektroniką.

Odnowiony, czyli w sumie nie wiadomo jaki 

Przedstawiciel branży przekonuje, że choć sama idea odnawiania urządzeń jest bezdyskusyjnie słuszna, na tę chwilę staje pod znakiem zapytania. W jego opinii brakuje odpowiednich regulacji prawnych, co nie było problemem dopóki odnowiony sprzęt stanowił niszę. Tematu nie da się jednak dłużej zamiatać pod dywan wobec znaczącej popularyzacji.

Formalnej definicji, czym powinien być odnowiony smartfon nikt jeszcze nie stworzył – zauważa Mignot. I słusznie dodaje, że tym samym jakość poszczególnych egzemplarzy może znacząco od siebie odbiegać, a stosowane przez sprzedawców lakoniczne opisy niewiele mówią przyszłemu nabywcy.

Mignot skarży się, że określenie odnowiony jest obecnie stanowczo nadużywane. Jak twierdzi, spotkał się z nim nawet w pozbawionych zaplecza serwisowego komisach, gdzie sprzęt jedynie powierzchownie wyczyszczono. Tymczasem lider marki YesYes chciałby, aby tytułowanie sprzętu mianem odnowionego wiązało się z jego gruntowną ekspertyzą i usunięciem wszystkich niedoskonałości w oparciu o oryginalne części.

– Za ekran iPhone'a trzeba zapłacić około 70 euro, a są firmy, które wkładają podłej jakości zamienniki za 30-35 euro i nikt tego nie reguluje – narzeka Mignot. – Później taki telefon trafia do sprzedaży w stanie «jak nowy», ale jakość wyświetlacza wyraźnie odbiega od oczekiwanej i niewykluczone, że po pół roku coś się nagle zepsuje – kontynuuje.

Brak konkretów na horyzoncie – branża boi się negatywnej łatki

Co ciekawe, francuska Dyrekcja Generalna ds. Konkurencji, Ochrony Konsumentów i Zwalczania Nadużyć Finansowych (DGCCRF) już w 2022 roku przygotowała zbiór wytycznych jak należy opisywać stan sprzętu z drugiej ręki. Tylko, nie ma on żadnej mocy prawnej, więc handlarze mogą się dostosować albo nie.

Milczy także Unia Europejska, mimo prowadzonej tyrady na temat ochrony środowiska i istoty odnawiania elektroniki. I rozporządzeń, które mają ułatwiać serwisowanie urządzeń, ale cały czas nie adresują kwestii ich późniejszej odsprzedaży. 

Mignot obawia się, że ostatecznie branży odbije się to czkawką, gdyż konsumenci, po jednej czy dwóch wpadkach, mogą zrazić się do sprzętu używanego. Mało tego, ponoć niekorzystne trendy powoli zaczynają być widoczne. 

A ile dokładnie odnowionych smartfonów sprzedaje się w Polsce? Nie wiadomo, ale pewną wskazówką mogą być padające w kuluarach wypowiedzi przedstawicieli branż telekomunikacyjnej i e-commerce. Większość z nich zgodnie przyznaje, że ruch na rynku wtórnym rośnie, a namacalnym dowodem jest chociażby program Re w Orange Polska.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: Shutterstock

Źródło tekstu: Materiały prasowe, oprac. własne