DAJ CYNK

Haracz za łącza - walka Dawida z Goliatem

WitekT

Wydarzenia

Polskie portale i mali dostawcy internetu muszą słono płacić Telekomunikacji Polskiej za to, żeby z ich treści mogli korzystać użytkownicy neostrady. Zaprotestował przeciwko temu portal o2.pl, a sprawą zajął się Urząd Komunikacji Elektronicznej.

Polskie portale i mali dostawcy internetu muszą słono płacić Telekomunikacji Polskiej za to, żeby z ich treści mogli korzystać użytkownicy neostrady. Zaprotestował przeciwko temu portal o2.pl, a sprawą zajął się Urząd Komunikacji Elektronicznej.

Gazeta.pl, Interia, o2 czy Onet często muszą płacić dostawcom internetu za to, żebyśmy mogli wchodzić na ich strony. Mniejsi operatorzy zwykle udostępniają swoje sieci za darmo - na zasadzie wzajemności. Jednak TP dysponuje ogromną siecią łączy i ma mnóstwo klientów-Internautów. Już ponad milion osób korzysta z szerokopasmowego Internetu w TP i stanowią oni około 40% internatów odwiedzających polskie portale. Dlatego może ona zażądać bardzo wysokich stawek i dyktować niewygodne, długoterminowe kontrakty.

Stawki miesięczne za dostęp do łączy TP wynoszą od 400 do 1000 zł za łacze 1 Mb/s. Tymczasem w UE ceny spadły ostatnio nawet do 80 zł za 1 Mb/s. Umowy są negocjowane indywidualnie i zawierają klauzulę poufności, więc nie sposób podać dokładnych cen, ale nieoficjalnie wiadomo, że niektóre portale płacą ponad 100 tys. zł miesięcznie.

Czy problem sieci TP da się obejść? Próbował to zrobić portal o2.pl. Na początku 2004 r. postanowiliśmy skorzystać z usług zagranicznego pośrednika. Wszyscy polscy Internauci łączyli się wtedy z nami tak, jakby wchodzili na zagraniczne strony. Po pewnym czasie dostaliśmy ostrzeżenie od naszego dostawcy Internetu: "Przygotujcie się - wytną was" - opowiada Jacek Świderski, współwłaściciel portalu o2.pl. Kilka dni później użytkownicy neostrady zaczęli mieć kłopoty z otwieraniem stron portalu o2.pl. Sam miałem wówczas w domu neostradę. Gdy zadzwoniłem do informacji, powiedziano mi, że podobno to o2.pl ma problemy z serwerami - mówi Świderski.

TP zakłócenia w połączeniach tłumaczyła optymalizacją ustawień sieci. Jednak, kiedy na wniosek o2.pl do Centrum Systemów Teleinformatycznych TP zawitał komornik w towarzystwie biegłego sądowego, okazało się, że urządzenia konfigurujące sieć dzieliły wszystkie adresy internetowe na trzy kategorie, z których jedna oznakowana była jako restricted (ograniczone).

11. stycznia Urząd Komunikacji Elektronicznej (powstał w miejsce URTiP) przyjął złożony przez o2.pl wniosek o narzucenie TP obowiązku udostępniania swoim abonentom wszystkich treści, także tych przekazywanych przez pośredników, np. z zagranicy. Wymaga tego Prawo Telekomunikacyjne, która realizuje wytyczne prawa unijnego.

Co na to TP? Mamy dwa tygodnie na przekazanie UKE naszego stanowiska - ucina rzecznik spółki Barbara Górska. Zdaniem UKE sprawa potrwa co najmniej dwa miesiące. Konieczne są publiczne konsultacje, więc postępowanie może się ciągnąć nawet pół roku - mówi rzecznik urzędu Jacek Strzałkowski.

To nie pierwszy internetowy bunt przeciwko TP. Dwa lata temu, kiedy stawki za transfer 1 Mb/s sięgały 2,5 tys. zł, przeciwko telekomowi zawiązała się koalicja portali i alternatywnych dostawców Internetu. Powstał nawet plan demonstracyjnego odcięcia jej klientów od najpopularniejszych witryn. Szybko okazało się, że najwięksi buntownicy zaczęli się dyskretnie wycofywać, bo TP to dla nich również bardzo ważny reklamodawca - mówi anonimowo dyr. technologiczny jednego z największych portali.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło tekstu: Gazeta Wyborcza